zklepy.pl
Image default

15. kolejka za nami! Wielkie emocje i prawie dwa tygodnie przerwy…

Za nami 15. kolejka Polskiej Hokej Ligi. Hity nie zawiodły. Mecze w Krakowie, Nowym Targu czy Sosnowcu trzymały w napięciu do końca. Niestety, z ligą musimy się rozstać na 12 dni, wskutek zgrupowania kadry reprezentacji Polski.

NOWOTARŻANIE WYGRYWAJĄ, ZUPANČIČ WRÓĆ!

W derbach Małopolski od początku zapowiadał się emocjonujący pojedynek. Nowotarżanie od pierwszych minut nie “patyczkowali” się i atatkowali rywali. Już w 4. minucie Alan Łyszczarczyk wykorzystał grę w przewadze i umieścił krążek w krótkim rogu bramki. Gospodarze poszli za ciosem, bo już pięć minut później Kacper Guzik dobił strzał Petra Chaloupki. Było to kolejne trafienie w liczebnej przewadze. W drugiej odsłonie, oświęcimianie przypomnieli sobie nagle, jak zdobywa się bramki. Najpierw, w 25. minucie szczęście uśmiechnęło się do Gregora Koblara, który nabił Petra Chaloupkę tak, że krążek odbił się od łyżwy obrońcy i wpadł do bramki. W 29. minucie Eliezer Sherbatov (zdecydowany lider drużyny w ostatnich meczach), mierzonym strzałem wyrównał wynik spotkania. Wydawało się, że biało-niebiescy najgorsze mają za sobą. Nic bardziej mylnego. W ostatniej minucie drugiej odsłony, drużyna gości znów straciła gola w osłabieniu. Autorem tego trafienia był Bartłomiej Neupauer. Oświęcimianie próbowali zaatakować, ale gospodarze świetnie się bronili. Ich cierpliwość w grze obronnej została nagrodzona, gdyż na trzy minuty przed końcową syreną Alex Pettersson wbił rywalom gwóźdź do trumny zdobywając bramkę na 4:2. Był to kolejny mecz, kiedy pierwszymi trenerami są Dariusz Kosek i Michal Fikrt. Ci dwaj zdecydowanie słabo sobie radzą. Miejmy nadzieje, że problemy Nika Zupančiča, już za nim i będzie mógł prowadzić Re-Plast Unię w kolejnych meczach, bo bez niego ta drużyna gra poniżej oczekiwań (delikatnie mówiąc).

Tauron Podhale Nowy Targ – Re-Plast Unia Oświęcim 4:2 (2:0, 1:2, 1:0)
1:0 – Alan Łyszczarczyk – Andriej Ankudinow, Alexander Pettersson (03:39, 5/4),
2:0 – Kacper Guzik – Emil Švec, Petr Chaloupka (08:35, 5/4),
2:1 – Gregor Koblar – Ryan Glenn (24:49),
2:2 – Eliezer Sherbatov – Teddy Da Costa, Ryan Glenn (28:02),
3:2 – Bartłomiej Neupauer – Alan Łyszczarczyk, Alexander Pettersson (39:06, 5/4),
4:2 – Alexander Pettersson – Alan Łyszczarczyk, Bartłomiej Neupauer (56:45),

MVP: Alan Łyszczarczyk.

Z PIEKŁA DO NIEBA

Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi. Po ostatnich wynikach zwycięstwo tyszan bralibyśmy “w ciemno”. Jednak po pierwszej tercji nic na wygraną “trójkolorowych” nie wskazywało. Zaczęło się dobrze dla “Pasów”. W 7. minucie Łukasz Kamiński “przekierował” krążek po strzale Damiana Szurowskiego i otworzył wynik meczu. Chwilę przed przerwą Richard Nejezchleb umieścił krążek w bramce oddając strzał pomiędzy parkany Johna Murraya. Po pierwszych dwudziestu minutach mieliśmy 2:0 dla Comarch Cracovii. W piłce nożnej mówi się, że taki wynik jest najbardziej niebezpieczny. Hokeiści gospodarzy wzorem kolegów piłkarzy, zaczęli grać podobnie do nich. Z tym, że obie sekcje w obecnej kampanii mocno zawodzą (obie także sprowadzają marnych zawodników z innych krajów). Dlatego od drugiej tercji wszystko zaczęło się psuć “Pasom”. Najpierw w 35. minucie podczas przewagi dystans do rywali zmniejszył Michael Cichy, który pokonał Michala Petráska strzałem bez przyjęcia. Trzecia tercja, była zdecydowanie najlepsza w wykonaniu przyjezdnych. W 42. minucie Filip Komorski wyrównał wynik meczu, zdejmując pajęczynę z bramki krakowskiego golkipera. Podopieczni Krzysztofa Majkowskiego poszli za ciosem i już trzy minuty później Christian Mroczkowski dał swojej drużynie prowadzenie. Gospodarze starali się jeszcze wyrównać, a trener poprosił o czas na ponad minutę do końca. To jednak nic nie dało, a wręcz przeciwnie. Szymon Marzec zapakował krążek do pustej bramki, na kilka sekund przed końcem. To już chyba koniec marzeń “Pasów” o grze w Pucharze Polski. I dobrze, jak grasz słabo i zbierasz skład w styczniu to potem są tego konsekwencje. Już w zeszłym sezonie się na tej polityce kadrowej “przejechali”. Dziwne, że nikt z włodarzy klubu nie wyciąga wniosków z popełnionych błędów.

