zklepy.pl
Image default

Ależ to był rok! Podsumowujemy najważniejsze wydarzenia 2021

Czy rok 2021 był udany, jest subiektywną kwestią każdego z Czytelników. Nie da się jednak zaprzeczyć, w świecie hokeja był on niezwykle emocjonujący. Zapraszamy na przegląd najważniejszych wydarzeń 2021 roku!

Głośne nazwiska na taflach PHL

Stwierdzenie, iż koronawirus wpłynął pozytywnie na sport (w tym hokej na lodzie) byłoby sporym nadużyciem i przekłamaniem. Pandemia niosła jednak za sobą jedno osobliwe zjawisko. Ze względu na fakt, iż część lig w ogóle nie wystartowała, a inne drżały co każdą kolejkę, czy nie zostaną przedwcześnie przerwane, PHL zdawała się być gwarantem stabilności. Na rynku pojawiło się sporo głośnych nazwisk, a włodarze polskich klubów nie bali się sięgnąć głębiej do kieszeni. Do naszego kraju zawitali więc zawodnicy, którzy mogli się pochwalić się sporą renomą. Gilbert Brulé, Victor Bartley czy Paul Szczechura nie zapiszą się jednak w annałach naszych krajowych rozgrywek. Niezaprzeczalnie, nieśli oni ze sobą olbrzymią wartość marketingową, jaką nie pogardziłyby nawet najmocniejsze kluby w Europie. Cóż z tego, skoro wszystkie spotkania z ich udziałem były jednak rozgrywane przy pustych trybunach.

Team Canada Men on Twitter: "NEWS | Canada's #DeutschlandCup captains: C - Max Talbot A's - Chris Lee, Brandon Buck, Paul Szczechura, Derek Roy https://t.co/9zZPxEKRUk… https://t.co/8sS6PSFbyg"
Paul Szczechura (drugi od prawej) to jedno z najgłośniejszych nazwisk, jakie kiedykolwiek występowało w barwach GKS-u Tychy.
fot. Team Canada

Koniec ekstraligowego hokeja w Gdańsku

W marcu dość niespodziewanie gruchnęła wiadomość, że GKH Stoczniowiec Gdańsk wycofuje się z udziału w Polskiej Hokej Lidze. Prezes Maciej Turnowiecki w mailu do zawodników, jako przyczynę podał brak odpowiednich funduszy na dalsze funkcjonowanie klubu, a wpływ na to miała mieć pandemia koronawirusa. Istotnie, puste trybuny mogły nadszarpnąć klubowy budżet, ale i tak projekt Stoczniowca nie cieszył się przychylnością w grodzie Neptuna. „Stocznia” we wrześniu przystąpiła do rozgrywek ligi MHL i jest tam najgorszym zespołem. Przez długi czas funkcję trenera pełnił sam Marek Kostecki, bowiem brak było kandydatów i funduszy na zatrudnienie innego szkoleniowca. Stoczniowiec miał problemy z zebraniem składu na poszczególne mecze, niejednokrotnie grając na nieco ponad dwie formacje. Epizodu w PHL także nie zaliczą do udanych, bowiem zajęli ostatnie miejsce w tabeli. Był to już drugi upadek gdańskiego klubu w ciągu roku. Rok wcześniej po sporym zamieszaniu z zarządcą hali, z PHL wycofał się Lotos PKH Gdańsk. To sprawia, że kibice nad morzem zostali pozbawieni ekstraligowego hokeja. Na jak długo? Czas pokaże, na razie gdańskie władze nie robią nic, by zmienić tę sytuację. Odbudowę gdańskiego hokeja zapowiadał prezes Minkina, ale na razie żadne działania nie zostały podjęte.


