GKS Katowice wygrał w piątek w Toruniu z KH Energą Toruń 6:3. Bramkę i dwie asysty zanotował Mateusz Michalski. Sędziowie postanowili jednak…przyznać mu hat tricka.
Piątkowe spotkanie w grodzie Kopernika nie rozpoczęło się dobrze dla przyjezdnych. Już po dwóch minutach dali torunianom okazję do gry w podwójnej przewadze. Miejscowi przejęli inicjatywę i GieKSa po 20 minutach przegrywała 1:2.
– Nie był to udany początek meczu dla nas. Zrobiliśmy dwie głupie kary i sami zgotowaliśmy sobie problem, a wiadomo, że jak się przyjeżdża do Torunia, wychodzi się na lód po długiej podróży w autobusie to zawsze jest ciężko – rozpoczął Mateusz Michalski, napastnik GKS-u Katowice.
Podopieczni Jacka Płachty dobrze przepracowali przerwę i na drugą tercję wyszli z zupełnie odmiennym nastawieniem.
– Najważniejsze było dla nas, żeby grać swoje, czyli to, co trenujemy, to czego wymaga od nas trener i żeby dalej ciągnąć kolektyw w jedną stronę – wyjaśnił reprezentant Polski.
GieKSa w drugiej tercji przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Katowiczanie w odstępie zaledwie 40 sekund zdobyli trzy gole i wysforowali się na dwubramkowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania.
– Strzeliliśmy szybko trzy bramki, które nam pomogły. Dzięki temu inicjatywa przeszła na naszą stronę, a nas to podbudowało i grało się nam łatwiej – kontynuował Michalski.
W trzeciej tercji hokeiści wicelidera kontrolowali przebieg meczu. Zdobyli kolejne dwa gole i wypracowali sobie czterobramkową zaliczkę. W końcówce meczu zrobiło się jednak nieco nerwowo, bowiem torunianie w odstępie 20 sekund dwukrotnie umieścili krążek w siatce, choć jednej bramki sędziowie nie uznali, dzięki temu katowiczanie uniknęli toruńskiej nawałnicy w ostatnim fragmencie meczu.
– Zabrakło nam trochę konsekwencji. Nie powinniśmy byli tego odpuścić, tylko konsekwentnie grać do końca swoje, to czego trener od nas wymaga. Musimy z tego wyciągnąć wnioski i utrzymywać koncentrację przez pełne 60 minut – analizował napastnik GieKSy.
Michalski w Toruniu zdobył gola i dołożył do tego dwie asysty…choć sędziowie w trakcie spotkania zapisali na jego koncie hat tricka. Mimo pomyłki sędziowskiej, wychowanek Podhala mógł zaliczyć mecz do udanych. Jego trafienie było tym wyrównującym, które tchnęło katowiczan do lepszej gry.
– Sędziowie źle podali dziś strzelców, bowiem strzeliłem jedną bramkę. Taki występ cieszy, ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy mecz i to się dla mnie najbardziej liczy – skromnie przyznał jednej z najaktywniejszych graczy wczorajszego spotkania.
GieKSa w ostatnim czasie nie spisywała się najlepiej. Podopieczni Jacka Płachty wygrali zaledwie 2 z 5 poprzednich spotkań. Mecz w Toruniu pokazał jednak, że GieKSiarze nie zapomnieli, jak się gra, a ich forma idzie w górę.
– Jesteśmy przed ostatnią rundą sezonu zasadniczego. Ważne jest teraz przygotowanie do fazy play-off. Musimy skupić się jeszcze nad poprawą detali, które potrzebujemy jeszcze ulepszyć. Potem trzeba patrzeć w kierunku play-offów i skupić się na nich, by zrobić tam swoje i iść do przodu po sukces – powiedział Michalski.
W niedzielę katowiczan czeka przymusowa pauza, która związana jest z zakażeniami koronawirusem w szeregach Re-Plast Unii Oświęcim. Kolejny mecz żółto-czarni rozegrają we wtorek, a ich rywalem będzie TAURON Podhale Nowy Targ. Czy dla nowotarżanina Mateusza Michalskiego, te spotkania są czymś szczególnym i dodają emocji?
– Było już tyle tych meczów przeciwko Podhalu, że nie podchodzę do tego szczególnie. Będzie to mecz, jak każdy inny – zakończył wychowanek nowotarskiego hokeja.