GKS Katowice pokonał 4:2 jeszcze aktualnego mistrza Polski – Re-Plast Unię Oświęcim. Katowiczanie przez niemal dwie tercje prowadzili 3:0, jednak oświęcimianie zdołali odrobić dwa gole. Na nic więcej nie było ich stać i ostatecznie mistrz Polski w tym sezonie nie obroni tytułu.
Przed meczem gruchnęła wiadomość o przymusowej absencji bramkarza, Linusa Lundina. Powodem jego nieobecności miały być kwestie zdrowotne. W jego miejsce do gry desygnowany został Robert Kowalówka.
Początek tego spotkania wyglądał nieco jak hokejowe „szachy”. Choć im dłużej trwał mecz, tym przewaga optyczna gospodarzy się uwidaczniała. Próby Holma, Ahopelto czy Huhdanpy okazały się jednak nieskuteczne. Niewykorzystane okazje szybko się zemściły. W 6. minucie gry, Pontus Englund wrzucił gumę w światło bramki, a Robert Kowalówka interweniował na tyle niefortunnie, że krążek odbił się parkana i wpadł do siatki.
Oświęcimianie próbowali wrócić do tego meczu, ale brakowało nie tyle skuteczności co zdecydowania w tercji rywala. Gospodarze zostali za to skarceni w 13. minucie przez Bena Sokaya. Napastnik „GieKSy”, oddał strzał w samo okienko bramki strzeżonej przez „Kowala”. Końcówka tercji należała zdecydowanie do podopiecznych Jacka Płachty. Na dwie minuty przed przerwą, Henry Karjalainen stracił krążek na rzecz Christiana Mroczkowskiego, który znalazł się w sytuacji sam na sam, jednak przegrał pojedynek z oświęcimskim bramkarzem.
Druga tercja stała pod znakiem dominacji katowiczan. Może i oświęcimianie częściej przebywali w tercji rywali, ale konkretniejsi byli katowiczanie. Dobrze się bronili, wyprowadzali groźniejsze ataki, a jeden z nich zakończył się golem w 29. minucie. Travis Verveda mocnym strzałem z okolic bulika podwyższył prowadzenie. Biało-niebiescy wyglądali na zrezygnowanych, a jednocześnie przyjezdni szukali kolejnych goli.
Sytuacja odmieniła się na chwilę przed końcem drugiej odsłony. Podczas gdy na ławce kar przebywał Santeri Koponen, Henry Karjalainen pięknym strzałem w dłuższy róg tchnął nadzieję w swoją drużynę i kibiców gospodarzy.
Wydawało się, że podopieczni Anttiego Karhuli będą grali odważniej. Nic bardziej mylnego. Ich gra w ataku wyglądała wprost fatalnie. Hokeiści mistrzów Polski kompletnie nie miała pomysłu na skruszenie muru postawionego przez katowiczan. W końcu jednak udało im się znaleźć sposób. Marcin Kolusz w 54. minucie wrzucił krążek w kierunku bramki, a Ville Heikkinen przekierował go i zaskoczył Johna Murraya.
Miejscowi poczuli krew i zaczęli szarżować na bramkę katowiczan. Świetnie radził sobie jednak „Jasiek Murarz”. Wysiłki swojego bramkarza zniweczyć mógł Patryk Wronka, który został odesłany na ławkę kar za grę wysokim kijem. Trener Antti Karhula od razu poprosił o czas i wycofał bramkarza. Oświęcimianie oddali kilka strzałów, ale ostatecznie stracili gumę na rzecz Grzegorza Pasiuta, ten zagrał do Jeana Dupuya, który spokojnie posłał krążek do pustej bramki i tym samym pogrzebał szanse i nadzieję Unii na grę w finale.
Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 2:4 (0:2, 1:1, 1:1)
0:1 – Pontus Englund – Brandon Magee, Dante Salituro (05:26),
0:2 – Benjamin Sokay – Christian Mroczkowski, Pontus Englund (12:18),
0:3 – Travis Verveda – Aleksy Varttinen, Patryk Wronka (28:18),
1:3 – Henry Karjalainen – Jere Vertanen, Ville Heikkinen (37:49, 5/4),
2:3 – Ville Heikkinen – Marcin Kolusz, Henry Karjalainen (53:59),
2:4 – Jean Dupuy – Grzegorz Pasiut (59:00, 4/6)
Stan rywalizacji: 4-2 dla GKS-u Katowice.
Unia: Kowalówka – Soderberg, Ackered; Sadłocha, Trkulja, Liljewall – Vertanen, Diukow; Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Wajda; Holm, Dziubiński, Huhdanpaa – Kusak, Kolusz; Prusak, Krzemień, Galant.
GKS: Murray – Englund, Runesson; Wronka, Pasiut, Magee – Norberg, Verveda; Dupuy, Sokay, Mroczkowski – Koponen, Varttinen; Bepierszcz, Anderson, Kallionkieli – Maciaś; Smal, Michalski, Salituro, Hofman.