zklepy.pl
Image default

Ależ to był rok! Podsumowujemy hokejowy 2022

Za nami 2022 rok. Czy polski hokej poczynił w nim krok do przodu? Tu nie możemy mieć wątpliwości. Czy zmniejszył dystans do światowej czołówki? To już temat na inną opowieść. Podsumujmy najważniejsze wydarzenia minionych 365 dni.

Rosyjska napaść i… załamanie rynku transferowego

24 lutego 2022 roku to data, która na stałe zapisze się na kartach najnowszej historii. To wtedy rozpoczął się otwarty konflikt pomiędzy Ukrainą, a Rosją wspieraną białoruskimi siłami. Na polskich lodowiskach nie brakowało wyrazów wsparcia dla Ukraińców, a część klubów wymusiła na hokeistach pochodzących z krajów agresorów podpisanie specjalnych deklaracji antywojennych.

To było jednak tylko krótkoterminowe rozwiązanie, a przyszłość Rosjan i Białorusinów (z roku na rok coraz liczniej reprezentowanych w Polskiej Hokej Lidze) stanęła pod olbrzymim znakiem zapytania. Ostatecznie – zgodnie z rządowymi zaleceniami – kluby PHL solidarnie zrezygnowały z przedstawicieli wyżej wymienionych nacji (z nielicznymi wyjątkami dotyczącymi stosownych deklaracji).

Rosjanie i Białorusi stali się synonimem jakości o niskim koszcie utrzymania; graczy solidnych, o sporym potencjale w charakterze wzmocnień każdej formacji. Nic zatem dziwnego, iż cieszyli się oni w Polsce sporą popularnością. Kiedy na rynku panuje jednak bezrybie, a wschodni kierunek wydaje się być niemalże całkowicie zamknięty, sztaby trenerskie nie mają już takiej swobody w dokonywaniu wzmocnień w trakcie sezonu. Prowadzi to do swoistego recyklingu (a więc większej liczby transferów wewnętrznych). Z drugiej strony, patrząc pod kątem czysto sportowym i odrzucając na bok toczący się nieopodal konflikt, Ukraińcy, którzy zawitali do Polski, nie podnieśli poziomu sportowego naszej ligi.

„Pasy” z europejskim trofeum

Historię polskiego hokeja napisali za to hokeiści Comarch Cracovii. “Pasy” 5. marca 2022 roku w duńskim Aalborgu sięgnęły po Puchar Kontynentalny. Było to historyczne wydarzenie, bowiem krakowianie zostali pierwszym polskim zespołem, który sięgnął po to trofeum w jego 25-letniej tradycji.

Podopieczni Rudolfa Roháčka w Aalborgu pokonali zarówno gospodarzy Aalborg Pirates (4:0), jak i Saryarkę Karaganda (2:1). Przypomnijmy, że turniej w Danii odbywał się w trzyosobowym zestawieniu, w związku z wykluczeniem z rozgrywek białoruskiego HK Homel.

Przypomnijmy, że historyczny sukces krakowian przyczynił się do kolejnej, epokowej chwili, a mianowicie występu dwóch polskich zespołów w jednej edycji Champions Hockey League, ale o tym w dalszej części artykułu.

Złote medale dla GieKSy

52 lata. Dokładnie tyle GKS Katowice czekał, by znów zasmakować w tytule mistrzów Polski. Jacek Płachta zanotował świetne drugie podejście do prowadzenia GieKSy, tworząc zdecydowanie najlepszą ekipę sezonu 2021/2022.

Były selekcjoner reprezentacji Polski „odkurzył” takich zawodników jak John Murray, Mateusz Rompkowski czy Patryk Wronka, którzy w poprzedzającym sezonie znajdowali się na fali opadającej. Korzystając z usług doświadczonych ligowców oraz reprezentantów Polski wytrenował drużynę do bólu skuteczną, grającą przy tym miły dla oka hokej.

GieKSa po sezonie zasadniczym zajęła pierwszą pozycję w tabeli. W play-offach odprawiła z kwitkiem Zagłębie Sosnowiec (4-1), GKS Tychy (4-3, a rozstrzygnięcie zapadło w dogrywce!) oraz Re-Plast Unię Oświęcim (4-0, najbardziej jednostronny finał ostatnich lat). Obecnie katowiczanie znajdują się w sporym dołku, choć zanotowali bardzo obiecujące wejście w rozgrywki. Czy rywale przejrzeli już system trenera Płachty? Odpowiedź na to pytanie poznamy w 2023.

Powrót na zaplecze światowego hokeja

Trzy lata – tyle musieliśmy czekać na to, żeby w końcu powrócić na zaplecze Elity. Po spadku do dywizji IB, nie wywalczyliśmy awansu do dywizji IA w Estonii. W międzyczasie wybuchła epidemia koronawirusa przez co dwukrotnie Mistrzostwa Świata w naszej dywizji zostały odwołane.

Rok 2022 przyniósł nam jednak sporo radości patrząc z perspektywy kibica polskiej reprezentacji. Włodarze światowej federacji hokeja na lodzie, przyznali organizację Mistrzostw Świata Dywizji IB Polsce. Cały turniej został zorganizowany w Tychach. Naszymi rywalami zostały reprezentacje: Japonii, Ukrainy, Estonii oraz Serbii.

Na początek zgarnęliśmy trzy punkty za zwycięstwo nad Estonią 3:0. Prawdziwym sprawdzianem był dla nas jednak pojedynek z Ukraińcami, którzy byli świetnie przygotowani do tego turnieju. Polacy jednak nie ulegli presji i wygrali 3:2 po rzutach karnych, a zwycięskiego karnego wykonywał Jakub Bukowski.

