zklepy.pl
Image default

Orły poza gniazdem: Damian Tyczyński

Przed wami ostatni na naszych łamach wywiad w tym roku! Ostatnie zawirowania w karierze Damiana Tyczyńskiego sprawiły, iż nie mogliśmy go nie zapytać o to, jak wyglądały jego kulisy rozstania z Nową Wsią Spiską. Żeby nie było jednak zbyt patetycznie, znaleźliśmy miejsce również na luźniejsze tematy. Całość zakończyliśmy tradycyjnie – noworocznymi życzeniami! 

zklepy.pl: Poprzedni rok zakończyłeś w pierwszej lidze. W tym spełniłeś jedno ze swoich marzeń, zaistniałeś w ekstralidze, lecz tuż przed Nowym Rokiem znów wylądowałeś na zapleczu. Czy mecz z HK Martin miał dla ciebie znaczenie symboliczne? W play-offach o ekstraligę pokazałeś się przecież z świetnej strony w starciu z tym rywalem.

Damian Tyczyński, napastnik Spartaka Dubnica: – Nie poczułem przesadnego sentymentu. Do tego spotkania podszedłem jak do każdego innego, by wyjść na lód i zagrać na sto procent. Starałem się po prostu pomóc mojej nowej drużynie. Odczułem za to puste trybuny. Po turnieju w Bytomiu, dzisiaj było mi brak kibiców, a sztuczny doping z głośników nie zastępował ich w najmniejszym stopniu.

Jak zatem przestawiłeś się na grę na niższym poziomie? Gdzie tkwią największe różnice dzielące obydwa szczeble?

– Pierwsza liga słowacka jest na pewno mniej taktyczna. Stwarza to przede mną więcej indywidualnych szans, lecz to już nie są te czasy, kiedy w niższych ligach występowali amatorzy, którzy nie potrafili jeździć na łyżwach. Różnica jest widoczna w taktyce i wyszkoleniu, ale nie na tyle, bym na jednej nodze objechał pięciu zawodników i wpakował krążek do pustej bramki.

29 grudnia Nowa Wieś Spiska rozwiązała kontrakt z Damianem Tyczyńskim. Dlaczego tak się stało?

– Czytając oficjalny komunikat klubu, chcę wystosować sprostowanie. Ze swojej strony, jak najbardziej chciałem walczyć o miejsce w składzie. Rywalizacja mi niestraszna. Wszystko rozeszło się o kwestie finansowe, a nie o moją ambicję. Czemu miałbym powracać z ekstraligi na jej zaplecze, skoro w tamtym sezonie tak zaciekle walczyłem o awans?

Ciężko mi uwierzyć, że Amerykanin Alex Rauter, mający za sobą grę w ECHL i Allsvenskan pobiera niższą pensję od twojej.

– Nie wiem, jaki kontrakt ma mój następca. Ja na pewno nie bałem się rywalizacji z innymi obcokrajowcami. Byłem gotów, by walczyć o swoje. Na drodze stanęły jednak finansowe kompromisy, na które nie mogłem się zgodzić, dlatego musiałem opuścić Nową Wieś Spiską.

Powiedz obiektywnie, czy odczuwałeś różnicę w swoich umiejętnościach względem innych obcokrajowców w drużynie?

– Nie czułem się od nich gorszy. Patrząc na nowych zawodnikach, którzy w trakcie sezonu wzmocnili atak, automatycznie zostałem przesunięty do niższych formacji, a co za tym idzie – otrzymałem mniej czasu na lodzie. Wylądowałem w czwartej piątce, mój „ice-time” wynosił około pięciu minut, które udawało mi się uzbierać w trakcie pięciu – sześciu zmian. Nie mogę wypowiadać się o umiejętnościach, bowiem gdy otrzymuje się tak mało szans, ciężko jest wypracować odpowiednie tempo, a co za tym idzie – wziąć udział w strzeleckich sytuacjach. Po powrocie do boksu znów byłem chłodny, odpoczywałem w nim 10 minut, a następnie wchodziłem na kolejną chwilę na lód.

image
„Tyczka” w trakcie przedsezonowych przygotowań.
fot. HK Spisska Nova Ves

Gdybyś dzierżył w ręku słowacki paszport, byłoby ci zapewne łatwiej utrzymać się w zespole…

– W słowackiej ekstralidze obowiązuje limit siedmiu obcokrajowców. Polakowi ciężko rywalizować ze Szwedami, Kanadyjczykami, Amerykanami. Nie oszukujmy się – za granicą, niestety, zupełnie inaczej patrzy się na Polaków. Być może gdybym występował pod inną flagą, byłoby mi łatwiej. Zacząłem już zresztą podpytywać, czy miałbym szansę na podwójne obywatelstwo. W niektórych klubach ekstraligi brakuje dobrych Słowaków, co stanowiłoby dla mnie ułatwienie. Tak też mi podpowiadano. Na świecie jest przecież mnóstwo hokeistów z mocnych nacji, a słowacka ekstraliga cieszy się dobrą renomą. Wciąż jestem młody, toteż ta rywalizacja nie zawsze bywa równa. Rozwiązanie z podwójnym obywatelstwem nie uniemożliwiłoby mojej gry w reprezentacji, a stanowiłoby dla mnie nieocenioną pomoc. Czekam na dalsze informacje, czy byłoby to możliwe w moim przypadku.

