zklepy.pl
Image default

Finał stawką w derbach. Kto powalczy o złoto?

Już dziś rozpocznie się pierwsze spotkanie półfinałowe. GKS Katowice podejmie na własnym terenie GKS Tychy. Dojdzie więc do arcyciekawego pojedynku derbowego. Zdaniem wielu, jest to przedwczesny finał. Która drużyna wyjdzie zwycięsko z tej konfrontacji? O tym przekonamy się w niedalekiej przyszłości.

Chwilo, trwaj!

Katowiczanie mają za sobą świetny sezon zasadniczy. Do drużyny po latach powrócił Jacek Płachta, który zachęcił do gry w Katowicach dobrze znanych mu zawodników. Ten zabieg można śmiało uznać za udany. Szczególną uwagę przykuwali w obecnej kampanii zawodnicy z pierwszej formacji. Tercet Wronka-Pasiut-Fraszko, był niewątpliwie najskuteczniejszy i najgroźniejszy w naszej lidze, o czym jasno świadczą liczby. Cała trójka zakończyła sezon wśród pięciu najskuteczniejszych zawodników Polskiej Hokej Ligi. Przed sezonem dołączył również John Murray, który w ciężkich dla zespołu sytuacjach zamienia się w mur trudny do przebicia dla rywali.

Katowiczanie muszą jednak mieć się na baczności. Już w grudniu wpadli w mocny dołek. Uchodzili wówczas za faworytów do zwycięstwa w Pucharze Polski, ale przegrali już w półfinale. Musieli więc obejść się smakiem. Mimo pojedynczych turbulencji podczas lotu na fotel lidera sezonu zasadniczego, nie można mieć większych zastrzeżeń co do postawy hokeistów GieKSy. 

John Murray mimo wieku pokazał, że nadal chce i potrafi być czołowym bramkarzem naszej ligi. W razie najgorszego scenariusza, gotów zastąpić jest go Maciej Miarka, który mimo niewielu występów, poczynił progres. Na pochwałę zasługuje też cała katowicka defensywa. GKS Katowice to jedyny zespół, który stracił mniej niż sto goli. Mianowicie: zaledwie 85 bramek w 40 meczach sezonu zasadniczego. Szyki obronne z Johnem Murrayem w bramce to solidny punkt katowickiej drużyny.

W play-offach bez większych kłopotów udało im się przejść Zagłębie Sosnowiec. W pierwszym meczu nie pozostawili rywalom większych złudzeń pokonując ich aż 6:1. W drugim meczu jednak musieli przełknąć gorycz porażki, kiedy to sosnowiczanie pokonali ich przy Korfantego 2:3. Po wyrównanym meczu w Sosnowcu, katowiczanie znów objęli prowadzenie w rywalizacji, którego nie oddali już do końca. Na zakończenie serii udało im się pokonać podopiecznych Grzegorza Klicha aż 9:1.

Świetnie w tych play-offach pokazali się zawodnicy z niższych formacji jak Patryk Krężołek (5 goli, 2 asysty), Mateusz Michalski (3 gole, 3 asysty) czy Mateusz Bepierszcz (6 asyst). Zespół lidera tabeli pokazał, że nie opiera swojej gry na pierwszym ataku, ale ma do dyspozycji świetnych zawodników w całym składzie. W półfinale zabraknie jednak Aleksandra Jakimienki, który był mocnym punktem w defensywie. Powód jego odejścia jest wszystkim dobrze znany, jednak jakościowo zespół nieco straci na tym rozstaniu.

Celem pokonanie kolejnego faworyta

Nie będziemy oryginalni jeśli nie powiemy, że to katowiczanie są faworytem do gry w finale. Trzeba jednak pamiętać, że wielu ekspertów wymieniało Comarch Cracovię jako faworyta do złota, a odpadli po walce właśnie z trójkolorowymi. W trakcie sezonu stery drużyny objął Andriej Sidorienko i mimo tego, że miał stosunkowo niewiele czasu na przygotowanie drużyny do play-offów, to spisał się znakomicie czego dowodem jest awans do półfinału.

Przede wszystkim drużyna pod wodzą nowego trenera zachowuje się inaczej na lodzie. Widać ten hokejowy pazur, a zawodnicy realizują założenia utytułowanego szkoleniowca. Do ideału jednak nadal jest daleko. Tyszanie mają komfortową sytuację jeśli chodzi o obsadę bramki. Tomáš Fučík jest w świetnej formie, Kamil Lewartowski jest wartościowym zmiennikiem, a w razie potrzeby do gry można wystawić Mathiasa Israelssona. 

