zklepy.pl
Image default

GKS Tychy lepszy po dogrywce! Fantastyczny powrót Dupuy’a [WIDEO]

GKS Tychy po raz pierwszy w tym sezonie zwyciężył nad JKH GKS-em Jastrzębie. Tyszanie zdołali odwrócić losy meczu w trzeciej tercji, a następnie udowodnili swą wyższość po dogrywce. Świetny mecz rozegrali dziś hokeiści zza oceanu. Jean Dupuy zdobył dwie bramki, a Alexander Szczechura zanotował cztery punkty i to on dał zwycięstwo swojej drużynie w dogrywce.

Starcie GKS-u Tychy z JKH GKS-em Jastrzębie było dla nas powrotem do ligowej rzeczywistości. Dziś w szranki stanęły ze sobą dwa zespoły, które nie wywalczyły kwalifikacji do rozgrywek Pucharu Polski. Dwie uznane marki mogły zatem skupić się tylko na wywalczeniu jak najlepszej pozycji przed rozpoczęciem fazy play-off.

To spotkanie rozpoczęło się w wymarzony dla przyjezdnych sposób. Podopieczni Róberta Kalábera już w trzeciej minucie wykorzystali swą pierwszą okazję do gry w przewadze. Roman Rác zagrywał zza bramki, lecz jego podanie nieumiejętnie starał się przeciąć Szymon Marzec. Krążek trafił ostatecznie na kij Egilsa Kalnsa, a ten bez namysłu strzelił po lodzie, otwierając wynik.

To ostudziło nieco tempo meczu, choć z czasem zaczęły klarować się dogodniejsze sytuacje. W 14. minucie Frenks Razgals został podcięty za bramką Lewartowskiego (bez reakcji arbitrów), a leżąc na lodzie zdołał odegrać do Samuela Mlynaroviča. Ten pomylił się jednak z najbliższej odległości, co chwilę później zemściło się na przyjezdnych. Artiom Smirnow zdołał wyłuskać krążek w tercji ofensywnej, oddał go Alexandrowi Szczechurze, a ten świetnym podaniem obsłużył Christiana Mroczkowskiego. „Mroczek” nie zmarnował wybornej szansy na wyrównanie.

Tyszanie mogli objąć prowadzenie za sprawą Dienisa Sierguszkina, który urwał się obronie gości. Patrik Nechvátal w swojej interwencji musiał uciec się do faulu, powstrzymując rosyjskiego napastnika tyszan. Gospodarze nie wykorzystali jednak tej przewagi, toteż po 20 minutach na tablicy świetlnej widniał wynik remisowy.

Po powrocie na lód, to jastrzębianie ponownie pierwsi zadali cios. Strzałem z najbliższej odległości wyprowadził go Artūrs Ševčenko, a tym samym mistrzowie Polski wykorzystali swą drugą przewagę w tym meczu. Trójkolorowi nie pozostali im jednak dłużni, także nie marnując swojego „power-playa”. Kanadyjski tercet Dupuy-Szczechura-Mroczkowski rozegrał bardzo składną akcję w rytmie „tic-tac-toe”, zwieńczoną przez pierwszego z wymienionych. Dla 27-letniego napastnika było to ważne trafienie, wszak ten mecz stanowił dla niego powrót po poważnym urazie.

Jastrzębianie ponownie zdołali się jednak odgryźć swym rywalom. Hokeiści dowodzeni przez Krzysztofa Majkowskiego znów zostawili zbyt wiele miejsca jastrzębianom przed bramką Lewartowskiego, na czym skrzętnie skorzystał Martin Kasperlík. Blisko cztery minuty później po raz pierwszy tego wieczoru przyjezdni znad czeskiej granicy objęli dwubramkowe prowadzenie. Frenks Razgals przymierzył z dystansu, a ze skuteczną dobitką zdążył Artūrs Ševčenko, notując drugie trafienie w tym pojedynku.

