Tauron Re-Plast Unia Oświęcim pokonała w drugim meczu półfinałowym 4:2 GKS Tychy. Spotkanie to obfitowało w wiele emocjonujących wydarzeń. Kropkę nad „i” w tym spotkaniu postawił Krystian Dziubiński, który wykorzystał błąd tyskiej obrony i pokonał bramkarza w sytuacji sam na sam.
We wczorajszym meczu, biało-niebiescy wygrali 4:2 i po dwóch spotkaniach to oni prowadzą w serii do czterech zwycięstw. W drugim meczu było jednak już nieco trudniej niż w tym pierwszym.
– Dobrze dziś zaczęliśmy. Mecz jednak z naszej strony był nieco ospały, ale wszystko skończyło się na naszą korzyść więc jesteśmy bardzo zadowoleni – powiedział kapitan biało-niebieskich.
Sędziowie nie uznali gola Krystiana Dziubińskiego, gdyż ich zdaniem kapitan gospodarzy skierował krążek do ręką. Po analizie wideo gra była kontynuowana, a wynik pozostał bez zmian. To wywołało jednak spore kontrowersje.
– Ja widziałem, że krążek jest odbity i leciał mi w twarz więc po prostu instynktownie się osłaniałem. Krążek trafił w mój bark, a potem sam nie wiedziałem gdzie on jest więc obróciłem się wokół własnej osi. Z tego co mówili mi koledzy, guma jeszcze odbiła się od bramkarza i dopiero wpadła do bramki. Nie rozumiem więc czemu ten gol miałby być nieuznany. Nie kierowałem krążka do bramki, ani nie trafiłem czysto ręką w niego. Federacja musi sprecyzować te przepisy, bo ostatnio widziałem w meczu w Krakowie, strzał Alana Łyszczarczyka po którym krążek odbił się od ręki Damiana Kapicy i wpadł do bramki. Gol został czysto uznany. Też nie miał świadomości, po prostu stał pod bramką. W dzisiejszym meczu bramkarz miał jeszcze okazję na interwencję, ale niefrasobliwie nie złapał tego. Więc wydaje mi się, że to nie była korzystna decyzja sędziów. Tych decyzji w jedną i drugą stronę było mnóstwo. My jednak musimy grać dalej i o tym zapomnieć – stwierdził środkowy Tauron Re-Plast Unii Oświęcim.
Arbitrzy tego spotkania po analizie wideo wytłumaczyli zawodnikom dlaczego gol nie został uznany. Jednak to nie do końca przekonało zawodników gospodarzy.
– Sędzia tłumaczył, że jeśli jest kontakt krążka z ręką, bramkarz, bramka to gol nie może być uznany. Tak jak mówię, rozumiem jakbym skierował tę gumę do bramki jak Diego Maradona, ale to było przypadkowe trafienie. Każdy widział że ja się tylko odwracałem. Bramkarz miał okazję to złapać – ocenił popularny „Dziubek”.
Mimo wielu przeciwności, oświęcimianie zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W drugim meczu półfinałowym sędziowie dwukrotnie nie uznali bramki dla gospodarzy. To mogło ich podłamać, jednak udało im się pozostać skupionym do końcowej syreny.
– Gra będzie się coraz bardziej zazębiała. Będą decydowały przewagi. Przy nieuznanej bramce Teddy’ego Da Costy, to ja tej sytuacji osobiście nie widziałem, ale Teddy wykonał jakiś ruch kijem w stronę przeciwnika, kij mu wypadł. Może i słusznie że sędziowie się naradzili. Po to jest ich czterech, żeby rozmawiać. Wydaje mi się jednak, że ta decyzja była prawidłowa. Tak jak mówiłem tych decyzji było mnóstwo w obie strony. Tak samo tyszanie będą mieli pretensje jak i my. Mecz się skończył i musimy o tym zapomnieć i iść dalej – zaznaczył kapitan biało-niebieskich.
Oświęcimianie wzorowo wykonali swój obowiązek, który zakładał zwycięstwo w dwóch meczach domowych. Teraz jednak będą musieli sprostać wyzwaniu w meczach wyjazdowych. Ewentualne zwycięstwo w trzecim meczu półfinałowym da im ogromny zastrzyk motywacji i znacznie przybliży ich do wymarzonego finału.
– Dopóki nie wygramy kolejnych dwóch meczów to zawsze będzie coś do poprawy. Nigdy nie ma idealnego meczu. Jeśli nie wygramy w czterech meczach to tym bardziej będzie coś co można poprawić – zakończył Krystian Dziubiński.