W tym sezonie po raz pierwszy od lat na najwyższym szczeblu rozgrywkowym zabrakło reprezentantów gdańskiego hokeja.
fot. stoczniowiec.org

Historyczny sukces JKH

Jastrzębski Klub Hokejowy jeszcze do zeszłego sezonu wydawał się być organizacją nienasyconą. Najlepsze lata JKH przypadły wszakże na czasy nowoczesne, a triumfy w Pucharze Polski nie smakowały aż tak dobrze, jak sięgnięcie po najwyższy laur ligowych rozgrywek. Wszystko to zmieniło się jednak w minionych rozgrywkach. Możemy dyskutować, czy ekipa znad czeskiej granicy nie była jedną z najlepszych polskich drużyn minionej dekady. W układance trenera Kalábera wszystko funkcjonowało jak należy. Bramkarz, na którym można było polegać; dobrze zorganizowana defensywa, a także zabójczy atak, gdzie prawdziwy postrach siali Zackary Phillips i Marek Hovorka, którym pomagali nie mniej skuteczni partnerzy. Jedyną skazą jastrzębian jest fakt, iż utracili oni pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym na rzecz GKS-u Tychy. Przez fazę play-off przeszli jednak jak burza, w drodze po złoty medal ponosząc jedynie dwie porażki. Dodając do tego fakt, iż jastrzębianie do swego dorobku dodali kolejny Puchar Polski, a także wywalczyli Superpuchar Polski, mogą się oni mienić pierwszą polską drużyną, która sięgnęła po potrójną koronę.

Może być zdjęciem przedstawiającym co najmniej jedna osoba, ludzie stoją i w budynku
JKH GKS Jastrzębie ma za sobą najbardziej obfity w sukcesy rok.
fot. jkh.pl

Mistrzostwa Świata w Katowicach znów odwołane

W kwietniu mieliśmy być świadkami mistrzostw świata dywizji IB seniorów w katowickim Spodku. Swoje mecze na Jantorze miały też rozgrywać „Orlice”. Niestety, mistrzostwa po raz drugi z rzędu nie doszły do skutku. Wobec tego Polacy kolejny rok musieli spędzić na trzecim szczeblu światowego czempionatu, a przecież wydawało się, że awans jest tylko formalnością. Decyzja o odwołaniu była o tyle dziwna i pochopna, że rozegrano Mistrzostwa Świata Elity, a zatem jaka była przeszkoda, by pozwolić grać również niższym dywizjom? Plany o powrocie na zaplecze elity Polacy musieli odłożyć na rok 2022 i wciąż nie jest pewne, czy i tym razem turniej się odbędzie. Im dłużej tkwimy na tym poziomie rozgrywkowym, tym dalej ucieka nam reszta hokejowego świata, a my kolejny rok będziemy mierzyć się z rywalami ze zdecydowanie gorszej półki, ogrywając ich wysoko w towarzyskich turniejach, co nie przynosi szansy na rozwój naszego hokeja.

Ilustracja
Kolejna odwołana impreza Mistrzostw Świata stanowi hamulec dla polskiego hokeja w wydaniu reprezentacyjnym.

Polski exodus

Rok 2021 zapamiętamy jako ten, w którym to polscy hokeiści śmiało ruszyli na podbój zagranicy. Czy wpływ na to miała liga open? Krajowi zawodnicy nie są fanami tego rozwiązania i pewnie rzewnie by zaprzeczyli, choć na pewno nie da się wykluczyć udziału tego formatu rozgrywek. Od niepamiętnych czasów tak wielu Polaków starało się o angaż w renomowanych ligach. Najlepiej wiedzie się dziś Bartoszowi Ciurze, Filipowi Komorskiemu i Alanowi Łyszczarczykowi, którzy występują dla czeskiego pierwszoligowca z Frydka-Mistka. Za naszą południową granicą cieszą się oni na tyle dużą sympatią, iż klubowi działacze zorganizowali akcję marketingową, promowaną jako polski mecz. Rywalem Frydka-Mistka był AZ Hawierzów, gdzie wówczas występował Dominik Paś. „Pasiu” nie zaliczy jednak swojego zagranicznego epizodu do przesadnie udanych. Najpierw nie udało mu się wywalczyć kontraktu w Dukli Michalovce, a w pierwszej lidze czeskiej występował dla jednej z najgorszych drużyn całych rozgrywek i zdecydował się ostatecznie na powrót do macierzy. Za granicą nie powiodło się także Janowi Sołtysowi, który po fiasku w Hawierzowie związał się z Re-Plast Unią Oświęcim i – niestety – doznał kolejnej groźnej kontuzji, która sprawia, iż sezon 2021/2022 jest w jego życiorysie niemalże białą kartą. Radosław Sawicki także miał prawo oczekiwać więcej od swojego pobytu w Szachciorze Soligorsk. Mimo iż podpisał on kontrakt, nie zdążył nawet zadebiutować w ekstralidze i związał się z Ciarko STS-em Sanok. Ze zmiennym szczęściem w Liptowskim Mikułaszu radzi sobie Kamil Wałęga, choć należy mu się pochwała za sporą ambicję, którą prezentuje już od swojego debiutu w PHL.