Comarch Cracovia – GKS Tychy 2:4 (2:0, 0:1, 0:3)
1:0 – Łukasz Kamiński – Damian Szurowski, Richard Nejezchleb (06:31),
2:0 – Richard Nejezchleb – Aleš Ježek (19:04),
2:1 – Michael Cichy – Filip Komorski (34:37, 5/4)
2:2 – Filip Komorski – Mateusz Gościński, Bartłomiej Pociecha (41:37),
2:3 – Christian Mroczkowski – Michael Cichy, Alexander Szczechura (44:53),
2:4 – Szymon Marzec – Michał Kotlorz (59:57, do pustej bramki).

MVP: Michael Cichy.

NIESPODZIANKI NIE BYŁO

Tylko ktoś szalony obstawiłby inny wynik piątkowych derbów Pomorza, niż zwycięstwo KH Energi Toruń. Szybko zostałby jednak sprowadzony na ziemię, bo już w 3. minucie Michała Kielera pokonał Lauris Rancevs. Łotysz tego dnia był niezwykle aktywny, bowiem po meczu ze Stoczniowcem ma zapaść decyzja, co do ewentualnego przedłużenia z nim kontraktu. Na zegarze nie minęło jeszcze siedem minut, a już było 2:0, bowiem do siatki trafił Jegor Szkodienko. Napór gospodarzy nie ustawał, ale kolejne trafienia nadeszły dopiero w drugiej tercji. W 30. minucie bramkarza biało-niebieskich pokonał Konsta Jaakola, a niecałą minutę później na 4:0 podwyższył Bartosz Skólmowski. Po tej bramce pomiędzy toruńskimi słupkami doszło do zmiany bramkarza, a Antona Svenssona zastąpił Mateusz Studziński. Miejscowi kontynuowali natarcie i jeszcze przed przerwą piątą bramkę dla “Stalowych Pierników” strzelił Dienis Sierguszkin. Wynik spotkania w 49. minucie ustalił Kamil Kalinowski. Kapitan KH Energi skierował krążek w samo okienko, a z siatki na bramce Kielera aż spadł bidon. Mimo wielu okazji, więcej goli już nie padło. Gości nie było stać nawet na honorowe trafienie i był to dla nich czwarty z pięciu ostatnich meczów bez zdobytej bramki.

KH Energa Toruń – GKH Stoczniowiec Gdańsk 6:0 (2:0, 3:0, 1:0)
1:0 – Lauris Rancevs – Siergiej Kuzniecow (02:02)
2:0 – Jegor Szkodienko – Jegor Fieofanow, Andriej Czwanczikow (06:58)
3:0 – Konsta Jaakola – Andriej Czwanczikow, Gleb Bondaruk (29:11, 5/4)
4:0 – Bartosz Skólmowski – Lauris Rancevs, Dominik Olszewski (30:51)
5:0 – Dienis Sierguszkin – Dmitrij Kozłow, Jegor Fieofanow (35:20)
6:0 – Kamil Kalinowski – Michał Kalinowski, Kostas Gusevas (48:24)

MVP: Andriej Czwanczikow.

