Comarch Cracovia po raz drugi w tym sezonie pokonała JKH GKS Jastrzębie, tym razem wygrywając 2:1. Decydującą bramkę na swym koncie zapisał Dmitrij Ismagiłow, który w kapitalnym stylu pokonał Patrika Nechvátala.
Comarch Cracovia oraz JKH GKS Jastrzębie to jedyne dwie ekipy, które w tym sezonie miały okazję reprezentować Polską Hokej Ligę na arenie międzynarodowej. Nie da się ukryć, iż udział w tych rozgrywkach odbił im się czkawką. Mimo wielu okazji do regeneracji i uporania się ze swoimi problemami, podopieczni Róberta Kalábera wciąż nie potrafią wejść na właściwy tor. Po udziale w półfinale Pucharu Kontynentalnego z odpowiedniej ścieżki wypadły także „Pasy”, na niekorzyść których działa dodatkowo absencja Damiana Kapicy.
To gospodarze od początku starali się narzucić warunki swym rywalom. Pierwsza naprawdę groźna akcja była jednak dziełem przyjezdnych. Po pięciu minutach spotkania Frenks Razgals wystawił krążek Dominikowi Jaroszowi, lecz wychowanek Jastrzębskiego Klubu Hokejowego trafił wprost w Dienisa Pieriewozczikowa. Z kolei minutę później krążek fartownie znalazł pod bramką Artūrsa Ševčenkę, ale i ten nie był w stanie pokonać rosyjskiego golkipera.
Na odpowiedź „Pasów” nie musieliśmy długo czekać. W ósmej minucie tuż po wygranym wznowieniu Martin Dudaš wypalił z nadgarstka na bramkę Patrika Nechvátala, a krążek zatrzymał się jedynie na słupku. Natomiast w dziesiątej minucie Maciej Urbanowicz popędził sam na bramkę Pieriewozczikowa, lecz nie zaskoczył bramkarza gospodarzy. Chwilę później Razgals wystawił jednak krążek Kamilowi Górnemu, a ten huknął od razu w światło bramki i świętował pierwszego w tym meczu gola.
Niedługo później jastrzębianie stanęli przed szansą do gry w przewadze. Więcej pożytku mogła ona przynieść jednak hokeistom… Cracovii. Pavlovs popełnił fatalny błąd przy wyprowadzaniu krążka, lecz Sebastian Brynkus nie wykorzystał tego prezentu. Łotewski center dał zaznaczył swą obecność w końcówce tej odsłony, kiedy ostro zaatakował Martina Dudaša. Kapitan „Pasów” zszedł wówczas poturbowany do szatni, a sędziowie nie zdecydowali się przyznać wykluczenia. W ostatnich sekundach Egils Kalns także miał swą szansę oko w oko z Pieriewozczikowem, ale nie zdołał podwyższyć prowadzenia swego zespołu.
Druga tercja nie obfitowała już w tak wiele emocji, za to przyniosła wyrównanie gospodarzy. W jej końcowych minutach otrzymali oni okazję do gry w przewadze i skutecznie ją wykorzystali. Aleš Ježek świetnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu i dobił krążek pod poprzeczkę bramki Nechvátala.
Przez znaczny okres spokojny przebieg miało także ostatnie dwadzieścia minut spotkania. W 53. minucie golem mógł zakończyć się strzał Kasperlíka, lecz czeski napastnik ostemplował jedynie słupek. Szczególnie gorąco zrobiło się, gdy jastrzębianie byli zmuszeni do bronienia się trzema zawodnikami. Kiedy wydawało się, że hokeiści dowodzeni przez trenera Kalábera wyszli z opresji, decydujący cios zadał Dmitrij Ismagiłow. Rosyjski hokeista przeprowadził popisową akcję, zwieńczoną golem przesądzającym o zwycięstwie.
W niedzielę rozpocznie się ostatnia przed reprezentacyjną przerwa kolejka PHL. Krakowianie otrzymają okazję do odpoczynku, z kolei mistrzowie Polski podejmą u siebie GKS Tychy.
Comarch Cracovia – JKH GKS Jastrzębie 2:1 (0:1, 1:0, 1:0)
0:1 – Kamil Górny – Frenks Razgals (9:34),
1:1 – Aleš Ježek – Jakub Šaur (37:26, 5/4),
2:1 – Dmitrij Ismagiłow – Jewgienij Bodrow (56:19).
Cracovia: Pieriewozczikow – Gula, Šaur; Ježek, Shirley, Němec – Dudaš, Müller; Ismagiłow, Bodrow, Popiticz – Karlsson, Kinnunen; Brynkus, Jacenko, Csamangó – Gosztyła; Kamiński, Bezwiński, Augustyniak.
Trener: Rudolf Roháček.
JKH GKS: Nechvátal – Bryk, Górny; Kasperlík, Rác, Kalns – Kamienieu, Ē. Ševčenko; Urbanowicz, Pavlovs, Razgals – Kostek, Gimiński; Ł. Nalewajka, Jarosz, R. Nalewajka – Horzelski; A. Ševčenko, Płachetka, Pelaczyk.
Trener: Róbert Kaláber.