Problemy w trakcie obecnej kampanii tkwiły przede wszystkim w defensywie. Tyszanie tracili mnóstwo goli na własne życzenie. Andriej Sidorienko chciał nawet ściągnąć kogoś na ostatnią chwilę by wzmocnił linię obrony, ale nie znalazł nikogo wartościowego na rynku transferowym. Musiał więc zadowolić się obecnym stanem posiadania.

Nie lepiej było w ofensywie. Trójkolorowi grali w kratkę, a lepsze mecze przeplatali z tymi gorszymi. Tyscy napastnicy mieli problem ze skutecznością, który z czasem został zażegnany, a Christian Mroczkowski i Alexander Szczechura znów znaleźli się wysoko w punktacji kanadyjskiej. Zawodzili jednak zawodnicy ze wschodu, w których pokładano wielkie nadzieje. Prawdziwym sprawdzianem dla nich miały być właśnie mecze z Comarch Cracovią w ćwierćfinale.

Tyszanie przed pierwszym meczem w play-offach byli stawiani raczej na straconej pozycji. Mało kto wierzył w to, że mogą ograć oni taki klub jak ten spod Wawelu. Tym bardziej, że włodarze „Pasów” zdecydowali się wzmocnić skład kilkoma zawodnikami na chwilę przed zamknięciem okna transferowego. Po pierwszym meczu tyscy kibice i inne osoby blisko związane z hokejem nabrali wiary w to, że tyszanie mogą sprawić niespodziankę. Pierwsze spotkanie padło ich łupem i wygrali w Krakowie 3:2. W drugim pojedynku musieli uznać wyższość zdobywców Pucharu Polski. Kluczowe okazały się dwa mecze w Tychach, które trójkolorowi wygrali. Do Krakowa pojechali więc po przerwie pełni wiary w to, że mogą to szybko zakończyć. Po dobrym, lecz przegranym meczu rywalizacja wróciła do Tychów i to tam zakończyła się ta seria.

Jak już pisaliśmy, kłopoty były przede wszystkim w polu. Z czasem jednak zawodnicy zrobili ogromny postęp. Marek Biro z niepewnego obrońcy stał się mocnym punktem zespołu. Można na nim polegać przy rozbijaniu ataków. Dobrze ostatnio radzi sobie także Grigorij Żełdakow, który dysponuje dobrym przeglądem pola i jest bardzo pożytecznym zawodnikiem w strefie ataku. Po kiepskim sezonie zasadniczym w końcu z formą odpalił Jegor Fieofanow. W sześciu meczach ćwierćfinałowych jego dorobek to 6 punktów za 3 gole i 3 asysty, co czyni go najskuteczniejszym zawodnikiem GKS-u Tychy ex aequo z Christianem Mroczkowskim.

Wyrównane pojedynki

W tej rywalizacji ogromne znaczenie ma to kto gra na własnym lodzie. Obie drużyny mierzyły się ze sobą pięciokrotnie. Trzy razy zwyciężali katowiczanie i dokonali tej sztuki tylko na własnym lodzie. Z racji tego, że hokeiści GieKSy zajęli pierwsze miejsce w ligowej tabeli, to oni rozegrają więcej meczów domowych w tej serii, dzięki czemu są w lepszej sytuacji. Jak jednak pokazał zeszły sezon w walce o brąz, trójkolorowi potrafią wygrywać w Satelicie.

Kluczowe postacie

GKS Tychy:

Tomáš Fučík (6 meczów, 93,8% skuteczności interwencji, 2,05 GAA)

W Polskiej Hokej Lidze ze świecą szukać zespołu, który dysponowałby bramkarskim tercetem na tak wysokim poziomie. Między słupkami GKS-u Tychy obroniłyby się kandydatury zarówno Tomáša Fučíka i Mathiasa Israelssona, jak i Kamila Lewartowskiego. Miejsce jest jednak tylko jedno i na dobre zajął je czeski golkiper, który tylko potwierdza swoją dobrą opinię, jaką wypracował sobie nad Wisłą. W bezpośrednim pojedynku z Dienisem Pieriewiozczikowem więcej zwycięstw zainkasował Tomáš Fučík. Teraz będzie musiał być lepszy od Johna Murraya, który w Tychach cieszy się niemałą sympatią.

