Podopieczni Andrieja Sidorienki przegrali trzeci mecz z rzędu. Tym razem lepsi od tyszan okazali się być mistrzowie Polski. Pocieszeniem dla sympatyków tyskiej drużyny może być fakt, iż ich ulubieńcy po ośmiu tercjach znaleźli drogę do bramki i zagrali bardzo przyzwoitą trzecią tercję w starciu z JKH GKS-em Jastrzębie.
Tyszanie przez czterdzieści minut meczu z JKH GKS-em Jastrzębie przegrywali aż 0:4. W trzeciej odsłonie udało im się nadrobić trzy bramki i złapać kontakt do rywala. Na ich nieszczęście nie udało im się zdobyć bramki na wagę remisu i ewentualnego jednego punktu. Musieli uznać wyższość jastrzębian.
– Można powiedzieć, że w tej trzeciej tercji się obudziliśmy. Pierwsze dwie tercje graliśmy bardzo wolno z krążkiem. W obronie praktycznie nie było pressingu. W trzeciej odsłonie pokazaliśmy charakter i prawie udało nam się odwrócić losy tego meczu. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale walczyliśmy do końca – ocenił strzelec drugiej bramki dla GKS-u Tychy.
Podopieczni Andrieja Sidorienki przez pierwsze dwie tercje grali przeciętnie. Jednak w trzeciej odsłonie udało im się wrzucić drugi bieg i o mało co nie wyrównali wyniku spotkania. Co było jednak powodem słabszej gry przez czterdzieści minuty?
– Czasem tak jest, że jest pewien przestój w grze. W trzeciej tercji graliśmy szybciej krążkiem, podejmowaliśmy proste decyzje, był wysoki pressing, była taka pazerność, a rywale po prostu nawet nie mieli czasu na to, żeby skontrować tylko ograniczali się do wybijania krążka z tercji. Musimy grać częściej tak jak właśnie podczas trzeciej odsłony – stwierdził popularny “Mroczek”.
W 42. minucie doszło do groźnego starcia. Pawieł Jelszański mocnym wejściem potraktował Jeana Dupuya, który doznał kontuzji i przy asyście sztabu medycznego opuścił plac gry. Jednak chwilę wcześniej Szymon Marzec niemal od razu wymienił kilka ciosów z Rosjaninem. Paradoksalnie, ta bójka dodała wiatru w żagle trójkolorowym.
– Takie wejście w naszego zawodnika nie może mieć miejsca. Szymon Marzec bez namysłu wziął sprawę w swoje ręce i chciał pomścić Jeana. To dało nam taką energię, wyzwoliło w nas pozytywną atmosferę i kibice też dodali nam skrzydeł. Potem jak “Masa” wszedł na kolejną zmianę to od razu zdobył bramkę – powiedział Christian Mroczkowski.
Tyszanie nie mogli zdobyć gola przez osiem tercji! To bardzo długo patrząc na to jakim potencjałem w ofensywie dysponuje drużyna z piwnego miasta. Wczoraj jednak udało się zażegnać strzelecki impas.
– Zawsze dobrze jest się przełamać kiedy nie strzela się przez tak długi okres czasu. Podczas tej niemocy strzeleckiej gra się ciężej, można powiedzieć że kij jest wtedy kilka razy cięższy i ciągle się myśli o tym żeby w końcu coś strzelić. Jak już się uda odblokować to całe to ciśnienie schodzi i po prostu łatwiej się gra. Mamy teraz przed sobą ważny mecz w Krakowie i myślimy tylko o trzech punktach – zaznaczył najskuteczniejszy zawodnik GKS-u Tychy.
Czy tyszanie zdołają zagrać w kolejnych meczach tak jak zagrali w trzeciej tercji? Tego życzyliby sobie chyba wszyscy sympatycy tyskiej ekipy.
– Zawsze możemy grać lepiej od wszystkich. Jak my gramy swoje i gramy agresywnie, szybko i skutecznie to możemy wygrać z każdym. Musimy zagrać wyższym pressingiem. Jak mamy za dużo czasu to robimy głupie błędy i gramy po prostu słabo – podsumował reprezentant Polski.
(fot. Krzysztof Szubert)