Re-Plast Unia Oświęcim przegrała z GKS-em Katowice 3:4 po dogrywce. Marzenia o zwycięstwie pogrzebał Bartosz Fraszko, a oświęcimianie muszą zadowolić się jednym punktem. Katowiczanie do pierwszego miejsca tracą teraz zaledwie jeden punkt.
Oświęcimianie otworzyli wynik w 15. minucie. Wtedy to Wasilij Strielcow mocnym strzałem pokonał Johna Murraya. Problemy zaczęły się w drugiej tercji, kiedy to podopieczni Jacka Płachty wyrównali za sprawą Igora Smala, a następnie wyszli na prowadzenie dzięki Bartoszowi Fraszce. Potem jednak Krystian Dziubiński zdołał strzelić dwie bramki, ale gospodarze nie dowieźli wyniku do końcowej syreny.
– W pierwszej tercji to Katowice dominowały, ale udało się o dziwo wygrać tę tercję. Chcieliśmy utrzymać ten wynik, ale dostaliśmy bramkę. Podnieśliśmy się, ale znów powtórzyła się sytuacja z Pucharu Polski gdzie prowadzimy na dwie minuty przed końcem meczu, a przegrywamy. Musimy nad tym popracować, bo takie mecze mogą decydować czy gramy dalej czy nie – powiedział Kamil Paszek.
Biało-niebieskim kolejny raz w ważnym meczu wynik wymknął się z rąk. Co trzeba więc zrobić, by to zmienić?
– Na końcowy wynik miało wpływ kilka błędów. Musimy przeanalizować ten mecz i wyciągnąć z niego wnioski – krótko skwitował obrońca Re-Plast Unii Oświęcim.
Ostatni mecz podopieczni Toma Coolena rozgrywali piętnaście dni wcześniej. Tak długa przerwa spowodowała wypadnięcie z rytmu meczowego. Było to widać właśnie wczoraj. Wszystko jednak wraca na dobre tory i wydaje się że może być tylko lepiej.
– Nie ma co też zwalać tego na tę przerwę spowodowaną koronawirusem. Jednak faktycznie, połowa nas była w domu, nie trenowała wtedy. Mogliśmy zdobyć trzy punkty, ale z tego jednego punktu też trzeba się cieszyć, bo on może być decydujący na koniec sezonu – zakończył były zawodnik GKS-u Katowice.
(fot. Gazeta Krakowska)