Re-Plast Unia Oświęcim wygrała ostatni mecz z GKS-em Tychy 4:2. Choć tyszanie wygrywali po pierwszej tercji, to oświęcimianom udało się odwrócić losy tego pojedynku. Ostatecznie to biało-niebiescy zgarnęli pełną pulę i zwyciężyli w pierwszej odsłonie „Świętej Wojny”.
W pierwszej tercji to gospodarze mieli więcej szczęścia. Najpierw obronili niemal siedmiominutowe osłabienie, a następnie zdobyli gola. Wydawało się, że drużynie z Oświęcimia będzie ciężko wrócić do tego meczu, ale jej zawodnicy pokazali charakter.
– Pierwsze siedem minut dobrze się dla nas ułożyło. W pierwszej tercji jednak nie wychodziły nam te przewagi. Na szczęście zakończyło się to wszystko tak jak powinno. Bardzo cieszymy się z tych trzech punktów
– powiedział Sebastian Kowalówka.
Mecz był bardzo obfity w kary. Filip Komorski pożegnał się z taflą po 29 sekundach gry. Oświęcimianie jednak również zanotowali aż 18 minut karnych. Mieli zatem okazję by poćwiczyć grę w osłabieniu.
– Zawodnicy odpowiedzialni za grę w osłabieniach wykonali kawał dobrej roboty. Grali z poświęceniem, strzały blokowali swoim ciałem, pomagali Linusowi. Cieszy to że zagraliśmy jako całość, jako drużyna. Dobrze się na ten mecz zmobilizowaliśmy i się nam udało go wygrać
– stwierdził „Kowal”.
Oświęcimianie przyjechali do Tychów po wysokiej porażce 2:5 z GKS-em Katowice. Wydawało się, że może to być początek małego kryzysu. Nic bardziej mylnego. Sztab szkoleniowy biało-niebieskich należycie przygotował drużynę do meczu z GKS-em Tychy i zneutralizowali niebezpieczeństwo z ich strony.
– Po meczu z Katowicami chcieliśmy zapomnieć jak najszybciej o tej porażce. To wtedy po prostu nie był nasz dzień. Nic nam nie wychodziło i byliśmy wolniejsi. Chcieliśmy się dziś zrehabilitować za ten ostatni mecz domowy dla naszych kibiców, dla samych siebie. Chcieliśmy udowodnić że jesteśmy dobrą drużyną
– ocenił napastnik Re-Plast Unii Oświęcim.
Drużyna znad Soły rozegra kolejny mecz dopiero w najbliższą niedzielę wskutek przymusowej pauzy. Z jednej strony jest to wybicie z rytmu meczowego, z drugiej zaś okazja żeby dopracować pewne elementy hokejowego rzemiosła.
– Zawsze jest coś do poprawy i nigdy nie gra się idealnego meczu. Dziś strzeliliśmy w przewadze, ale na tyle minut ile mieliśmy tej przewagi, powinniśmy w tych okresach gry strzelać więcej goli, a przede wszystkim oddawać więcej strzałów na bramkę i w razie czego na dobitkę gdzieś tam jechać. Mamy czas, bo gramy dopiero w niedzielę i mam nadzieję że wszystko to będzie lepiej funkcjonowało
– zakończył wychowanek oświęcimskiego klubu.
(fot. Patryk Kołodziej)