GKS Tychy wygrał 3:1 z JKH GKS-em Jastrzębie i postawił drugi krok w kierunku finału fazy play-off. Wynik rozstrzygnął się dopiero na cztery minuty przed końcem spotkania, a zwycięską bramkę zaaplikował Jere-Matias Alanen.
Tyszanie wyciągnęli lekcję z wczorajszego meczu. Już od początku spotkania śmiało atakowali i narzucili rywalom własne tempo gry. Na efekty nie musieliśmy długo czekać. Już w 4. minucie gry Alan Łyszczarczyk znalazł się sam na sam z Vilho Heikkinenem, wymanewrował go i otworzył wynik spotkania. Tyszanie raz po raz atakowali, ale jastrzębianie grali odpowiedzialnie z tyłu, a ponadto mogli liczyć na wsparcie golkipera.
W 13. minucie doszło do kuriozalnej sytuacji. Emil Bagin wystrzelił sprzed bulika, a Roman Rác zmienił tor lotu krążka łyżwą w powietrzu i zaskoczył Tomáša Fučika. Sędziowie jednak potrzebowali wideoweryfikacji by bramkę uznać i ostatecznie ją uznali. Był to gol jakiego nie powstydziłby się nawet Robert Lewandowski. Chwilę później Mateusz Bryk został odesłany na ławkę kar. Jastrzębianie przystąpili do ataku. Jednak nie byli w stanie skruszyć muru postawionego przez tyszan.
Przez całe spotkanie iskrzyło mniej lub bardziej, kulminacja jednak nastąpiła w połowie. Wszystko zaczęło się od znokautowania Alana Łyszczarczyka po gwizdku, bez krążka przez Emila Bagina. Stworzyła się jedna wielka bójka na tafli. Wszystko trwało kilka minut. Po wszystkim sędziowie udali się na wideoweryfikację by zasądzić kary. Kiedy wydawało się, że Emil Bagin zostanie odesłany do szatni, ten otrzymał tylko dwie karne minuty.
Wracając do meczu, tyszanie grali w przewadze, jednak nie potrafili zawiązać dobrej akcji. Po zakończeniu kary, świetną sytuację miał Filip Komorski, który z najbliższej odległości próbował pokonać Vilho Heikkinena. Fiński bramkarz w fenomenalnym stylu najpierw instynktownie odbił strzał, a następnie załapał gumę do raka i zażegnał niebezpieczeństwo. Kilka minut później bliski pokonania Tomáša Fučika był Samuel Petráš, jednak bramkarz reprezentacji Polski w pięknym stylu zdołał wybronić strzał rywala.
Trzecia tercja była bardzo zacięta. Gra przeniosła się w głównej mierze pod bandy lub do tercji neutralnej. Im dłużej jednak trwał ten mecz, tym więcej z gry mieli gospodarze. Niewiele z tego jednak wynikało. Jastrzębianie grali bowiem bardzo odpowiedzialnie. Świetną sytuację miał Rasmus Heljanko, jednak nie wykorzystał sytuacji sam na sam.
W 56. minucie, tyszanie w końcu znaleźli sposób na jastrzębskiego bramkarza. Bartłomiej Pociecha opanował krążek na linii niebieskiej i wrzucił go w stronę bramki. Guma odbiła się wprost na łopatkę kija Jere-Matiasa Alanena. Fin przymierzył z nadgarstka i dał swojej drużynie prowadzenie na nieco ponad cztery minuty przed końcową syreną. Sędziowie jeszcze sprawdzali tę sytuację na wideo, jednak nie doszukali się żadnych nieprawidłowości i gol pozostał uznany.
Na 85 sekund przed końcem, trener Robert Kalaber poprosił o czas i wycofał bramkarza do boksu. To na niewiele się zdało. Filip Komorski przejął krążek i zdobył gola strzelając do pustej bramki.
GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie 3:1 (1:1, 0:0, 2:0)
1:0 – Alan Łyszczarczyk – Rasmus Heljanko (03:45),
1:1 – Roman Rác – Emil Bagin, Jakub Žurek (12:10),
2:1 – Jere-Matias Alanen – Bartłomiej Pociecha (55:06),
3:1 – Filip Komorski (59:31, do pustej bramki).
Stan rywalizacji: 2-0 dla GKS-u Tychy.
GKS Tychy: Fučik – Viinikainen, Kakkonen; Paś, Monto, Jeziorski – Kaskinen, Allén; Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Pociecha, CIura; Lehtonen, Alanen, Viitanen – Bryk, Krzyżek; Ubowski, Turkin, Gościński.
JKH GKS Jastrzębie: Heikkinen – Ronkainen, Mäkelä; Kuru, Szczerba, Pulkkinen – Žurek, Bagin; Kaleinikovas, Rác, Petráš – Kunst, Górny; Urbanowicz, Kiełbicki, Ślusarczyk – Hanzel, Zając, R. Nalewajka, Ł. Nalewajka, Kamiński.