W finałowej odsłonie hokeiści z Jastrzębia-Zdroju przez długi czas utrzymywali korzystny wynik. W 50. minucie ciężar gry na swe barki ponownie wzięli zawodnicy zza oceanu, zdobywając w przewadze bramkę kontaktową. Michael Cichy wykorzystał dobre dogranie Szczechury, lokując krążek w siatce strzałem z bliska. Gościom na pewno nie pomógł fakt, iż kilka minut wcześniej lód z grymasem bólu opuścił Siarhiej Bahalejsza, którego kolano w nienaturalny sposób wygięło się w starciu z Dupuy’em.

Kiedy na niespełna 4 minuty przed końcową syreną na ławkę kar powędrował Mroczkowski, było jasne, że tyszanom będzie niezwykle ciężko o korzystny wynik. Wkrótce jednak po drugiej stronie barykady znalazł się Vitālijs Pavlovs, a siły na lodzie znów były wyrównane. Dupuy tylko czekał na taką szansę i po akcji przeprowadzonej wespół z Jeziorskim dał upragnione przez miejscowych kibiców wyrównanie.

Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia, toteż czekała nas dogrywka. Już na samym jej początku okazję do rozstrzygnięcia wyniku zmarnował Szczechura, który z bliska trafił wprost w Nechvátala. Nie pomylił się jednak już kilka chwil później, precyzyjnym strzałem dając dwa punkty trójkolorowym.

– Cieszę się, że mogłem wrócić i pomóc swojej drużynie.  To dla nas bardzo ważne zwycięstwo, tym bardziej że wszyscy jesteśmy po dłuższej przerwie od ligowych meczowych przez mecze reprezentacji. Czuję się już dobrze po kontuzji. Cieszę się, że mogłem dać z siebie sto procent i kibice mogli mnie w końcu zobaczyć na lodzie. Dziś jednak nie przyznałbym sobie MVP tego spotkania. Świetny mecz rozegrał Alex Szczechura, który zanotował cztery punkty i dał naszej drużynie zwycięstwo w dogrywce – powiedział “na gorąco” Jean Dupuy.

GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie 5:4 pd. (1:1, 1:3, 2:0, 1:0 d.)
0:1 – Egils Kalns (2:52, 5/4),
1:1 – Christian Mroczkowski – Alexander Szczechura, Artiom Smirnow (14:53),
1:2 – Artūrs Ševčenko – Maciej Urbanowicz, Vitālijs Pavlovs (23:58, 5/4),
2:2 – Jean Dupuy – Alexander Szczechura, Christian Mroczkowski (26:41, 5/4),
2:3 – Martin Kasperlík – Samuel Mlynarovič, Łukasz Nalewajka (30:32),
2:4 – Artūrs Ševčenko – Frenks Razgals, Ēriks Ševčenko (34:22),
3:4 – Michael Cichy – Alexander Szczechura, Christian Mroczkowski (49:25, 5/4),
4:4 – Jean Dupuy – Bartłomiej Jeziorski, Artiom Smirnow (57:50),
5:4 – Alexander Szczechura – Michael Cichy (62:10).

GKS Tychy: Lewartowski – Pociecha, Biro; Marzec, Galant, Dupuy – Seed, Kotlorz; Szczechura, Cichy, Mroczkowski – Smirnow, Bizacki; Sierguszkin, Fieofanow, Witecki – Michałowski, Ubowski; Gościński, Wróbel, Jeziorski.
Trener: Krzysztof Majkowski

JKH GKS: Nechvátal – Horzelski, Górny; Urbanowicz, Jarosz, Pelaczyk – Kostek, Bahalejsza; R. Nalewajka, Rác, Kalns – Ē. Ševčenko, Kamienieu; A. Ševčenko, Pavlovs, Razgals – Matusik, Gimiński; Kasperlík, Mlynarovič, Ł. Nalewajka.
Trener: Róbert Kaláber.

Najnowsze artykuły

Re-Plast Unia Oświęcim mistrzem Polski! Powrót na tron po 20 latach

Mikołaj Pachniewski

Re-Plast Unia wróciła do gry! Będzie siódmy mecz

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Skomentuj