GKS Katowice pokonał KH Energę Toruń 3:1 na rozpoczęcie 6. kolejki Tauron Hokej Ligi. Samo spotkanie rozgrywane było jakby w zwolnionym tempie, choć walki obu zespołom nie można było odmówić. Najwięcej działo się w 3. tercji, kiedy to padły 3 gole.
Dość nietypowo, bo w czwartek rozpoczęła się 6. kolejka Tauron Hokej Ligi. GKS Katowice podejmował we własnej hali KH Energę Toruń. Obie ekipy miały na koncie po 6 punktów, a więc było to starcie bezpośrednich sąsiadów w tabeli.
W premierowej tercji gole nie padły, choć kilka dogodnych okazji ku temu było. Najpierw przeważali miejscowi, którzy próbowali zaskoczyć Mateusza Studzińskiego crossowymi podaniami, a następnie strzałami bez przyjęcia. Golkiper KH Energi spisywał się jednak doskonale i raz po raz imponował refleksem. Później do głosu coraz poważniej dochodzili przyjezdni. Próby Jakuba Prokurata i Kazukiego Lawlora z najbliższej odległości odbił jednak Michał Kieler.
Drugą partię od dwóch doskonałych okazji rozpoczęli przyjezdni, ale dobrze interweniował Kieler. Niewykorzystane szanse się zemściły, bo kontrę wyprowadził Mateusz Michalski i ograł Adriana Jaworskiego, a następnie ulokował “gumę” pod poprzeczką.
Ta bramka nie napędziła jednak miejscowych do jeszcze lepszej gry w ofensywie. Katowiczanie łatwo oddawali pole torunianom, których groźne kontry mogły przynieść wyrównanie. Podopieczni Juhy Nurminena grali jednak zbyt koronkowo i chcieli niemal wjechać z krążkiem do pustej bramki. W efekcie tego po 40. minutach wciąż było 1:0 dla GieKSy, która jeszcze przycisnęła w końcówce, ale świetnie spisał się Studziński, interweniując po kilku dobitkach z najbliższej odległości.
W ostatniej partii lepiej prezentowali się miejscowi. To oni wyszli lepiej z chaotycznego okresu, kwitując go drugim golem. Krążek dość szczęśliwie dotarł do Grzegorza Pasiuta, a ten z zimną krwią pokonał Studzińskiego. Goście się jednak nie podłamali i szukali kontaktowego gola. To się udało w 55. minucie. Wtedy torunianie grali w przewadze, a świetnie pole widzenia Kielerowi zasłonili Julius Vähätalo i Ołeksij Worona, z czego skrzętnie skorzystał Robert Arrak i ulokował krążek w siatce.
Przyjezdni dążyli do wyrównania. Mieli ku temu doskonałą okazję, bo grali w przewadze, a później jeszcze wycofali bramkarza. Ten manewr nie przyniósł powodzenia, a wynik na 0,6 sekundy przed końcem ustalił Fraszko.
GKS Katowice – KH Energa Toruń 3:1 (0:0, 1:0, 2:1)
1:0 – Mateusz Michalski – Dante Salituro (23:05),
2:0 – Grzegorz Pasiut – Mateusz Bepierszcz, Bartosz Fraszko (48:39),
2:1 – Robert Arrak – Albin Thyni Johansson (54:25, 5/4),
3:1 – Bartosz Fraszko (59:59, do pustej bramki).
GKS Katowice: Kieler – Verveda, Maciaś; Salituro, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen; Michalski, Anderson, Bepierszcz – Runesson, Englund; Smal, Sokay, Kallionkieli – Rydstrom, Chodor, Hofman, Dawid, Kowalczuk.
Trener: Ireneusz Jarosz.
KH Energa: Studziński (od 30:27 do 32:16 Lisewski) – Jaworski, Johansson; Napiórkowski, Arrak, K. Kalinowski – Schafer, Svars; Kwiatkouski, Fjodorovs, Worona – Henriksson, Kurnicki; Maćkowski, Vähätalo, Persson – Zieliński, Gimiński; M. Kalinowski, Lawlor, Prokurat.
fot. gkskatowice.eu