zklepy.pl
Image default

Oni znów to zrobili! GKS Tychy kolejną ofiarą STS-u Sanok [WIDEO]

Ciarko STS Sanok zanotował kolejny popisowy mecz, ponownie inkasując siedem goli. Tym razem hokeiści z grodu Grzegorza zebrali skalp z GKS-u Tychy, zwyciężając ostatecznie 7:2.

Od czasu powrotu w szeregi Polskiej Hokej Ligi, STS Sanok już niejednokrotnie napsuł sporo krwi GKS-owi Tychy. Po popisowym pojedynku z Comarch Cracovią, wygranym przez sanoczan aż 7:3, ekipa prowadzona tymczasowo przez Marcina Ćwikłę chciała pójść za ciosem. Tyszanie z kolei osiągnęli świetną dyspozycję w trzeciej rundzie rozgrywek i bez wątpienia chcieli nawiązać do tych wyników także i w kolejnej serii gier.

Przyjezdni już w trzeciej minucie spotkania objęli prowadzenie, w czym sporo winy Kamila Lewartowskiego. Kamil Olearczyk stojąc przed niebieską w tercji ofensywnej zdecydował się na miękką wrzutkę na bramkę tyszan, a bramkarz gospodarzy pomylił się w swych kalkulacjach i rozminął się z krążkiem w – wydawałoby się – zupełnie niegroźnej sytuacji.

Jednorazowy wybryk niżej notowanego zespołu? Nic z tych rzeczy. Podopieczni Marcina Ćwikły starali przejąć inicjatywę i pójść za ciosem. Dwukrotnie stawali jeszcze przed okazją do gry w przewadze, lecz to trójkolorowi wyszli obronną ręką z tych sytuacji.

Na nieco ponad dwie minuty przed końcem odsłony wyborną okazję do wyrównania zmarnował Christian Mroczkowski. Stojąc niemalże przed pustą bramką, nie trafił czysto w krążek, a Patrik Spěšný mógł odetchnąć z ulgą.

Hokeiści dowodzeni przez Krzysztofa Majkowskiego przeprowadzili istne oblężenie bramki Spěšný’ego, lecz czeski bramkarz wykaraskał się z tej sytuacji bez szwanku. W odpowiedzi, Kamilowi Olearczykowi znów dopisało szczęście przy… wrzutce w obronnej tercji tyszan. Po drodze do siatki krążek został jeszcze trącony przez Radosława Sawickiego, co skutecznie zmyliło „Lewara”.

Zdezorientowanych rywali pognębił dodatkowo niezawodny w tym sezonie Jakub Bukowski. Młody superstrzelec sanoczan zdecydował się na techniczne uderzenie, a krążek znalazł drogę między parkanami Lewartowskiego.

Tyszanie otworzyli swe strzeleckie konto już minutę później w okolicznościach podobnych do drugiego trafienia ich rywali. Marek Biro ukąsił sprzed niebieskiej, a w trakcie lotu „guma” została jeszcze muśnięta przez Jegora Fieofanowa i ostatecznie znalazła się w siatce bramki strzeżonej przez Spěšný’ego.

Śmiało można powiedzieć, że to właśnie w tym momencie tyszanie poczuli krew. Groźny sygnał rzucił jeszcze Bartłomiej Jeziorski, którego mocny strzał zatrzymał się ostatecznie na słupku. Wraz z końcową syreną Spěšný musiał się jeszcze nie lada nagimnastykować we własnym polu bramkowym, by nie dopuścić do utraty gola.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Gospodarze w końcu dopięli swego i zdobyli upragnionego trafienie kontaktowe. Jego autorem był Mroczkowski, który serią zwodów oszukał sanocką defensywę, a następnie pewnie pokonał bramkarza. Cały plan taktyczny, organizacja i dyscyplina tyszan runęły jednak z hukiem w 49. minucie. „Mroczek” popełnił błąd przy wyprowadzeniu krążka, który padł łupem Samiego Tamminena. Fiński napastnik pognał na bramkę Lewartowskiego i nie pomylił się w sytuacji oko w oko z tyskim bramkarzem.

Już trzy minuty później Tamminen dołożył drugie trafienie. Skorzystał on na dograniu Aleksandra Mokszancewa, sprytnie dołożył kija i podwyższył prowadzenie. W 57. minucie mógł z kolei świętować hat-tricka. Wyskoczył on z boksu kar, ponownie znalazł się sam na sam z Lewartowskim i znów znalazł sposób na tyskiego bramkarza.

Gwoździem do tyskiej trumny była bramka Toniego Henttonena, która przelała czarę goryczy. Miejscowi kibice nie kryli swego niezadowolenie, dając żywiołowy upust swej frustracji. Sanoczanie z kolei zanotowali kolejne imponujące zwycięstwo nad wyżej notowaną drużyną. Któż by przypuszczał, że jeszcze po niedawnej dotkliwej porażce z Podhalem Nowy Targ będzie ich stać na osiągnięcie takich wyników?

GKS Tychy – Ciarko STS Sanok 2:7 (0:1, 1:2, 1:4)
0:1 – Kamil Olearczyk – Toni Henttonen, Jakub Bukowski (2:53),
0:2 – Radosław Sawicki – Kamil Olearczyk Sami Tamminen (22:07),
0:3 – Toni Henttonen – Aleksi Hämäläinen, Sami Jekunen (28:37, 5/4),
1:3 – Jegor Fieofanow – Marek Biro, Jean Dupuy (29:44),
2:4 – Sami Tamminen – Aleksandr Mokszancew, Bogusław Rąpała (48:59),
2:5 – Sami Tamminen – Aleksandr Mokszancew, Radosław Sawicki (53:23),
2:6 – Sami Tamminen (56:43),
2:7 – Toni Henttonen – Jakub Bukowski (57:53).

GKS: Lewartowski – Pociecha, Biro; Gościński, Starzyński, Jeziorski – Seed, Korczemkin; Szczechura, Galant, Mroczkowski – Smirnow, Kotlorz; Dupuy, Fieofanow, Sierguszkin – Michałowski; Witecki, Wróbel, Marzec oraz Krzyżek.
Trener: Krzysztof Majkowski.

STS: Spěšný – Rąpała, Jekunen; Henttonen, Hämäläinen, Bukowski – Marva, Olearczyk; Sawicki, Tamminen, Mokszancew – Piippo, Biłas; Strzyżowski, Wilusz, Biały – Łyko, Florczak; Bielec, Mocarski, Filipek.
Trener: Marcin Ćwikła.

Najnowsze artykuły

Re-Plast Unia Oświęcim mistrzem Polski! Powrót na tron po 20 latach

Mikołaj Pachniewski

Re-Plast Unia wróciła do gry! Będzie siódmy mecz

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Skomentuj