Napastnicy trójkolorowych mają w ostatnim czasie sporo materiału do analizy. Przegrany „piłkarskim” wynikiem (0:1) mecz z Re-Plast Unią Oświęcim był dla nich drugim kolejnym spotkaniem, kiedy to trójkolorowi nie byli w stanie zdobyć gola. Szymon Marzec zwrócił jednak uwagę na pozytywne elementy gry jego zespołu.
GKS Tychy stoczył wczoraj niezwykle zacięty bój z Re-Plast Unią Oświęcim. Choć w regulaminowym czasie gry zabrakło goli, to ostatecznie ze zwycięstwa cieszyli się biało-niebiescy. Gola na wagę dwóch punktów na swym koncie zapisał Krystian Dziubiński.
– Myślę, że to spotkanie było bardzo wyrównane. Był to typowo „play-offowy” pojedynek. Żadna ze stron nie chciała się otworzyć, żeby narazić się na stratę bramki. Szkoda niewykorzystanych przewag, a szczególnie tych, które mieliśmy w pierwszej tercji. Gdybyśmy pierwsi strzelili gola, to mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Niestety, nie strzeliliśmy żadnego i przegraliśmy – Szymon Marzec przyczyn porażki upatrywał w braku skuteczności swej ekipy.
To już drugie spotkanie z rzędu, kiedy trójkolorowi nie potrafią pokonać bramkarza rywali. W miniony piątek nie udało im się pokonać Johna Murraya w starciu z GKS-em Katowice. Skąd bierze się ich indolencja?
– Ciężko powiedzieć, ale trzeba też przyznać że gramy z dobrymi zespołami. Dziś może nie strzeliliśmy, ale i nie straciliśmy bramki przez sześćdziesiąt minut gry. Sam mecz był bardzo defensywny. Musimy to przełamać strzelając jakąś bramkę i potem pójdzie łatwiej – zapewnił wychowanek Stoczniowca Gdańsk.
Najbardziej rzucającym się w oczy mankamentem tyskiej drużyny była ich wysoka liczba kar. Dość powiedzieć, iż w pierwszych jedenastu minutach drugiej tercji podopieczni Andrieja Sidorienki byli oddelegowywani na ławkę kar czterokrotnie.
– Wcześniej tak się nie zdarzało, lecz dziś mieliśmy sporo tych osłabień. Plus jest taki, że nie tracimy goli. Bardzo mało bramek tracimy w osłabieniach. Kosztuje nas to jednak dużo sił i potem podczas gry w pięciu na pięciu jest to widoczne. Musimy popracować przede wszystkim nad skutecznością. W obronie wygląda to już dużo lepiej, choć wciąż jest mały bałagan. Myślę jednak, że wszystko zmierza w dobrym kierunku – przyznał 30-letni hokeista.
Ciepłe słowa należą się za to bramkarzom obydwu drużyn. Clarke Saunders obronił wszystkie 31 strzałów posłanych na jego gola. Mathias Israelsson musiał stawić z kolei czoła 41 próbom rywali.
– Było sporo tych okazji, ale z drugiej strony oświęcimianie też mieli swoje sytuacje. W dzisiejszym meczu brylowali bramkarze obu ekip. Nie chciało nam nic wpaść, Unii też nie. Sam mecz był twardy, było dużo sytuacji bramkowych i mogło się to podobać się kibicom. Zabrakło tylko goli. Możemy żałować, bo tak jak mówiłem, gdybyśmy strzelili gola w pierwszej odsłonie czy w kilku innych sytuacjach, to wynik wyglądałby inaczej – powtórzył gdańszczanin.
Koniec sezonu zasadniczego nadchodzi wielkimi krokami. Tyszanie zajmują obecnie piątą lokatę w tabeli, tracąc sześć punktów do uplasowanego wyżej JKH GKS-u Jastrzębie przy równej liczbie spotkań obydwu zespołów.
– Przygotowujemy się już do fazy play-off. Wiemy, że chcemy do niej przystąpić z jak najwyższego miejsca. Chcemy przed play-offami pokazać, że jesteśmy bardzo mocną drużyną. Z JKH GKS-em Jastrzębie z pewnością będzie dobry mecz. Też kolejny z gatunku „play-offowych”. Nie będzie odpuszczania, będzie twarda gra. Teoretycznie możemy spotkać się w pierwszej rundzie, więc tym bardziej będziemy chcieli się pokazać z dobrej strony – Marzec zakończył z podniesioną głową.