Czy powrót na zaplecze był dla ciebie bardziej atrakcyjnym krokiem niż transfer do Polskiej Hokej Ligi?

– Długo już gram za granicą. Uznałem, że to jeszcze nie jest ten moment, kiedy miałbym wracać do kraju. Do Polski mogę powrócić w każdej chwili, lecz wolę powalczyć o swoje na Słowacji. Spartak Dubnica jest „farmą” Dukli Trenczyn, więc po dobrych występach mogę otrzymać swą szansę na najwyższym szczeblu. Uważam, że kluby nie były mną zainteresowane, gdyż jesteśmy już w późnej fazie sezonu zasadniczego i wolałyby one pozyskać nie młodego Polaka, lecz bardziej ukształtowanego zawodnika z „hokejowego” kraju. Gdybym szukał klubu we wrześniu, na pewno dostałbym szansę w ekstralidze. Teraz zostałem zmuszony, by zejść o ligę niżej. Muszę pokazać się z dobrej strony i miejmy nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Potrzebowałem też znacznie więcej czasu na lodzie. Jako młody zawodnik, zyskam więcej będąc pod grą niż przebywając w boksie, czy – po przyjściu kolejnego obcokrajowca – siedząc na trybunach.

Decydując się na transfer do niższej ligi słowackiej, a nie przenosiny do Polski, byłeś pewnie zmuszony do pogodzenia się z mniejszymi cyferkami na kontrakcie.

 – Na pewno w Polsce mógłbym liczyć na wyższe zarobki. Obniżyłoby jednak to moje szanse na powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Tak jak wspominałem, zbyt długo już tu występuję, by poddać się bez walki. Nie chcę w przyszłości pluć sobie w brodę.

Czy Słowacja jest dobrym miejscem dla polskich hokeistów? Przed sezonem wydawało się, że polski hokej w ichniejszej ekstralidze będzie reprezentowało trzech zawodników. Dziś jego honoru broni już tylko Kamil Wałęga.

– Słowacka ekstraliga to dobra liga, która ma na świecie wyrobioną markę. To tylko pokazuje, że ciężko jest się do niej dostać – trzeba się pokazać z dobrej strony. Utrzymanie się w niej jest jeszcze cięższe, ale to już inna bajka.

Wracając do Nowej Wsi Spiskiej, z tobą w składzie ta ekipa przegrała zaledwie jeden grudniowy mecz. Ponoć zwycięskiego składu się nie zmienia. Czy nie odczuwasz zatem żalu, że rozstano się z tobą lekka ręką?

– Jest mi smutno z powodu mojego odejścia. Poświęciłem bardzo dużo, by znaleźć się z tym klubem w ekstralidze. Sprawy potoczyły się jednak tak, a nie inaczej. Chciałem kontynuować swą grę dla Nowej Wsi Spiskiej, nie uśmiechało mi się rozstanie. Złożyło się na to dużo rzeczy. Nie ukrywam, gdy żegnałem się z kolegami, zakręciła mi się w oku łezka. Czasem należy jednak wykonać krok w tył, by później zrobić dwa w przód.

image
Tyczyński był kluczowym zawodnikiem HK Nowa Wieś Spiska w awansie do Tipos Extraligi. Na najwyższym szczeblu klubowi działacze postawili jednak na innych zawodników.
fot. HK Spisska Nova Ves

Prezes Rapáč przekazał, iż jesteś mile widziany w Nowej Wsi Spiskiej i nie zamyka przed tobą żadnych drzwi. Czy ty też pozostawiasz sobie furtkę otwartą na ten kierunek?

– Ja też nie zamykam sobie nigdy żadnych drzwi. Nigdy nie mów nigdy. Nie wiem, co wydarzy się po zakończeniu tego sezonu, jak będzie wyglądała moja forma. Muszę teraz poświęcić dużo czasów na treningi; wzmocnić się fizycznie. W ostatnim czasie moja pewność siebie mocno spadła, na co wpływ miała mniejsza ilość czasu na lodzie. Dubnica jest dla mnie dobrym miejscem, by ją odbudować. Liczę, że otrzymam tu dużo szans. Miejscowa drużyna nie jest słaba. Być może pokusimy się nawet o awans. Tę drużynę stać, by zaszła daleko, a wszystko jest w naszych rękach.

Jak już wspominałeś, Nowa Wieś Spiska nie jest twoją jedyną ścieżką do słowackiej ekstraligi. Zawsze możesz otrzymać szansę w patronackim klubie Spartaka Dubnica – Dukli Trenczyn. Jak oceniasz swoje szanse?

– W tym sezonie kilku hokeistów zostało już wypożyczonych wyżej, by wspomóc tę drużynę w ekstralidze. Dukla nie notuje też wyśmienitego sezonu, obecnie znajduje się na dziewiątym miejscu. W przypadku kontuzji któregoś z zawodników, bądź też jego słabszej formy, mogę otrzymać swą szansę.