Jegor Fieofanow (6 meczów, 3 gole, 3 asysty)

Rosjanin rodem z Moskwy był w zeszłym sezonie jednym z najjaśniejszych punktów KH Energi Toruń, lecz w piwnym mieście nie potrafił w sezonie zasadniczym nawiązać do swych indywidualnych osiągnięć, jakie prezentował w grodzie Kopernika. W fazie play-off wyrosnął jednak na bardzo ważną postać trójkolorowych, o czym świadczą nie tylko liczby. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, iż jego wyrównująca bramka z szóstego meczu przeciwko Comarch Cracovii była nie mniej ważna, co złote trafienie Christiana Mroczkowskiego. Do tamtej pory to „Pasy” zdawały się być stroną przeważającą. Fieofanow zrobił jednak różnicę i to tyszanie cieszyli się z awansu do półfinału.

Christian Mroczkowski (6 meczów, 3 gole, 3 asysty)

Wydawało się, że popularny „Mroczek” był zawodnikiem jednego sezonu, bowiem ten debiutancki w jego wykonaniu był wręcz fantastyczny, choć w kolejnym obniżył już loty. Pokazał jednak że to nie był jednorazowy wyskok i potrafi nadal wiele dać swojej drużynie. Kanadyjczyk z polskim paszportem charakteryzuje się dobrym podaniem i celnym strzałem. Niejednokrotnie chce brać grę na swoje barki, co przynosi skutek, jak choćby w ostatnim meczu ćwierćfinałowym z Comarch Cracovią, gdzie Mroczkowski sam zabrał się z krążkiem i mocnym strzałem z nadgarstka tuż nad lodem umieścił go w bramce. Dobrze odnajduje się w tercecie z Alexandrem Szczechurą i Michaelem Cichym. Widać, że prezentowany przez nich kanadyjski styl gry pomaga im w rozgrywaniu akcji.

GKS Katowice:

John Murray (5 meczów, 92,4%, 2,44 GAA)

Miano najlepszego bramkarza sezonu zasadniczego zobowiązuje. O ile starcie z Zagłębiem Sosnowiec nie było wielkim testem dla „Jaśka Murarza”, tak w rywalizacji ze swoim byłym pracodawcą będzie on musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. Po poprzednim sezonie, który był jego ostatnim rokiem spędzonym w Tychach, wielu postawiło już na nim krzyżyk. Świetne występy w reprezentacji, które przełożył następnie na rozgrywki klubowe pokazują jednak, że wciąż stać go na wiele.

Maciej Kruczek (5 meczów, 3 gole, 1 asysta)

Utalentowanych ofensywnych obrońców w naszej lidze nigdy zbyt wiele. Od lat do czołówki na tej pozycji należy Maciej Kruczek. W tyskiej ekipie sporo ofensywnych zapędów przejawiają chociażby Bartłomiej Pociecha czy Jason Seed, lecz to 34-latek z Krynicy-Zdroju wydaje się być bardziej kompletnym hokeistą. Kiedy zawodzą napastnicy, języczek u wagi potrafi przechylić jedno mocne uderzenie z dystansu, bądź też indywidualna akcja gracza odpowiedzialnego za destrukcję. Kruczek jest w stanie to zapewnić.

Grzegorz Pasiut (41 meczów, 23 gole i 33 asysty)

Doświadczony napastnik rozgrywa znakomity sezon w barwach katowickiej GieKSy. Z Bartłomiejem Fraszką i Patrykiem Wronką rozumieją się niemal bez słów. Na ich tercet mamy jedno określenie – samograj. Potrafią oni wyczarować coś z niczego. Pasiut jest typem zawodnika, który dużo widzi. Podejmuje dobre decyzje o strzale czy podaniu. Potrafi ładnie i mocno przymierzyć z nadgarstka co czyni go istotnym elementem w układance Jacka Płachty. 34-letni środkowy charakteryzuje się też niecodzienną techniką dzięki czemu bywa nieprzewidywalny dla obrońców rywala.

Najnowsze artykuły

Zasłużeni finaliści. Panujący mistrz czy 20-letni pretendent?

Redakcja

A więc (znów) „Święta Wojna”. Stawką finał fazy play-off

admin

Powtórka z rozrywki. Czy JKH weźmie rewanż za ubiegłoroczny ćwierćfinał?

Skomentuj