zklepy.pl
Image default

Górny: Z każdego meczu możemy coś wyciągnąć

JKH GKS Jastrzębie po przygodzie w Champions Hockey League udanie przestawił się na ligowe realia, pokonując 3:2 GKS Tychy. Obrońca mistrzów Polski – Kamil Górny – jest świadomy mocnych i słabych stron swojej ekipy.

JKH GKS Jastrzębie z uśmiechem na ustach zakończył piątkową kolejkę, zwyciężając po raz drugi w tym sezonie nad GKS-em Tychy. Jastrzębianie zapewnili sobie wygraną już w pierwszej tercji, gdy zainkasowali trzy trafienia. Rywal jednak nie odpuszczał, a wynik był sprawą otwartą aż do końcowej syreny.

Pierwszą tercję oceniłbym jako dobrą. Druga odsłona też była do pewnego momentu w porządku, ale od jej połowy nie graliśmy już tego, co sobie założyliśmy. W końcówce było trochę nerwówki. Szkoda też tej pierwszej zmiany w trzeciej tercji. To ostatnio często nam się zdarza, że w pierwszych minutach odsłony przytrafiają się nam takie nieprzyjemne sytuacje – przeanalizował Kamil Górny.

Po meczu z Ciarko STS-em Sanok, Roman Rác przyznał na naszych łamach, iż ekipa znad czeskiej granicy część problemów sprawia sobie niejako na własne życzenie. Również i wczoraj podopieczni Róberta Kalábera nie ustrzegli się prostych błędów, które mogły zakończyć się dla nich w najgorszy możliwy sposób – stratą bramki.

Wynika to z naszych błędów. Nie wiem jeszcze, skąd one się biorą, ale na pewno przeanalizujemy sobie to wszystko. Trener nam tego nie odpuści. (śmiech) W meczach z takimi przeciwnikami nie powinny nam się jednak przytrafiać takie głupie pomyłki – przyznał defensor mistrzów Polski.

Już na samym początku wczorajszego pojedynku kibice zgromadzeni na Jastorze mogli ekscytować się pojedynkiem pięściarskim, a w szranki stanęli ze sobą Rusłan Baszyrow i Artiom Smirnow. Czy takie wydarzenia na początku meczu pozwalają na dalsze rozładowanie nadmiaru negatywnych emocji i obniżenia poziomu adrenaliny na tafli?

Uważam, że mimo wszystko jest to zależne od danego zawodnika, ale myślę, że nie do końca. Wiadomo, potem mogło rozgorzeć jeszcze więcej bójek, gdyby ktoś się „podpalił”. Na całe szczęście, obydwie strony odpuściły i zajęliśmy się hokejem – odpowiedział wychowanek JKH.

W pierwszej tercji obydwie drużyny poszły na otwartą wymianę ciosów i w niespełna półtorej minuty padły cztery bramki, z czego trzy z nich powędrowały na konto gospodarzy. Nie po raz pierwszy w tym sezonie jastrzębianie zdobywają bramki hurtowym ciągiem.

Staramy się grać swój hokej, narzucić własne tempo gry. Nie możemy odpuszczać i musimy iść za ciosem. Skoro wpadła już jedna bramka, to pracujemy nad drugą, by lżej nam się grało – zaznaczył 32-latek.

Na początku tygodnia Jastrzębski Klub Hokejowy odbył najdłuższą podróż w całej w swojej historii, a ich celem podróży było norweskie Asker, gdzie doszło do ostatniego pojedynku w ramach Champions Hockey League. Ponadto, po raz pierwszy włodarze jastrzębian mieli okazję wysłać swych hokeistów na mecz samolotem.

Dobrze, że nie padł pomysł podróży autobusem, bo dopiero wtedy odczulibyśmy tę podróż; czekałoby nas zapewne dwadzieścia godzin jazdy. Myślę, że było to w miarę sprawnie zorganizowane i nie czujemy żadnych skutków ubocznych tej wyprawy – ocenił były zawodnik GKS-u Tychy.

Dla Górnego nie była to pierwsza styczność z Hokejową Ligą Mistrzów. W barwach tyskiego GKS-u wystąpił w niej w edycji 2018/2019, biorąc udział w czterech spotkaniach.

Z każdego meczu można coś wyciągnąć. Wiadomo, graliśmy teraz z bardziej doświadczonymi zawodnikami, drużynami niż w naszej lidze. Trzeba podpatrywać takich hokeistów, ich pewne elementy: grę w przewagach, czy też to, jak się zachować w danym momencie na lodzie – dodał reprezentant Polski.

fot. Facebook: JKH GKS Jastrzębie.

Najnowsze artykuły

KH Energa chce iść za ciosem i zamknąć rywalizację w czterech meczach

Mikołaj Pachniewski

Gościński: Podhale to drużyna z jajami

admin

Trudna sytuacja JKH GKS Jastrzębie. Wierzą w odwrócenie losów

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj