W 7. meczu półfinałowym pomiędzy GKS-em Tychy a Tauron Re-Plast Unią Oświęcim górą byli tyszanie, którzy pokonali rywali 2:1. Tym samym odbędzie się śląski finał, bowiem dzień wcześniej awans do finału zapewniła sobie katowicka GieKSa. To spotkanie miało jednak szczególny wymiar dla Bartłomieja Pociechy, który w dniu ostatniego meczu półfinałowego obchodził swoje 31. urodziny.
Tyszanie wygrali 2:1 i to oni powalczą o złoty medal mistrzostw Polski. Lepszego prezentu na urodziny popularny „Pociech” chyba nie mógł sobie wymarzyć.
– Dokładnie taki prezent sobie wymarzyłem. Taki też dostałem. Dziękuję całej drużynie – powiedział „na gorąco”, tyski defensor.
Dla tyszan ten półfinał był niezwykle ciężki. Przegrali dwa pierwsze mecze, w szóstym meczu wygrali w dogrywce, zaś wczoraj odwrócili losy meczu. Może hokej w ich wykonaniu nie był zbyt porywający, ale pokazali w tej rywalizacji ogromny charakter, który dał im ostatecznie awans do finału.
– W każdej play-offowej rywalizacji o tym kto przejdzie dalej, to charakter decyduje. Udało się w końcu złamać oświęcimian na własnej tafli w tych półfinałach. W sezonie regularnym szło nam to lepiej, ale to była już historia. Cieszymy się, że udało się nam je przełamać w tym decydującym meczu i teraz skupiamy się już na finale – zaznaczył Bartłomiej Pociecha.
Siódmy mecz półfinałowy miał wiele zwrotów akcji. Najpierw gol Alexandre’a Boivina na remis, następnie fatalna zmiana biało-niebieskich i gol Romana Szturca, a na końcu interwencja głową Olafa Bizackiego. Te wszystkie zdarzenia mogły mieć przełożenie na końcowy wynik.
– Ciężko powiedzieć, który moment był dziś kluczowy dla losów tego meczu. Moim zdaniem kluczem były wybronione osłabienia. Podczas tych osłabień, zablokowaliśmy bardzo dużo strzałów, byliśmy bardzo ofiarni i to nas poprowadziło do zwycięstwa. Oczywiście, strzelcy bramek są ważni, „Fuczes” jest ważny, ale ta drużynowa robota w osłabieniach była dziś kluczowa – stwierdził „Pociech”.
W finale na tyszan czekają już katowiczanie, którzy rozprawili się z Comarch Cracovią i to również w siedmiu meczach. Dla podopiecznych Andrieja Sidorienki, może to być rewanż za zeszłoroczny półfinał, w którym to hokeiści z „piwnego miasta” przegrali po golu Jakuba Wanackiego w dogrywce.
– Teraz czeka nas „misja Katowice”, widzimy się w sobotę, a my przygotowujemy się na finał – zakończył solenizant.