Patryk Kogut nie będzie miło wspominał inauguracji tegorocznych play-offów. Nie dość, iż KH Energa Toruń uległa JKH GKS-owi Jastrzębie aż 1:5, to sam zawodnik doznał groźnie wyglądającego urazu. Był to efekt brutalnego ataku Patryka Pelaczyka, za który jastrzębianin został odesłany do szatni. Diagnoza? Złamany obojczyk, który zdaje się przekreślać jego marzenia o występie w kolejnych meczach „Stalowych Pierników” w tej kampanii.
Trwała 56. minuta spotkania, kiedy na tafli Jastora doszło do groźnie wyglądającego incydentu. Patryk Kogut oddał krążek na skrzydło, a już pół sekundy później został zaatakowany przez spóźnionego Patryka Pelaczyka, który z całym impetem wymierzył twardy atak w górną partię ciała napastnika toruńskiej ekipy.
30-letni napastnik padł na lód i miał problemy, by zjechać do boksu. Trudno jednak, by było inaczej, skoro Pelaczyk przy 195 centymetrach wzrostu waży 99 kilogramów. Takie zajście musiało być więc niczym zderzenie z rozpędzoną lokomotywą.
W obronie swojego klubowego kolegi stanął Aleksandr Szkrabow, który zmierzył się z winowajcą w pięściarskim pojedynku. Pelaczyk ponownie wykorzystał przewagę swych warunków fizycznych i pokonał białoruskiego defensora w bokserskiej walce.
Decyzja sędziów mogła być tylko jedna. Obydwaj rozjuszeni zawodnicy zostali odesłani do szatni, a konto Pelaczyka obciążyły dodatkowe minuty karne za atak łokciem. W efekcie, podopieczni Jussiego Tupamäkiego do końca meczu grali z przewagą jednego zawodnika. Nie zdało im się to na nic, gdyż chwilę później stracili piątego gola, jakiego zdobył Frenks Razgals.
Słaba postawa ulubieńców to niejedyne zmartwienie toruńskich kibiców. W efekcie brutalnego faulu Pelaczyka Patryk Kogut doznał złamania obojczyka. W takich wypadkach leczenie trwa około 4 – 5 tygodni, przez co śmiało można przypuszczać, iż w tym sezonie nie uświadczymy już go na lodzie.
Kogut przeniósł się do grodu Kopernika przed rozpoczęciem trwającego sezonu po ponad sześciu latach spędzonych w GKS-ie Tychy. W premierowym spotkaniu fantastycznie przywitał się z nową drużyną, zdobywając hat-tricka w wygranym 6:4 meczu z Unią Oświęcim. Jego późniejsza produktywność nie była już jednak tak okazała. W 36 meczach zapisał na swym koncie 21 punktów za 7 goli oraz 14 asyst.