Za nami pierwsze półfinałowe rozstrzygnięcia. Jako pierwszy do finału awansowała drużyna GKS-u Tychy, która pokonała JKH GKS Jastrzębie 2:1 po dogrywce. Bohaterem tego spotkania został Alan Łyszczarczyk, do którego należało ostatnie słowo.
Początek nie układał się po myśli tyszan. Brakowało zdecydowania, skuteczności i przede wszystkim dobrej gry. Podopieczni Pekki Tirkkonena, mieli doskonałą sytuację na otwarcie wyniku w 14. minucie. Na ławkę kar odesłany został Kamil Górny. Tyszanie jednak rozegrali tę przewagę wręcz beznadziejnie, nie zawiązując ani jednej ciekawej akcji.
To szybko zemściło się na drużynie gości. W 17. minucie Filip Komorski został ukarany dwiema minutami za uderzanie. Szymon Kiełbicki, wrzucił gumę pod bramkę, a Maciej Urbanowicz z najbliższej odległości wpakował krążek do siatki. Równo z syreną ogłaszającą przerwę, zawodnicy obu drużyn wymienili się kilkoma ciosami za co zostało ukaranych po trzech zawodników.
Druga tercja wyglądała już znacznie lepiej pod kątem sportowym. Tyszanie z czasem coraz bardziej się rozkręcali. Brakowało jednak kropki nad „i”. Świetnie też między słupkami prezentował się Vilho Heikkinen. Goście nie mieli pomysłu jak skruszyć mur postawiony przez jastrzębian. Na cztery minuty przed drugą przerwą, gospodarze rzucili im koło ratunkowe. Zostali bowiem ukarani za nadmierną liczbę graczy na lodzie. Choć trójkolorowi atakowali, to nadal nie potrafili znaleźć drogi do bramki.
Sytuacja zmieniła się na 39 sekund przed końcem drugiej odsłony. Wtedy wówczas Rasmus Heljanko zmienił tor lotu krążka po wrzutce jednego z kolegów i krążek wpadł do siatki. Sędziowie jednak zarządzili wideoweryfikację i po dłuższej chwili anulowali gola. Ich zdaniem fiński napastnik zbyt wysoko uniósł kija.
W trzeciej tercji GKS Tychy postawił wszystko na jedną kartę. To oni przeważali i to oni częściej zagrażali bramce rywala. Jednak nadal nie potrafili pokonać fińskiego golkipera. Na 110 sekund przed końcem trener Pekka Tirkkonen ściągnął bramkarza do boksu. W końcu udało się tyszanom znaleźć drogę do bramki. Najpierw strzelał Filip Komorski, bramkarz odbił gumę wprost pod nogi Jere-Matiasa Alanena, który dobił strzał do niemal pustej bramki.
Jednak końcówka tego spotkania była naprawdę niesamowita. Martin Kasperlik urwał się obrońcom i pognał w stronę bramki. Czech oddał strzał w samo okienko tyskiej bramki i wprawił Jastor w ekstazę. Strzelił jednak wydawałoby się równo z syreną kończącą trzecią odsłonę. Sędziowie długo oglądali powtórki. W końcu werdykt wybrzmiał że jastrzębianie nie zmieścili się w czasie i gol nie może być przyznany. O wyniku musiała zdecydować dogrywka.
Dogrywka trwała 131 sekund. Po kilku mniej groźnych akcjach, sprawy w swoje ręce wziął Alan Łyszczarczyk. Tyski napastnik, wjechał w tercję gospodarzy, wypalił z nadgarstka i dał swojej drużynie finał.
JKH GKS Jastrzębie – GKS Tychy 1:2 (1:0, 0:0, 0:1, 0:1)
1:0 – Maciej Urbanowicz – Szymon Kiełbicki, Emil Bagin (17:22),
1:1 – Jere-Matias Alanen – Filip Komorski, Valtteri Kakkonen (59:11, 6/5),
1:2 – Alan Łyszczarczyk (62:11).
Stan rywalizacji: 4-2 dla GKS-u Tychy.
JKH GKS Jastrzębie: Heikkinen – Ronkainen, Mäkelä; Kiełbicki, Kaleinikovas, Pulkkinen – Žurek, Bagin; Petráš, Rác, Kasperlik – Kunst, Górny; Urbanowicz, Szczerba, Ślusarczyk – Blomberg, Hanzel, R. Nalewajka, Ł. Nalewajka, Kamiński.
GKS Tychy: Fučik – Allen, Bryk; Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Viinikainen, Kakkonen; Lehtonen, Monto, Jeziorski – Pociecha, Ciura; Paś, Alanen, Viitanen – Sobecki, Larionovs; Ubowski, Turkin, Gościński.