JKH GKS Jastrzębie pokonał po raz drugi KH Energę Toruń, tym razem 5:3. Spotkanie obfitowało w ostre starcia, czasem nawet chamskie, a także bardzo kontrowersyjne decyzje arbitrów. Nie zabrakło także bójki. Dla ekipy znad czeskiej granicy to połowa drogi do awansu do półfinału.
Poniedziałkowy mecz od początku układał się pod dyktando miejscowych hokeistów. Jastrzębianie byli bardziej agresywni i zdeterminowani. Długo jednak nie mogli znaleźć sposobu na Antona Svenssona. Pomocną dłoń wyciągnęli do nich torunianie, którzy raz po raz lądowali na ławce kar. O ile pierwsze osłabienie goście wybronili to dwa kolejne kończyli ze straconym golem. Najpierw w 15. minucie popisową akcję strzałem do pustej bramki zwieńczył Roman Rác, a w 17. minucie Słowak perfekcyjnie obsłużył Macieja Urbanowicza, który tylko dostawił łopatkę kija.
Wprawdzie przyjezdni mogli złapać kontakt jeszcze przed przerwą, ale doskonałej okazji nie wykorzystał Szymon Maćkowski, który nie trafił w krążek, gdy miał przed sobą pustą bramkę.
Od początku drugiej tercji to jednak goście rzucili się do ataku. Co rusz niepokoili oni Vilho Heikkinena, ale ten bronił ze stoickim spokojem. W 29. minucie prowadzenie podwyższyli miejscowi. Nie obyło się jednak bez skandalu, bo sędziowie podyktowali rzut karny i całkowicie zignorowali prośby toruńskiego boksu o sprawdzenie tej sytuacji na wideo. Tym bardziej, że można było mieć wątpliwości, czy zagranie Albina Thyniego Johanssona przekroczyło przepisy.
To podziałało jednak na „Stalowe Pierniki” niczym płachta na byka. Już 58 sekund później odpowiedział Mateusz Zieliński, uderzając z bekhendu. W 36. minucie było już 3:2, bo w przewadze „huknął” Mikko-Matti Paakola, niczym Aleksandr Owieczkin. Natomiast 53 sekundy później, po kapitalnej indywidualnej akcji, wyrównał Robert Arrak. Po jego strzale krążek odbił się jeszcze od poprzeczki i Heikkinen nie miał nic do powiedzenia.
Wydawało się, że na 3. tercję obie ekipy wyjdą przy remisie 3:3, ale na 13 sekund przed drugą przerwą precyzyjnym strzałem tuż nad barkiem Svenssona popisał się Bagin i znów JKH prowadziło. W trzeciej odsłonie goście musieli postawić wszystko na jedną kartę, ale od 46. minuty znów musieli odrabiać 2 gole, bo po zagraniu Hannu Kuru krążek odbił się od łyżwy Johanssona i wpadł do toruńskiej bramki.
Okazja do złapania kontaktu, a nawet wyrównania nadeszła jednak, gdy sędziowie odesłali do szatni Szymona Kiełbickiego za atak na głowę rywala. Dodatkowo napastnik gospodarzy otrzymał też karę meczu za bójkę z Jesperem Henrikssonem. Gościom jednak ta przewaga całkowicie nie poszła po myśli i wciąż było 5:3. Czas uciekał, a wynik się nie zmieniał. W końcówce przyjezdni wycofali bramkarza, ale i to posunięcie nie sprawiło, że krążek wpadł do bramki Heikkinena po raz czwarty. Gospodarze także nie zdołali posłać „gumy” do pustej bramki i spotkanie zakończyło się wynikiem 5:3.
JKH GKS Jastrzębie – KH Energa Toruń 5:3 (2:0, 2:3, 1:0)
1:0 – Roman Rác – Martin Kasperlik, Emil Bagin (14:11),
2:0 – Maciej Urbanowicz – Roman Rác, Martin Kasperlik (16:37, 5/4),
3:0 – Emil Bagin (28:17, rzut karny),
3:1 – Mateusz Zieliński – Szymon Maćkowski (29:15),
3:2 – Mikko-Matti Paakola – Jesper Herniksson, Mikołaj Syty (35:48, 5/4),
3:3 – Robert Arrak (36:41),
4:3 – Emil Bagin – Roman Rác (39:47),
5:3 – Hannu Kuru (43:04).
Stan rywalizacji: 2:0 dla JKH GKS Jastrzębie.
Kolejny mecz: w czwartek o 18:30 w Toruniu.
JKH: Heikkinen – Ronkainen, Makela; Pulkkinen, Kuru, Kaleinikovas – Żurek, Bagin; Kasperlik, Rac, Petras – Górny, Załamaj; Urbanowicz, Kiełbicki, Kamiński; Kunst, Blomberg; R. Nalewajka, Ł. Nalewajka, Zając.
KH Energa: Svensson – Henriksson, Lawlor; Maćkowski, Syty, Baszyrow – Svars, Zieliński; Arrak, Embich, Paakola – A. Johansson, Jaworski; Fjodorovs, M. Kalinowski, Worona – Gimiński; Kogut, Prokurat.
fot. JKH.pl