Marc Bergevin, który pełnił obowiązki menedżera generalnego Montreal Canadiens, został odwołany ze swojej funkcji. Pracę stracili również jego asystent – Trevor Timmins oraz Paul Wilson, który odpowiadał za sprawy publiczne związane z klubem.
Nie da się ukryć, iż kibice Montreal Canadiens nie mają prawa być usatysfakcjonowani wynikami swoich ulubieńców. W poprzednich rozgrywkach, po przeciętnym sezonie zasadniczym, udało im się zajść aż do finału Pucharu Stanleya. „The Habs” ulegli tam ekipie Tampa Bay Lightning, lecz zakończyli sezon z podniesioną głową.
W trwającej kampanii nie jest już tak wesoło. Canadiens zajmują trzecie od końca miejsce w Konferencji Wschodniej. Niżej znajdują się tylko New York Islanders i Ottawa Senators. Choć za nimi ledwo ćwierć sezonu, na horyzoncie nie było zbyt wielu perspektyw na zmianę ich położenia.
Nic zatem dziwnego, iż cierpliwość w prowincji Quebec wyczerpała się. Nie licząc kilku przebłysków (takich jak tegoroczne dotarcie do finału Pucharu Stanleya), Marc Bergevin od rozpoczęcia swojej pracy w sezonie 2012/2013 nie był w stanie zbudować zbalansowanego zespołu. Z kolei sztab skautingu, na czele którego stał Trevor Timmins, również nie słynął z wielu trafnych decyzji. Dość powiedzieć, iż spośród ośmiu wyborów z pierwszej rundy draftu (licząc od 2012 roku), do dziś klub posiada prawa do zaledwie dwóch zawodników. Jednym z nich jest Ryan Poehling (raptem 37 meczów w NHL), drugim z kolei niesławny Logan Mailloux. Kiedy światło dzienne ujrzał fakt, iż rozpowszechnia on nagie zdjęcia bez zgody fotografowanej dziewczyny, na jego głowę wylano kubeł pomyj. 18-letni hokeista kajał się, a w akcie skruchy zwrócił się do klubów z NHL, by nie sięgać po niego w tegorocznym drafcie. „The Habs” zlekceważyli jednak jego prośbę.
Tak newralgiczne stanowiska nie znoszą jednak próżni. Montreal Canadiens zatrudnili wczoraj Jeffa Gortona, który posiada spore doświadczenie kierownicze wyniesione z Boston Bruins i New York Rangers. Przydzielono mu funkcję wiceprezydenta do spraw operacji hokejowych.