Kamil Wałęga to jeden z hokeistów, który wiele skorzystał na zagranicznym wyjeździe.

Zwycięstwo z Białorusią i gniew Łukaszenki

W ramach kwalifikacji do Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, biało-czerwoni by awansować musieli na swojej drodze pokonać Austrię, Białoruś i Słowację. Początek turnieju mieliśmy wymarzony, bowiem po ofiarnej grze z sąsiadami ze wschodu udało nam się wygrać to spotkanie. Na pięć minut przed końcem spotkania w dobrej okazji znalazł się Filip Komorski i oddał strzał po lodzie, po którym krążek znalazł się w bramce. Radość wśród kibiców i samych zawodników była ogromna. Polacy tego dnia mieli jeszcze jednego bohatera, a był nim rzecz jasna John Murray, który w tym meczu wykazał się niejednokrotnie niesamowitym refleksem i pewnością siebie. Niestety, w drugim meczu ponieśliśmy porażkę ze Słowacją, a na koniec w meczu „o pietruszkę” przegraliśmy z reprezentacją Austrii. Jednak samo zwycięstwo nad Białorusią było szeroko opisywane w krajowych i światowych mediach. Przyniosło to polskiemu hokejowi pięć minut chwały. Po tym meczu Aleksandr Łukaszenka był wściekły na swoich reprezentantów, co również odbiło się szerokim echem.


W ostatnich latach brakowało tak znaczących sukcesów, jakim było zwycięstwo reprezentacji Polski nad Białorusią. Biało-czerwoni hokeiści znaleźli się na ustach nie tylko całej Polski, ale i hokejowej Europy.
fot. iihf.com

Zmarnowana szansa na awans z CHL

Działacze Champions Hockey League zrobili ukłon w stronę krajów, które walczyły o awans na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. W grupach G i H zostały ulokowane zespoły z państw, które nie należą do ścisłej hokejowej czołówki. Przed mistrzami Polski – JKH GKS-em Jastrzębie – stwarzało to szansę na zapisanie się na kartach rodzimego hokeja. Niestety, choć jastrzębianie byli groźnym i wyrównanym rywalem, ostatecznie nie zajęli miejsca premiowanego awansem. Hokeistów znad czeskiej granicy należy pochwalić za ambicję, a także… zganić, gdyż w niektórych sytuacjach zabrakło im zimnej krwi. W każdym razie, ustalili oni jednak kilka rekordów wśród polskich drużyn. Dla naszych ekip za wzór mogą posłużyć Dragons de Rouen, których piękna tegoroczna przygoda zakończyła się na ćwierćfinale tych rozgrywek.

Może być zdjęciem przedstawiającym co najmniej jedna osoba, ludzie uprawiający sporty, w budynku i tekst „WARR TR STRAUSS P”
JKH GKS Jastrzębie nie zdołał wyjść z grupy Champions Hockey League. Jastrzębianie ustanowili jednak kilka rekordów wśród polskich drużyn.
fot. jkh.pl

Afera dopingowa Witana

To miały być przełomowe przełomowe rozgrywki dla zawodnika Ciarko STS-u Sanok. Po dobrym zeszłym sezonie wydawało się, że ten będzie jeszcze lepszy. Jednak już na starcie, bo w październiku, doszły do nas słuchy, że Maciej Witan miał w swoim organizmie związki chemiczne postrzegane jako twardy doping. Po czasie okazało się, że młody zawodnik zażył amfetaminę. Sanoczaninowi grożą cztery lata dyskwalifikacji. Powszechnie wiadomo, że przyznanie się do winy zwykle łagodzi karę i tak jest też w przypadku Polskiej Agencji Antydopingowej. Zawodnik jednak nie przyznał się, co powoduje że prawdopodobnie nie uniknie on najwyższego wymiaru kary, jaką jest czteroletnia przerwa od zawodowego sportu. Przypomnijmy też, że Maciej Witan był reprezentantem Polski do lat 18 i 20.

Ilustracja
Maciej Witan był jednym z najbardziej obiecujących sanockich hokeistów. Czy afera dopingowa przekreśli jego karierę?

Niespodziewana obsada finału Pucharu Polski

Na zakończenie roku emocjonowaliśmy się tradycyjnymi finałami Pucharu Polski. Zmagania odbyły się na nowym Lodowisku imienia braci Nikodemowiczów w Bytomiu. W półfinałach GKS Katowice zmierzył się z KH Energą Toruń, a Re-Plast Unia Oświęcim walczyła z Comarch Cracovią. Faworytami byli katowiczanie i oświęcimianie. Mało kto spodziewał się innych rozstrzygnięć w półfinałowych pojedynkach. Życie napisało jednak piękny scenariusz i do finału awansowały „underdogi”. Torunianie po ofensywnym i emocjonującym widowisku pokonali GieKSę 5:4, a wicemistrzowie Polski w końcówce odrobili stratę do Unii, by w błyskotliwej serii rzutów karnych sięgnąć po triumf i zameldować się w finale. Decydujące starcie miało już inny przebieg od meczów półfinałowych. Emocji nie zabrakło, mniej było jednak goli i widowiskowej gry. Początkowy napór „Stalowych Pierników” przetrzymała Cracovia i po wyrachowanej grze sięgnęła po Puchar Polski, wygrywając 3:0. „Pasy” triumfowały w tych rozgrywkach po sześciu latach.


Któż przed rozpoczęciem się Pucharu Polski mógł przewidzieć taką obsadę finału? Ostatecznie, to trofeum powędrowało w ręce hokeistów Comarch Cracovii.
fot. Waldemar Buszta / Sportowe Karty.

Koniec misji Majkowskiego i powrót „Cara”

Krzysztof Majkowski przed objęciem swojego macierzystego klubu był postrzegany jako jedna z ikon tyskiego hokeja. Jako zawodnik zdobył z tyskim klubem pięć Pucharów Polski i jedno mistrzostwo. Po tym, jak z klubu zdecydował się odejść Andriej Gusow, Majkowski przejął po nim stery. Początek w jego wykonaniu był bardzo dobry i widać było, że tchnął w drużynę nowe życie. W ciężkim dla zespołu okresie zdołał utrzymać fotel lidera, wygrywając z mocną wtedy Re-Plast Unią Oświęcim czy ogrywając JKH GKS Jastrzębie bez kilku czołowych graczy i z wieloma młodzieżowcami w składzie. W swoim debiutanckim sezonie, dość szybko odprawił KH Energę Toruń w ćwierćfinale play-off, po czym rozgrywki przerwano, a jego drużynę obwieszczono mistrzami Polski. Problemy zaczęły się w drugim sezonie, kiedy to tyszanie już na początku przegrali Superpuchar Polski w meczu domowym. Ponadto, mieli oni doskonałą szansę w półfinale Pucharu Polski, gdyż również rozgrywali mecz u siebie, a jednak przegrali z Re-Plast Unią Oświęcim. W play-offach zaś ulegli Comarch Cracovii i byli zmuszeni do gry o brąz. Medal oczywiście zdobyli, ale z tego najmniej cennego kruszcu. W obecnym sezonie wydaje się, że nic nie wyszło po myśli tyskiego szkoleniowca. Nierówna forma i częstsze niż ostatnio porażki przelały czarę goryczy zarządu, który pożegnał się z nim, a w jego miejsce sprowadzono Andrieja Sidorienkę, czyli trenera który obrósł legendą w Oświęcimiu. To właśnie on zapoczątkował hegemonię Unii Oświęcim. W swoim dorobku ma trzy mistrzostwa Polski zdobyte z biało-niebieskimi. Ponadto z reprezentacją Białorusi udało mu się awansować do Elity. Niewątpliwie jest to świetny fachowiec, jednak czy nie jest już za późno na ratowanie sezonu w Tychach?

Sidorenko zastąpi Majkowskiego | Tychy.pl
Andriej Sidorienko cieszy się w naszym kraju ogromnym respektem. Czy trener znany z twardej ręki zaprowadzi tyszan na właściwe tory?

Najnowsze artykuły

Jak długo Bytom będzie wracał do gry? Przyglądamy się sytuacji BS Polonii

Redakcja

A więc (znów) „Święta Wojna”. Stawką finał fazy play-off

admin

Głodni tyszanie kontra odrodzone „Szarotki”. Kto awansuje do półfinału?

admin

Skomentuj