JASTRZĘBIANIE NIE POZOSTAWILI ZŁUDZEŃ

Starcie pomiędzy JKH GKS Jastrzębie a GKS-em Katowice było zapowiadane jako hit kolejki, bowiem obydwa zespoły w ostatnich meczach odnotowały rewelacyjne wyniki. Na rozkładzie GiekSY znaleźli się chociażby przodownicy tabeli z Tychów i Oświęcimia, jastrzębianie nie dali natomiast szans rywalom z Sanoka oraz Krakowa. Najwięcej emocji na kibiców zgromadzonych przed odbiornikami czekało w pierwszej tercji. Już w drugiej minucie sygnał do ataku dał Radosław Sawicki, nota bene były hokeista GieKSy. Następnie dwukrotnie odpowiedzieli gospodarze: najpierw Patryk Krężołek szybko zwieńczył przewagę, doprowadzając do wyrównania, a następnie Patryk Wajda dał katowiczanom prowadzenie. Nie zdążyli się oni jednak nim długo nacieszyć, gdyż Marcin Horzelski potrzebował nieco ponad minuty, by doprowadzić do remisu. Po pierwszych dwudziestu minutach katowiccy napastnicy powiedzieli jednak “pass” i zamknęli swe konto bramkowe, marnując dogodne sytuacje w przewadze. Reszta spotkania ma tylko jednego bohatera, a jest nim Zackary Phillips, który odnotował swojego pierwszego hat-tricka na taflach PHL – pierwszą bramkę zdobył w liczebnej przewadze, tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu, przy drugiej po profesorku pokonał Juraja Šimbocha, trzecia natomiast jest efektem strzału z własnej tercji na pustą bramkę rywala. Ostatecznie to jastrzębianie czarno na białym udowodnili, że są lepszą drużyną. Przed GKS-em Katowice natomiast spory materiał do analizy, dlaczego stracili kontakt z rywalem ledwo po zakończeniu pierwszej tercji.

GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie 2:5 (2:2, 0:2: 0:1)
0:1 – Radosław Sawicki – Maciej Urbanowicz (1:27),
1:1 – Patryk Krężołek – Mateusz Michalski, Maciej Kruczek (13:46, 5/4),
2:1 – Patryk Wajda – Grzegorz Pasiut, Bartosz Fraszko (18:05),
2:2 – Marcin Horzelski – Kamil Wałęga (19:11),
2:3 – Zackary Phillips – Māris Jass, Martin Kasperlík (21:00, 5/4),
2:4 – Zackary Phillips (32:14),
2:5 – Zackary Phillips – Dominik Paś (59:59, EN).

MVP: Zackary Phillips.

FATALNE ZAGŁĘBIE I CIUT LEPSZY SANOK

Mecz dolnych rejonów tabeli zwiastował wiele emocji, ale raczej mało finezyjnej gry. Właśnie tak było w Sosnowcu. Gospodarze zaczęli niezwykle ambitnie i od samego początku śmiało atakowali bramkę strzeżoną przez Patrika Spěšnego. Udało im się objąć prowadzenie w 8. minucie, gdy strzał Eduarda Kaščaka dobił Andriej Dubinin. Gospodarze mieli jeszcze kilka dogodnych sytuacji do podwyższenia prowadzenia, choćby w grze w liczebnej przewadze, ale nie potrafili tego wykorzystać. Na drugą tercję z innym nastawieniem wyszli sanoczanie i w 26. minucie doprowadzili do remisu. Autorem bramki został Marek Strzyżowski, który równo z zakończeniem kary Kaščaka skierował krążek do siatki. Remis utrzymał się do przerwy i o wszystkim miała rozstrzygnąć trzecia tercja. W niej znakomite okazje mieli sosnowiczanie, ale niewykorzystane sytuacje się zemściły i krążek do siatki wpakował Jesperi Viikilä. Gospodarze nie złożyli broni i dążyli do wyrównania, jednak podopieczni Grzegorza Klicha zmarnowali akcje sam na sam, czy też pełne dwie minuty gry w podwójnej przewadze. Nie pomogło także wprowadzenie szóstego zawodnika na taflę i cenne trzy punkty pojechały na Podkarpacie. Nie był to jednak mecz, który chcielibyśmy długo mieć w swojej pamięci.

Zagłębie Sosnowiec – Ciarko STS Sanok 1:2 (1:0, 0:1, 0:1)
1:0 Andrej Dubinin – Eduard Kaščak, Jewgienij Nikiforow (07:57)
1:1 Marek Strzyżowski – Maciej Witan (26:10)
1:2 Jesperi Viikilä – Riku Sihvonen (47:12)

MVP: Patrik Spěšný.

Najnowsze artykuły

Dziś poznamy mistrza Polski? Sprawdzian kadry w Krynicy-Zdroju [WIDEO]

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Rewolucja w Comarch Cracovii! Rudolf Roháček nie będzie już trenerem

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj