GKS Katowice pokonał Re-Plast Unię Oświęcim 2:1 po rzutach karnych w szóstym meczu tej serii. Dzięki tej wygranej katowiczanie awansowali do półfinału fazy play-off. Do tego wyniku walnie przyczynił się Grzegorz Pasiut, który przy golu na 1:1 asystował, a w rzutach karnych to jego najazd okazał się być ostatnim.
Gol kapitana GieKSy ostatecznie zdecydował o losach rywalizacji. Podczas najazdu nie kombinował, nie kalkulował, tylko oddał strzał, który okazał się nie do obrony dla bramkarza rywali.
– Do takiej sytuacji podchodzi się z myślą, że trzeba zdobyć bramkę, bo to może zakończyć serię. Nie można za dużo myśleć, bo przy rzucie karnym się nie wymyśli jakiegoś nadmiaru zwodów. Bramkarz chce obronić, ja chcę strzelić. Wybrałem najprostszy sposób na gola, strzeliłem obok bramkarza – podsumował swój najazd Grzegorz Pasiut.
W takich sytuacjach napastnicy mają swoje sposoby na umieszczenie krążka w bramce. Trzeba tylko tak wykonać swój najazd by był on skuteczny.
– Nie ma jakiegoś sposobu. Raz Clarke Saunders bronił wyżej, raz cofał się do bramki. Nie ma czegoś takiego, że każdego karnego będzie bronił w taki sam sposób. Jeśli bramkarz widzi, że pięciu zawodników mu strzela między nogi, to on w końcu nie puści nic między parkanami. Nie ma na to rady. Trzeba po prostu wybrać dobry moment na zwód i na strzał – ocenił kapitan GieKSy.
Rywalizacja pomiędzy GKS-em Katowice, a Re-Plast Unią Oświęcim była bardzo wyrównana, a zarazem ciekawa. Po pierwszym meczu na pewno nie można było się spodziewać takiego obrotu spraw. Trzeba jednak przyznać, że katowiczanie byli lepsi w kilku aspektach.
– Stanowiliśmy kolektyw jako zespół. Wydaje mi się też, że wyglądaliśmy fizycznie lepiej od przeciwników. Na pewno nie można mówić o jakimś względzie fizycznym w pierwszym meczu po wyniku 0:8. Tego meczu ani nie rozbieram ani nie analizuję. W całej serii to spowodowało, że byliśmy lepsi – stwierdził zawodnik rodem z Krynicy-Zdroju.
Podopieczni Andrieja Parfionowa mogli skończyć tę rywalizację jeszcze przed dogrywką. Doskonałe sytuacje Andrieja Stiepanowa czy Bartosza Fraszki zostały zaprzepaszczone. To mogło się zemścić.
– Wiemy, że to jest play-off. My chcieliśmy skończyć serię. Udało się i myślę, że to jest dopełnienie tego wszystkiego i tej pracy, którą wykonujemy na treningach. Nikt z nas nie myślał, że jak raz czy dwa nie strzelimy, to potem już nic nie strzelimy i przeciwnik nas skarci. Wychodzi się na kolejną zmianę i robi się wszystko, żeby w końcu wpadła ta bramka – powiedział środkowy GKS-u Katowice.
Do półfinału pozostało kilka dni. Jest zatem czas by trochę ochłonąć i przygotować się do kolejnej fazy. Tym razem przeciwnikiem katowiczan będą zawodnicy JKH GKS-u Jastrzębie.
– Jeszcze trochę za wcześnie by myśleć o drużynie z Jastrzębia-Zdroju. Na pewno nie będzie jakiegoś świętowania. Na to nie mamy czasu ani też nie jest to miejsce na to by świętować. Cieszymy się bardzo, że zagramy w półfinale. Przyjdzie też odpowiedni moment na to, by zacząć analizować kolejnego rywala – zakończył kat oświęcimskiej drużyny.
(fot. Jerzy Zaborski)