Zagraniczni zawodnicy reprezentujący kluby Kontynentalnej Hokejowej Ligi nie chcą reprezentować klubów z krajów agresorów, którzy za naszą wschodnią granicą dokonują bezsensownego rozlewu krwi. W ostatnich dniach obserwujemy masowe odejścia stranieri z rozgrywek, które powszechnie były uważane za drugą najsilniejszą ligę na świecie. Według terminarza, już wkrótce KHL miała wejść w decydującą fazę zmagań.
Od początku bieżącego miesiąca, na opuszczenie swych drużyn zdecydowało się już czternastu hokeistów. Najboleśniejszych strat doznała ekipa Saławata Jułajewa Ufa, z którą pożegnało się aż sześciu graczy. Są to Finowie: Markus Granlund, Juha Metsola, Teemu Hartikainen i Sakari Manninen, Duńczyk Philip Larsen, a także Kanadyjczyk legitymujący się białoruskim paszportem – Geoff Platt.
Pozostali zawodnicy, którzy zdecydowali się na podobny krok to: Shane Prince (Awtomobilist Jekaterynburg), Nick Shore, Harri Säteri, Jyrki Jokipakka (wszyscy Sibir Nowosybirsk), Juho Olkinuora (Mietałłurg Magnitogorsk) oraz Lucas Wallmark i Joakim Nordström (obydwaj CSKA Moskwa).
To niejedyny poważny cios, jaki w ostatnich dniach spotkał te rozgrywki. Wcześniej informowaliśmy już o fakcie, iż z udziału w dalszej części kampanii zrezygnował Jokerit oraz Dinamo Riga.
1 marca rozpoczęła się faza play-off KHL. Bez wątpienia, absencja takich zawodników znacznie nadszarpnie poziom sportowy dalszej rywalizacji, a śmiało można spodziewać się, iż w ślad za nimi ruszą kolejni gracze. W obliczu panującej sytuacji, ich decyzja jest jednak jak najbardziej słuszna.
1 komentarz
Niech ich zastąpią graczami z Korei płn