Na taflach słowackiej ekstraligi ciężko było znaleźć tobie równych pod jednym względem. Mowa tu oczywiście o rzutach karnych. Jak dużo czasu poświęcasz na treningach, by szlifować ten element?

– Tak w zasadzie, to… nie poświęcam. Gdy mam jednak wolną chwilę, to wizualizuję sobie, jak wykonałbym najazd. Na rozgrzewce lubię też obserwować bramkarza rywali i szukam jego słabych punktów. W tym sezonie udało mi się wykorzystać cztery z pięciu karnych, co daje mi aż 80% skuteczności. Wydaje mi się, że jak na taki poziom, jest to bardzo dobry wynik. Z tego mogę być zadowolony. Czuję się w tym bardzo pewnie. Wierzę w swoje umiejętności, wychodzę bez kompleksów i robię swoją robotę.

Mam zatem rozumieć, że po treningach nie spóźniasz się do domu, nie męcząc kolegów-bramkarzy karnymi?

– Dla zabawy, karnego nigdy nie odmówię i gdy tylko nadarza się taka okazja, z chęcią testuję swoje umiejętności. Dla frajdy oraz podwyższenia poziomu emocji i rywalizacji lubię zagrać z bramkarzem na pieniądze.

I wyszedłeś na tym na plus?

– Różnie z tym bywało… W tym miejscu chciałbym pozdrowić Kamila Lewartowskiego!


Damian Tyczyński w nowych barwach.
fot. spartakdubnica.hockeyslovakia.sk

A jak wygląda twoja pozycja w reprezentacji Polski? Na ostatnich zgrupowaniach jesteś ich stałym gościem. Czy czujesz się pewniakiem do wyjazdu na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata, jakie odbędą się w Katowicach?

– To pytanie do trenera Kalábera. Wśród napastników panuje bardzo spora rywalizacja. Z tego co wiem, trener ma ustalone już trzy pewne piątki i poszukuje optymalnej czwartej formacji. Ze swojej strony zrobię wszystko, by pojechać na te mistrzostwa. Wszystko jest jednak zależne od koncepcji selekcjonera, pod którą dobierze sobie odpowiadających mu zawodników.

À propos trenera Kalábera, nie jest tajemnicą, iż docenia on napastników, którzy radzą sobie po obydwu stronach tafli. Czytając komentarze dotyczącego twojego odejścia z Nowej Wsi Spiskiej, można było zauważyć, iż część osób twierdziła, że musisz poprawić swą grę w destrukcji, jeśli chcesz być graczem na miarę ekstraligi.

– Na pewno znacznie lepiej prezentują się moje walory ofensywne niż defensywne. W ataku czuję się bardzo dobrze; lubię grać ofensywnie. Nad obroną cały czas pracuję. Mam już tak od najmłodszych lat, że mam spory ciąg na bramkę. Chcę jednak podnosić swoje umiejętności w destrukcji. Wiem, że kiedy wskoczę pod tym względem na przyzwoity poziom, odezwie się do mnie więcej klubów.

Naszą rozmowę sprzed roku zakończyliśmy życzeniami noworocznymi. To dobry moment, by je zweryfikować. Życzyłeś sobie wówczas powrotu kibiców, a rok ponownie kończysz przy pustych trybunach. Życzyłeś też sobie zdrowia, lecz nie ominęły cię drobne urazy. To, czy rok 2021 był dla ciebie lepszy od poprzedniego, możesz jednak ocenić tylko ty.

– Wydaje mi się, że był lepszy. Awansowałem do ekstraligi, zagrałem w niej. Niestety, poukładało się tak, iż ponownie jestem w punkcie wyjścia. Powtórzę, że czasem lepiej zrobić krok w tył, by później wykonać dwa w przód. Na pewno jestem teraz lepszym zawodnikiem niż byłem rok temu.

Czego zatem życzyłbyś w 2022 roku?

– Klasycznie – jak najwięcej zdrowia i szczęścia rodzinie oraz kibicom. Na zakończenie chciałbym dodać, że nie spodziewałem się tak ogromnego odzewu ze strony kibiców z Nowej Wsi Spiskiej. Byłem wręcz zszokowany; otrzymałem multum wiadomości. Jeden z fanów wyznał mi nawet, iż moje odejście było dla niego najgorszą wiadomością w tym roku. Chciałbym jeszcze raz podziękować kibicom, gdyż zawsze czułem ich wsparcie.

Najnowsze artykuły

KH Energa chce iść za ciosem i zamknąć rywalizację w czterech meczach

Mikołaj Pachniewski

Gościński: Podhale to drużyna z jajami

admin

Trudna sytuacja JKH GKS Jastrzębie. Wierzą w odwrócenie losów

Mikołaj Pachniewski

1 komentarz

Janusz Kłapyta 31 grudnia 2021 at 22:26

Tyczka wiem że wròcisz mocniejszy.I tego Co życzę w 2022 roku chłopaku

Odpowiedz

Skomentuj