Kamil Lewartowski po dłuższej nieobecności, zagościł w bramce GKS-u Tychy. Młody golkiper nie dał się pokonać ani razu i zapewnił tyszanom komplet punktów w Krakowie.
We wczorajszym “meczu przyjaźni” padło aż jedenaście bramek. Już po pierwszej tercji podopieczni Andrieja Sidorienki strzelili cztery bramki, a ich rywale dwa. Choć zawodnicy “Pasów” wyszli na prowadzenie podczas drugiej odsłony to w trzeciej Radosław Galant i Jegor Fieofanow dali tyszanom trzy punkty.
– Był to bardzo dziwny mecz. Padło dziś dużo bramek. Praktycznie gol za golem. Z pewnością to spotkanie mogło się podobać kibicom. My się cieszymy, że ostatecznie trzy punkty zabieramy ze sobą do domu – powiedział 24-letni golkiper.
Kamil Lewartowski we wczorajszym meczu zmienił Tomáša Fučíka w trzeciej tercji. Nie puścił on ani jednej bramki i popisał się kilkoma bardzo dobrymi i pewnymi interwencjami. Tyski bramkarz obronił jedenaście strzałów rywali.
– Nie można powiedzieć, że ja ten mecz wybroniłem. Cała drużyna ciężko pracowała na ten wynik. W trzeciej tercji wszyscy zagrali bardzo dobrze. Koledzy bardzo mi pomagali, a ja starałem się robić to co zawsze. Chciałem wykorzystać szansę, którą otrzymałem i myślę że się udało. Chciałem bardzo podziękować chłopakom bo to jest ich duża zasługa – przyznał popularny “Lewar”.
W ostatnim wywiadzie z Kamilem Lewartowskim przyznał on pół żartem, pół serio, że nadal jest on pierwszym bramkarzem. Od tego czasu jednak dostawał niewiele szans. Jak teraz wygląda rywalizację o pozycję bramkarza numer jeden?
– Przez ostatnie mecze trochę się pozmieniało. Wtedy oczywiście żartowałem (śmiech). Wiadomo, jest nas teraz czterech, każdy na treningach musi dawać z siebie nie sto procent a dwieście procent. Ja myślę, że ta rywalizacja wyjdzie nam wszystkim na plus. Szanse mamy wszyscy równe i nikt nie jest skreślony. Dlatego nic tylko walczyć – stwierdził wczorajszy solenizant.
Takiego przebiegu spotkania chyba nikt się nie spodziewał. Był to jeden z bardziej szalonych meczów w tym sezonie. Tym razem jednak tyszanie wyszli z niego zwycięsko.
– Kompletnie nie spodziewałem się takiego przebiegu spotkania. Myślałem, że to będzie bardziej zamknięty mecz, a wynik będzie w okolicach 2:1 czy 3:2. Na pewno nie sądziłem że po pierwszej tercji wpadnie tyle bramek, ale takie mecze się zdarzają – ocenił wychowanek tyskiego klubu.
Trójkolorowi przerwali fatalną serię trzech porażek z rzędu. W ostatnim meczu o mało co nie udało się wygrać z JKH GKS-em Jastrzębie, jednak zabrakło czasu. Wczoraj udało się wywieźć z Krakowa pełną pulę.
– Dla nas to zwycięstwo jest niczym kamień z serca. Zbliżają się play-offy wielkimi krokami więc każde spotkanie jest na wagę złota. Także cieszymy się że mamy trzy punkty, a myślami jesteśmy już przy kolejnym meczu – zakończył golkiper GKS-u Tychy.