Następnie przyszło nam grać z Serbami. W tym spotkaniu byliśmy uznawani za faworyta, więc bez problemu poradziliśmy sobie z zawodnikami z Półwyspu Bałkańskiego. Wygraliśmy wówczas 10:2, a po hat-tricku zaliczyli Filip Komorski oraz Krystian Dziubiński.

Na koniec przyszło nam grać z Japończykami. Zawodnicy z kraju kwitnącej wiśni gładko ograli Ukraińców 8:2. Był więc strach, że azjatyccy rywale mogą stanowić problem. Problemu jednak nie było. Biało-czerwoni w pełni kontrolowali spotkanie i wygrali ten mecz 2:0.

Na zaplecze Elity awansowaliśmy więc z pierwszego miejsca z dorobkiem 11 punktów. Wobec spełnienia wszystkich warunków postawionych przez władze PZHL, kontrakt z Róbertem Kaláberem został przedłużony do końca maja 2024 roku. Słowacki trener ma więc przed sobą jeszcze dwie edycje mistrzostw świata z naszą kadrą.

Dwóch reprezentantów na arenie CHL

Zwycięstwo GKS-u Katowice w rozgrywkach Polskiej Hokej Ligi oraz triumf Comarch Cracovii w Pucharze Kontynentalnym sprawiły, że PHL doczekała się dwóch reprezentantów w prestiżowych rozgrywkach CHL, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.

Oczekiwania związane z tym były ogromne. Zwłaszcza z Krakowa było słychać o apetycie na wyjście z grupy, zwłaszcza po losowaniu, gdzie poznano rywali. Transfery krakowian nie okazały się jednak wystarczające, ale poza zwycięstwem z osłabionym Villach SV oraz mistrzem Szwecji – Färjestad BK, nie udało się powalczyć o wyjście z grupy.

Katowiczanie zaczęli znacznie lepiej, bo niemal pokusili się o zwycięstwo nad Rögle BK, a Zurych Lions pokonali po dogrywce, ale później przegrali wszystkie 4 spotkania i zmagania zakończyli na 4. miejscu.

Był to jednak najlepszy w historii moment dla polskiego hokeja w CHL, a zebrane punkty za osiągnięte wyniki, przyczyniły się do skoku PHL w rankingu lig europejskich.

Tyska seria podtrzymana

Tradycyjnie jak co roku, po Świętach Bożego Narodzenia organizowany jest Puchar Polski. W tym roku to Oświęcim był główną areną zmagań. Organizacyjnie okazał się być jednak kompletnym niewypałem. Najpierw zdecydowano się na rozbicie turnieju na trzy dni. W pierwszym półfinale pomiędzy GKS-em Katowice a GKS-em Tychy w przerwie meczu doszło do awantury pomiędzy kibicami obu drużyn. Nie doszło jednak do konfrontacji. Kibice wyrwali kilka krzesełek i przerzucali się nimi. Kilka osób zatrudnionych jako służby porządkowe użyły gazu do zdławienia awantury. To im się udało na tyle skutecznie, że odczuwali to nie tylko kibice, ale i komentatorzy TVP Sport, dziennikarze oraz zawodnicy.

Sportowo jednak, trzeba przyznać że było na co popatrzeć. Tyszanie w pierwszym meczu pokonali katowiczan po świetnej postawie tyskiego bramkarza i wobec całkowitego braku skuteczności katowiczan. GKS Tychy wygrał 2:0, ale z gry więcej mieli rywale. Na drugi dzień zaś gospodarze podejmowali drużynę z Krakowa. Hokeiści „Pasów” byli bezradni wobec świetnie dysponowanych oświęcimian. Biało-niebiescy wygrali 4:1 i to oni awansowali do finału.

W dniu finału gruchnęła wiadomość o tym, że kibice GKS-u Tychy nie zostaną wpuszczeni na oświęcimskie lodowisko. Było to pokłosie zajść z pierwszego meczu z udziałem tyskich kibiców. Jednak styl komunikacji pomiędzy władzami GKS-u Tychy a organizatorami (na niekorzyść tej drugiej strony) pozostawiał wiele do życzenia. Ostatecznie jednak oficjalnie tyscy kibice mieli „zakaz”, według tyskiej strony – całkowicie bezprawny. Najlepiej spisali się jednak oświęcimscy kibice, którzy swoją dezaprobatę wobec decyzji organizatorów wyrazili poprzez brak dopingu przez pierwszą tercję meczu finałowego, wedle maksymy „Polski hokej dla kibiców”.

W finale doszło do „Świętej Wojny”. Tyszanie niemal od początku prowadzili. Przez pierwsze 10 minut lepsi byli gospodarze, ale od gola Alexandre’a Boivina to tyszanie prowadzili grę. Następnie do bramki trafiali jeszcze Jean Dupuy i Filip Komorski. Gospodarze mogli pocieszyć się tylko golem Pawła Padakina.

Dla tyszan jest to 9. Puchar Polski w ich kolekcji. To drużyna, która najczęściej zdobywała to trofeum. Ponadto udało im się zachować też pewną serię, nie przegrali bowiem ani jednego finału!

Najnowsze artykuły

Jak długo Bytom będzie wracał do gry? Przyglądamy się sytuacji BS Polonii

Redakcja

A więc (znów) „Święta Wojna”. Stawką finał fazy play-off

admin

Głodni tyszanie kontra odrodzone „Szarotki”. Kto awansuje do półfinału?

admin

Skomentuj