GKS Katowice przegrał premierowy mecz na otwarcie Champions Hockey League z Rögle BK 4:5. Było bardzo blisko o sensację, jednak zeszłoroczni triumfatorzy w tych rozgrywkach pokazali się ze świetnej strony w trzeciej tercji i to oni zdobyli trzy punkty.
Katowiczanie przez pewien czas prowadzili już 3:1. O wszystkim jednak przesądził początek trzeciej tercji spotkania, w której to szwedzcy hokeiści wrzucili drugi bieg i dali na Jantorze pokaz skuteczności. Gra podopiecznych Jacka Płachty mogła się jednak podobać.
– Zagraliśmy dobre 40 minut. Trzecia tercja w naszym wykonaniu była jednak bardzo słaba. Przed meczem każdy z nas wziąłby wynik 4:5 z takim rywalem w ciemno. Jest ogromny niedosyt. Byliśmy w stanie urwać jakieś punkty, może nawet pokusić się o zwycięstwo – ocenił strzelec jednej z bramek. – Siły myślę, że były cały czas. Dopóki graliśmy systemem i trzymaliśmy się założeń taktycznych to wyglądało to dobrze. Niestety pogubiliśmy się i nic z tym już nie zrobimy. Po prostu trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość – dodał.
Wielu kibiców i ekspertów wskazywało, iż to właśnie zawodnicy z Angelholm są zdecydowanym faworytem do zwycięstwa. Hokeiści GieKSy udowodnili jednak, że nie należy ich skreślać z góry.
– Myślę, że pokazaliśmy całej Europie, że ten hokej nie wygląda tak źle jak się o nim mówi. Zwłaszcza mowa tu polskich zawodnikach, choć cała drużyna zagrała super. Zawsze ci polscy zawodnicy schodzą gdzieś na boczny tor, więc myślę że dziś pokazaliśmy się z dobrej strony. Tak jak mówię zabrakło tej wisienki na torcie – stwierdził Bartosz Fraszko.
Dla wielu zawodników był to pierwszy występ w tych rozgrywkach. Jednym z nich był właśnie popularny „Fracho”. Jednak nie było widać po nim żadnych kompleksów w grze z takim przeciwnikiem.
– To było moje pierwsze przetarcie z ligą mistrzów i jestem pozytywnie zaskoczony tym jak sobie poradziliśmy w tym pierwszym meczu – powiedział napastnik reprezentacji Polski.
Do końca drugiej tercji wydawało się, że to jest ten dzień w którym polski zespół pokona giganta ze Szwecji. Gra jednak się posypała w mgnieniu oka, co rywale skrzętnie wykorzystali. Z gry można jednak być zadowolonym, bo wyglądała ona dobrze na tle takiego rywala jak Rögle BK.
– Myślę, że należy być zadowolonym przede wszystkim z gry w destrukcji. Dopóki trzymaliśmy ten system to było dobrze. Wiadomo, że przeciwnik to nie była drużyna z którą będziemy prowadzić grę, ale tak jak mówię, dopóki trzymaliśmy dyscyplinę w obronie to wyglądało to nieźle. Fajnie, że udało się wykorzystać swoje szanse, wyprowadziliśmy skuteczne kontrataki. Strzeliliśmy cztery bramki, a wielu nie spodziewało się że strzelimy chociaż jedną, więc nic tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość – skwitował skrzydłowy GieKSy.
Końcowy wynik może być odbierany ze sporym niedosytem. Jednak już dziś kolejny mecz i kolejna szansa na sprawienie niespodzianki. Kolejnym rywalem katowiczan będzie zespół ZSC Lions.
– Przez ten miesiąc trenowaliśmy naprawdę ciężko. W ostatnich dniach spędziliśmy sporo czasu nad przygotowaniem taktycznym pod tego rywala. Wydaje mi się, że kluczowy był chwilowy spadek koncentracji w trzeciej tercji, w której wszystko się posypało – podsumował Bartosz Fraszko.