Niesamowita seria Re-Plast Unii Oświęcim trwa dalej. Biało-niebiescy w piątek pokonali KH Energę Toruń 4:0, a dwie bramki dla Unii zdobył Krystian Dziubiński. Kapitan oświęcimskiego zespołu przyznał, że jego zespół zagrał bardzo zdyscyplinowanie, a on sam gra dla drużyny i czeka na swoje okazje.
Oświęcimianie po znakomitym taktycznie meczu, wygrali 4:0 z KH Energą Toruń na wyjeździe. Dla biało-niebieskich mecz w Toruniu był bardzo trudny, bowiem musieli oni sobie radzić grając w zaledwie trzy ataki i dwie pary obrońców. Powodem takiej sytuacji były kontuzje i wirus, który rozprzestrzenił się w oświęcimskiej szatni. Wobec takich braków kadrowych, Unia musiała zagrać doskonale taktycznie.
– Był to bardzo zdyscyplinowany mecz – bez kar. Wiedzieliśmy, że cały mecz będziemy się bronić. Graliśmy w osłabionym składzie, przez co założenie było takie, żeby mieć krótkie zmiany, ale być cały czas skoncentrowanym. Nastawienie przez meczem było takie, samo jak przed każdym innym. Musieliśmy po prostu zagrać bardziej uważnie, uważać na to, co robimy i być ostrożnym z krążkiem – rozpoczął napastnik Re-Plast Unii, Krystian Dziubiński.
Pierwsza tercja piątkowego spotkania nie przyniosła żadnej bramki. Oba zespoły grały dość zachowawczo, a torunianie bili głową w szczelny, oświęcimski mur. Mecz ożywiła dopiero bramka Krystiana Dziubińskiego z 24. minuty. Wtedy na lodzie zaczęło się więcej dziać, choć kolejne bramki wpadły dopiero w trzeciej tercji.
– W tej pierwszej tercji sytuacji trochę tam było, bramkarze mieli coś do obrony. Później, jak wpadła bramka to zmienił się obraz gry. Torunianie zdecydowanie nas później przycisnęli, ale też z tego powodu, że mieliśmy daleko do boksu i ciężko nam było się zmienić – wyjaśnił kapitan biało-niebieskich.
Wydawało się, że torunianie w trzeciej tercji rzucą wszystko na szalę i wykorzystają zmęczenie oświęcimian, doprowadzając do wyrównania. Tak się jednak nie stało. Biało-niebiescy skrzętnie wyczekali na błędy rywala i niczym bokser wyprowadzili kolejne ciosy, które posłały rywala na deski.
– Oni musieli zagrać va-banque. Ciężko się gra z drużyną, która cały czas stoi i się broni, czekając na kontry. Ciężko jest wtedy coś rozgrywać, nie zawsze w danym dniu to wychodzi. My po prostu wykorzystaliśmy, to co mogliśmy wykorzystać – analizował wychowanek nowotarskiego Podhala.
Wobec kontuzji i chorób czołowych zawodników, szansę do pokazania dostali zawodnicy z rezerw Unii. W oświęcimskim boksie widać było jednak zaangażowanie całego zespołu, jak i wielką radość po zdobytych golach. Dobra atmosfera w szatni to jeden z czynników, który pomaga biało-niebieskim odnosić zwycięstwa mimo osłabień.
– Doszło do nas kilku młodszych chłopaków z drużyny z MHL. Dobrze się wkomponowali i bardzo dobrze walczyli, wydaje mi się, że jest to dobry prognostyk na przyszłość – mówił doświadczony napastnik.
33-letni napastnik po słabszym początku sezonu, notuje coraz lepsze mecze. Dość powiedzieć, że w ostatnich trzech meczach zdobył cztery bramki, co stanowi połowę jego dorobku w tym sezonie. Ostatnimi meczami „Dziubek” zamknął jednak usta krytykom, ciężko harując na lodzie.
– Gra się dla drużyny, czeka się na swoje momenty i po prostu się strzela. Trzeba czekać na swoje szanse i przychodzi taki dzień, że można pomóc drużynie, a jak nie idzie to pomaga się innym chłopakom, żeby strzelali. Wydaje mi się, że ostatnio coś powpadało i jest już lepiej – stwierdził Dziubiński.
Oświęcimianie mają za sobą osiem zwycięstw z rzędu, wygrywając ze wszystkimi drużynami ligi po kolei. W ostatnich dniach czekała ich spore obciążenie, bowiem mecze rozgrywali na trzy formacje. Czy zwycięstwa mimo sporych osłabień cieszą podwójnie?
– Nie patrzymy, czy to jest seria. Koncentrujemy się bardziej na sobie, na naszym zdrowiu i regeneracji – żeby na kolejny mecz wyjść jak najbardziej na świeżo po tym, jakie mamy obciążenie – oznajmił „Dziubek”.
Biało-niebiescy w niedzielę pauzują, a kolejny mecz rozegrają dopiero 19 listopada. Oświęcimianie z niecierpliwością wypatrywali przerwy od ligowych pojedynków. Otrzymali od swoich trenerów kilka dni wolnego, po których wrócą do treningów. Dla kapitana Re-Plast Unii nie będzie jednak czasu na odpoczynek, bowiem weźmie on udział w zgrupowaniu reprezentacji Polski.
– Jadę na reprezentację, więc w poniedziałek muszę stawić się w Katowicach. Chłopaki mają pewnie kilka dni wolnego i potem wrócą do jakiegoś mikrocyklu – powiedział nam Dziubiński.
Trener Robert Kalaber na to zgrupowanie powołał sporą grupę młodych zawodników, którzy po raz pierwszy otrzymają swoją szansę w biało-czerwonych barwach. Turniej w Estonii będzie stanowić prawdziwy przegląd wojsk. Czy wobec tego gra naszej reprezentacji będzie się znacząco różnić?
– Nie zmieni się dużo. Chłopaki może jeszcze bardziej będą walczyć i gryźć lód. Będą chcieli się pokazać trenerowi i trzeba będzie to zrozumieć, że czasami będziemy mieć większy przerost ambicji nad umiejętnościami, ale serca tej drużynie narodowej nie powinno zabraknąć. To nie ma znaczenia, która kadra będzie grać – choćbyśmy mieli trzy garnitury to gra będzie wyglądać tak samo – przyznał etatowy reprezentant Polski.
Polacy w towarzyskim turnieju Baltic Cup zmierzą się z: Łotwą, Litwą i Estonią. Dla biało-czerwonych szczególnym wyznacznikiem powinno być starcie z Litwinami, którzy będą naszym rywalem na mistrzostwach świata, które na przełomie kwietnia i maja odbędą się w Katowicach.
– Jedziemy się po prostu ograć. Trener chce znaleźć i wytypować zawodników pod kątem mistrzostw świata. Ma już swoją koncepcje na pierwsze dwie formacje, szuka teraz hokeistów do trzeciej i czwartej piątki. Musi teraz po prostu wyselekcjonować, tych którzy nadają się charakterem i będą spełniać odpowiednią rolę w drużynie, i tę rolę zaakceptują – zakończył „Dziubek”.