JKH GKS Jastrzębie sięgnął dziś po trzecie zwycięstwo i już tylko jedna wygrana dzieli go od półfinałów play-off. GKS Katowice walczył o odrobienie trzybramkowej straty, ale dwie bramki były wszystkim, na co dzisiejszego wieczoru było stać podopiecznych Jacka Płachty.
Zgodnie z naszymi przewidywaniami, rywalizacja GKS-u Katowice z JKH GKS-em Jastrzębie okazała się być najbardziej wyrównaną serią ćwierćfinałową. Po bezproblemowych awansach Comarch Cracovii, TAURON Re-Plast Unii Oświęcim oraz GKS-u Tychy jedyną półfinałową niewiadomą pozostał czwarty uczestnik, który miał zostać wyłoniony spośród mistrza i brązowego medalisty minionych rozgrywek.
Po ostatnim wyjazdowym zwycięstwie GieKSy, rywalizacja powróciła do Katowic. Trener Jacek Płachta nie mógł skorzystać dziś z usług Bartosza Fraszki, co na papierze stanowiło poważne osłabienie pierwszej formacji.
Zastępujący go w pierwszej linii ataku Mateusz Bepierszcz już w trzeciej minucie mógł zanotować asystę, lecz po strzale Grzegorza Pasiuta z bliskiej odległości krążek zatrzymał się jedynie na słupku.
Obramowanie bramki uratowało skórę Bencego Bálizsa, ale nie pomogło już Johnowi Murrayowi. Antons Siņegubovs przedarł się do tercji ofensywnej i odegrał krążek do swojego krajana – Raivo Freidenfeldsa. Ten przymierzył bez zastanowienia, a krążek musnął jeszcze poprzeczkę.
Pierwsza tercja nie rozpieściła nas wysokim tempem, a na więcej emocji przyszło nam poczekać do drugiej odsłony spotkania. W 34. minucie w krótkim odstępie czasu na ławkę kar powędrowali Juraj Šimek oraz Maciej Kruczek (reprezentacyjny obrońca musiał odsiedzieć pięć karnych minut za rzucenie na bandę Antonsa Siņegubovsa).
Przewaga dwóch zawodników nie została zmarnowana, a po składnym założeniu zamka nie do obrony huknął Mark Kaleinikovas. Wydawało się, że chwilą wytchnienia dla GieKSy będzie kara nałożona niedługo później na strzelca drugiej bramki, ale przyjezdni wyprowadzili wówczas kolejny cios. Dynamiczną kontrę zwieńczył Dominik Paś, który przymierzył tuż przy słupku.
Trzybramkowa strata mogła się wydawać katowiczanom dołująca przed rozpoczęciem tercji. Jacek Płachta postawił wszystko na jedną kartę, ustawiając zespół ofensywnie na ostatnie 20 minut spotkania. Przyniosło to efekt: w 48. minucie, gdy Hampus Olsson z najbliższej odległości zdobył pierwsze tego wieczoru trafienie dla GieKSy. Warto dodać, że chwilę wcześniej po drugiej stronie tafli pojedynek sam na sam z bramkarzem przegrał Kaleinikovas po kontrze w osłabieniu.
Temperatura wzrosła, gdy gospodarze ponownie wykorzystali kolejną przewagę. Szybka wymiana podań, mocny strzał wymieniony w górny róg, brzęk spojenia i radość gospodarzy – tym oto sposobem Matias Lehtonen zapewnił gola kontaktowego
Jak się jednak okazało, było to dzisiaj absolutne maksimum mistrzów Polski. Walczyli oni do końca o gola wyrównującego, ale ten nie nadszedł – nawet pomimo wycofania golkipera. Przy próbie umieszczenia krążka w pustej bramce mocno ucierpiał jeszcze Mateusz Bryk.
GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie 2:3 (0:1, 0:2, 2:0)
0:1 – Raivo Freidenfelds – Antons Siņegubovs (5:21),
0:2 – Mark Kaleinikovas – Ēriks Ševčenko, Tuukka Rajamäki (35:05, 5/3),
0:3 – Dominik Paś – Maciej Urbanowicz, Eduards Hugo Jansons (37:18, 4/4),
1:3 – Hampus Olsson – Juraj Šimek, Matias Lehtonen (47:08, 5/4),
2:3 – Matias Lehtonen – Maciej Kruczek, Juraj Šimek (52:06, 5/4)
GKS: Murray – Rompkowski, Kruczek; Bepierszcz, Pasiut, Magee – Kolusz, Mrugała; Šimek, Monto, Krężołek – Maciaś, Wanacki; Lehtonen, Pulkkinen, Olsson – Musioł; Hitosato, Smal, Ciepielewski.
Trener: Jacek Płachta.
JKH: Bálizs – Viinikainen, Kostek; Urbanowicz, Paś, Rajamäki –Górny, Jansons; Kaleinikovas, Švec, Pelaczyk – Ševčenko, Bryk; R. Nalewajka, Jarosz, Ł. Nalewajka –Mikyska, Kamienieu; Huhdanpää, Freidenfelds, Siņegubovs.
Trener: Róbert Kaláber.