zklepy.pl
Image default

Chmielewski: Najważniejsza jest wygrana drużyny

Za nami dwa pierwsze tegoroczne finałowe mecze czeskiej ekstraligi z udziałem Arona Chmielewskiego w barwach HC Oceláři Trzyniec. Polski napastnik w obu spotkaniach przeciwko praskiej Sparcie zagrał w pierwszym ataku, wpisał się także na listę strzelców. Obie ekipy w pierwszych meczach solidarnie podzieliły się zwycięstwami: w Poniedziałek Wielkanocny lepsi okazali się być „Stalownicy”, wygrywając 4:1, jednak we wtorkowy wieczór musieli przełknąć gorycz porażki, bo to Sparta odniosła cenne zwycięstwo 2:1 w Werk Arenie. W piątek i sobotę finałowa rywalizacja przenosi się do Pragi.

zklepy.pl: – Po pierwszych dwóch meczach remisujecie ze Spartą. W pierwszym spotkaniu strzeliłeś bramkę, i chyba takie gole strzelane w finale smakują najbardziej…

Aron Chmielewski, reprezentant Polski i napastnik HC Oceláři Trzyniec: – Bramki czy asysty oczywiście smakują, jednak w play-offach najbardziej cieszy wygrana. W poniedziałkowym spotkaniu się udało, niestety we wtorek już nie. Gdybym strzelił bramkę, a przegralibyśmy mecz, mój gol nie miałby większego znaczenia. Najważniejsza jest wygrana drużyny. Wygraliśmy dziewięć meczów z rzędu w tegorocznych play-offach, nie udało się w dziesiątym spotkaniu. Ten moment musiał kiedyś nadejść, więc nie można zawieszać głowy, tylko trzeba jechać dalej.

W dwóch meczach finałowych we własnej hali jako pierwsi traciliście bramki. Z czego to wynikało?

Myślę, że mieliśmy dobry początek w pierwszych minutach drugiego meczu, stwarzaliśmy sobie sytuacje bramkowe, mieliśmy dużo z gry i być może w głowach pojawiła się myśl, że ten mecz może okazać się łatwym i uda się skutecznie postrzelać. I pewnie dlatego zbyt mocno się otworzyliśmy. Przeciwnik jednak nam pokazał, że też jest dobrym zespołem i niestety rozpoczęły się nasze problemy w grze defensywnej. Straciliśmy bramkę i bardzo szybko chcieliśmy odrobić straty. Liczyliśmy, że w trzeciej tercji zagramy podobnie jak w pierwszym meczu, gdy wszystko nam wychodziło, jednak to rywal zdobył drugiego gola.

W ogóle w tegorocznych play-offach niemal nie zdobywacie goli w pierwszych tercjach…

Chcemy grać cierpliwie i czekamy na swoje okazje. Nie chcemy dać przeciwnikowi wielu możliwości, i podobnie mieliśmy grac również przeciwko Sparcie. Niestety gdzieś nam się to posypało w drugim meczu finału. Z założenia nie chcemy strzelać za wszelką cenę goli w pierwszej tercji, skupiamy się na własnej grze i oczekiwaniu na szanse bramkowe, które prędzej czy później nadchodzą i potrafimy je wykorzystać.

Przed wami mecze w Pradze, ze Spartą w tym sezonie mieliście bardzo dobry bilans, a w praskiej O2 Arenie wygraliście dwa spotkania w rundzie zasadniczej…

Sezonu zasadniczego nie możemy porównywać do play-offów, to jest zupełnie inna gra, w sezonie w naszych wzajemnych meczach padało dużo goli, w play-offach z kolei o wynikach decyduje jedno trafienie. W pierwszym meczu potrzebowaliśmy dużo czasu, aby złamać praską defensywę, i przy odrobinie szczęścia udało nam się wyjść na prowadzenie. Jednak od początku wiedzieliśmy, że nie będą to takie spotkania, jak w sezonie zasadniczym. Trzeba grać mądrze, a we wtorkowym meczu tej mądrości w grze nam trochę zabrakło, nie pomogliśmy sobie też w grze w przewagach, stąd ta przegrana.

Tobie jednak Sparta powinna się dobrze kojarzyć, swoje pierwsze bramki w czeskiej ekstralidze strzeliłeś właśnie „Spartanom” w czeskiej stolicy. To plan na mecze wyjazdowe w Pradze – znów zdobyć tam gole i przywieźć przynajmniej jedno zwycięstwo?

Jedziemy tam wygrać, od chwili zakończenia wtorkowego meczu skupiamy się na najbliższym, trzecim spotkaniu. Ze swojej strony będę chciał jak najbardziej pomóc drużynie w ofensywie, a czy również w strzelaniu goli – to się okaże na lodzie. Kluczowe jednak będzie nastawienie. Wyruszymy tam z przekonaniem, że jesteśmy w stanie wygrać dwa mecze w Pradze.

Rozmawiał: Marcin Mońka.

Najnowsze artykuły

KH Energa chce iść za ciosem i zamknąć rywalizację w czterech meczach

Mikołaj Pachniewski

Gościński: Podhale to drużyna z jajami

admin

Trudna sytuacja JKH GKS Jastrzębie. Wierzą w odwrócenie losów

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj