zklepy.pl
Image default

Podsumowanie 18. kolejki! Znamy skład uczestników Pucharu Polski!

GKS Tychy, JKH GKS Jastrzębie i KH Energa Toruń były pewne swojego udziału w turnieju finałowym Pucharu Polski. O czwarte miejsce biły się dwie ekipy. Re-Plast Unia Oświęcim i GKS Katowice, a w lepszej sytuacji była drużyna biało-niebieskich. Swoją szansę wykorzystali i to oni zajęli miejsce w topowej czwórce. Na własne życzenie przegrała katowicka “GieKSa”, czego pokłosiem była rezygnacja Piotra Sarnika ze swojego stanowiska.

HIT NIE ZAWIÓDŁ

Spotkanie pomiędzy JKH GKS-em Jastrzębie a KH Energą Toruń awizowaliśmy jako hit kolejki. Od początku spotkania obserwowaliśmy szybki i agresywny hokej, jednak górą w sytuacjach podbramkowych byli bramkarze. Pierwsze trafienie padło w 14. minucie, gdy na ławce kar przebywał Mateusz Bryk. Michaił Szabanow dynamicznie wjechał do tercji jastrzębian i wystrzelił krążek w samo okienko. Wydawało się, że przyjezdni utrzymają korzystny wynik do przerwy. Wtedy jednak w 37 sekund sytuacja obróciła się o 180 stopni. W podbramkowym kotle do remisu doprowadził Martin Kasperlik, a na prowadzenie gospodarzy, mierzonym strzałem w okienko, wyprowadził Zackary Phillips. W 24. minucie znów był jednak remis. Składną akcję “Stalowych Pierników” pięknym strzałem wykończył Artiom Osipow. Pod bramką gospodarzy szczególnie gorąco zrobiło się, gdy na ławce kar przebywał…Konsta Jaakola. Jastrzębska defensywa, niczym święty Mikołaj, rozdała torunianom prezenty, a były to trzy sytuacje sam na sam z Patrikiem Nechvátalem. Jastrzębski golkiper utrzymywał jednak swój zespół w grze. Niewykorzystane sytuacje przez podopiecznych Juryja Czucha się zemściły i gospodarze ponownie objęli prowadzenie za sprawą Marka Hovorki. Toruńska defensywa w ostatnich sekundach tercji znów dała się zaskoczyć i było 4:2, a bramkę tę zdobył Roman Rác. Wydawało się, że gwóźdź do trumny po 14 sekundach trzeciej partii wbił Radosław Sawicki. Wtedy to też Svenssona zmienił Studziński. Przyjezdni nie złożyli jednak broni i 43 sekundy później odpowiedział Andriej Czwanczikow. Gospodarze meldowali się w boksie kar, co było wodą na młyn dla zespołu specjalnego Energi. Najpierw kontaktową bramkę zdobył Jegor Szkodienko, a później dał o sobie znać Gleb Bondaruk i było 5:5! Goście mogli nawet objąć prowadzenie, ale krążek do pustej bramki niecelnie dobił Łukasz Podsiadło i z toruńskiego boksu było słychać tylko dźwięk zawodu. Szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili gospodarze. W 55. minucie akcję duetu Hovorka – Phillips sfinalizował Kamil Wróbel. Przyjezdni do samego końca walczyli o wyrównującą bramkę, ale trzy punkty pozostały na Jastorze.

JKH GKS Jastrzębie – KH Energa Toruń 6:5 (2:1, 2:1, 2:3)
0:1 – Michaił Szabanow – Kostas Gusevas, Gleb Bondaruk (13:33, 5/4).
1:1 – Martin Kasperlík– Jiří Klimíček (19:02),
2:1 – Zackary Phillips – Marek Hovorka, Radosław Nalewajka (19:39),
2:2 – Artiom Osipow – Ville Saloranta, Łukasz Podsiadło (23:24, 5/4),
3:2 – Marek Hovorka – Kamil Wróbel (33:49),
4:2 – Roman Rác – Mateusz Bryk (39:55),
5:2 – Radosław Sawicki – Martin Kasperlík (40:14),
5:3 – Andriej Czwanczikow – Michaił Szabanow, Adrian Jaworski (40:57),
5:4 – Jegor Szkodienko – Ville Saloranta (43:29, 5/4),
5:5 – Gleb Bondaruk – Michaił Szabanow (48:38, 5/4),
6:5 – Kamil Wróbel – Marek Hovorka (54:37).

MVP: Artiom Osipow i Marek Hovorka.

NIE POZOSTAWILI ZŁUDZEŃ

Do Tychów przyjechała drużyna znad Bałtyku. Już przed meczem zwycięzca był znany. Od początku, do końca spotkania dominowali mistrzowie Polski. Swoją optyczną przewagę potwierdzili “dopiero” w 8. minucie spotkania. Wtedy wracający po miesięcznej pauzie, Patryk Wronka wyłożył krążek idealnie przed bramkę do Jakuba Witeckiego, który nie dał szans Michałowi Kielerowi. Warto zaznaczyć, że “Wiciu” zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie (początek sezonu opuścił z powodu kontuzji). Trzy minuty później Mateusz Gościński popisał się nie lada techniką. Wymanewrował obrońców, położył bramkarza i skierował krążek do bramki (warto zobaczyć w skrócie na YouTube). W drugiej tercji padło najwięcej goli, bo aż cztery. W roli snajperów znaleźli się: Alex Szczechura, Christian Mroczkowski, Jarosław Rzeszutko i Bartłomiej Jeziorski. Warto też dodać, że rywale skupiali się tylko i wyłącznie na tym, żeby stracić jak najmniej. Mieli jednak problem z utrzymaniem dyscypliny. Liczne wykluczenia spowodowały rozbicie ich szyków, co tyszanie wykorzystali jednak tylko dwa razy. Trzecia odsłona meczu również była w pełni zdominowana przez gospodarzy. Kamil Lewartowski był wręcz bezrobotny. “Trójkolorowi” dobili jeszcze swoich rywali dwukrotnie. Najpierw Filip Komorski skutecznie dobił krążek do bramki. Następnie znów dał o sobie znać Christian Mroczkowski, który przymierzył w krótki róg bramki. W takich meczach często można dokonywać zmian w ustawieniu. Tak też zrobił Krzysztof Majkowski – opiekun GKS Tychy. Mateusza Ubowskiego i Kacpra Gruźlę na koniec spotkania wystawił z Christianem Mroczkowskim. Może nie będzie to często powtarzany wariant, ale od kogo się nie uczyć hokejowego rzemiosła, jak od gwiazdy rozgrywek?

GKS Tychy – GKH Stoczniowiec Gdańsk 8:0 (2:0, 4:0, 2:0)
1:0 – Jakub Witecki – Patryk Wronka, Jason Seed (07:14),
2:0 – Mateusz Gościński – Ladislav Havlík, Radosław Galant (10:56, 4/5),
3:0 – Alexander Szczechura – Bartłomiej Pociecha, Michael Cichy (22:04),
4:0 – Christian Mroczkowski – Alex Szczechura, Michael Cichy (24:40, 5/4),
5:0 – Jarosław Rzeszutko – Szymon Marzec, Jean Dupuy (34:34),
6:0 – Bartłomiej Jeziorski – Filip Komorski, Mateusz Gościński (38:08),
7:0 – Filip Komorski – Christian Mroczkowski, Patryk Wronka (43:16, 5/4),
8:0 – Christian Mroczkowski – Kacper Gruźla, Mateusz Ubowski (44:44).

MVP: Mateusz Gościński.

UNICI ZAMELDOWALI SIĘ W PUCHARZE POLSKI

O tym meczu oświęcimscy kibice chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Pierwsza tercja, choć z optycznym wskazaniem na gospodarzy, zakończyła się zwycięstwem gości z Sosnowca. Unici nie potrafili znaleźć sposobu na świetnie dysponowanego Cody’ego Portera. Jeden z szybkich wypadów podopiecznych Grzegorza Klicha dał im prowadzenie, a krążek po dograniu Rusłana Baszyrowa trącił Andriej Dubinin. Przyjezdni już w drugiej partii mieli znakomitą okazję do podwyższenia prowadzenia, bo grali przez 91 sekund w podwójnej przewadze. Nie zdołali jednak umieścić krążka w siatce. To się na nich zemściło, bo w 35. minucie strzał Łukasza Krzemienia dobił Martin Przygodzki i wyrównał stan meczu. Unia poszła za ciosem i po 40 minutach prowadzili już 3:1. Portera pokonali Teddy Da Costa oraz Daniił Oriechin. Sosnowiczanie nie złożyli broni i od początku trzeciej tercji rzucili się do odrabiania strat. Niezwykle aktywny w piątek był Jewgienij Nikiforow, który w końcu wpisał się na listę strzelców w 44. minucie. Mimo wielu stuprocentowych okazji dla Unitów, wynik do ostatniej minuty się nie zmienił i Zagłębie postawiło wszystko na jedną kartę, ściągając z bramki Portera. Przez moment zagotowało się pod bramką Clarke’a Saundersa, ale ostatecznie gospodarze dopisali do swojego konta trzy “oczka” i zameldowali się w półfinale Pucharu Polski. Warto zaznaczyć, że Unia ten mecz okupiła stratą Jakuba Wanackiego, który po zablokowaniu strzału doznał złamania kości strzałkowej, a kontuzji kolana doznał Klemen Pretnar. Po spotkaniu pojawiła się także nowina, że nowym szkoleniowcem Re-Plastu został Amerykanin Kevin Constantine, o czym informowaliśmy jako pierwsi!

Re-Plast Unia Oświęcim – Zagłębie Sosnowiec 3:2 (0:1, 3:0, 0:1)
0:1 – Andrej Dubinin – Rusłan Baszyrow, Magnuss Jākobsons (14:51)
1:1 – Martin Przygodzki – Łukasz Krzemień, Damian Piotrowicz (34:04),
2:1 – Teddy Da Costa – Lassi Raitanen, Daniił Oriechin (35:21),
3:1 – Daniił Oriechin – Teddy Da Costa, Peter Bezuška (38:54),
3:2 – Jewgienij Nikiforow – Rusłan Baszyrow (43:36)

MVP: Teddy Da Costa.

ZAPRZEPASZCZONA SZANSA I REZYGNACJA TRENERA

GKS Katowice miał ostatnią szansę na awans do “topowej” czwórki tabeli. Mecz z Comarch Cracovią, zgodnie z zapowiedziami przedmeczowymi, był bardzo wyrównany i zacięty. Wszystko zaczęło się zgodnie z planem dla “GieKSy”. W 15. minucie meczu Jesse Rohtla podczas gry w przewadze, uderzył na bramkę z linii niebieskiej. Zasłonięty Michael Petrásek był bez szans przy tym precyzyjnym strzale. Krakowianie nie potrafili powstrzymać Jānisa Andersonsa w 23. minucie. Łotysz z okolic bulika przymierzył w długi róg bramki. Kiepsko przy tym spisali się krakowscy defensorzy. Zasłonięty bramkarz gości miał pretensje do swoich kolegów, po tej sytuacji. “Pasy” jednak się nie poddały. Do końca walczyli o zniwelowanie straty do rywali. To im się udało w 37. minucie. Kiedy to Joseph Widmar ze slotu uderzył na bramkę i zaskoczył golkipera gospodarzy. Podopieczni Rudolfa Roháčka wyrównali za sprawą Richarda Nejezchleba. W 48. minucie Czech wyszedł sam na sam i nie dał szans bramkarzowi “GieKSy” strzałem w krótki róg. Mecz rozpoczynał się więc “od nowa”. Radość krakowian nie trwała jednak długo. Dwie minuty po golu wyrównującym, Maciej Kruczek wrzucił krążek w stronę bramki, a tam “przekierował” go Patryk Krężołek dając swojej drużynie chwilowe prowadzenie. W 52. minucie Taavi Tiala oddał strzał w kierunku Juraja Šimbocha, ale przed nim był jeszcze Mateusz Bezwiński, który zbił krążek w powietrzu i tym samym zaskoczył słowackiego bramkarza. Hokeiści “Pasów” poszli za ciosem i Erik Němec, zamarkował podanie i strzelił w krótki róg. Wydaje się, że przy tej sytuacji błąd popełnił bramkarz gospodarzy. Kiepska jest sytuacja GKS-u Katowice. Po meczu się okazało, że ze swojej funkcji rezygnuje Piotr Sarnik, który jednocześnie obchodził wczoraj… rok pracy jako pierwszy trener.

GKS Katowice – Comarch Cracovia 3:4 (1:0, 1:1, 1:3)
1:0 – Jesse Rohtla – Filip Starzyński (14:07, 5/4)
2:0 – Jānis Andersons – Patryk Krężołek, Grzegorz Pasiut (22:36)
2:1 – Joe Widmar – Filip Drzewiecki, Sebastian Brynkus (36:36)
2:2 – Richard Nejezchleb – Jiří Gula, Jakub Šaur (47:55)
3:2 – Patryk Krężołek –Maciej Kruczek, Grzegorz Pasiut (49:58, 5/4)
3:3 – Mateusz Bezwiński – Taavi Tiala, Erik Němec (51:24 )
3:4 – Erik Němec – Taavi Tiala (53:24)

MVP: Erik Němec.

PODHALE WRACA NA WŁAŚCIWE TORY

Nowotarżanie po ostatnim zwycięstwie nad katowicką GieKSą chcieli pójść za ciosem, by pokazać, że ostatnia słaba forma była wypadkiem przy pracy. STS Sanok, mimo niskiej pozycji w tabeli, na pewno nie zalicza się do najwygodniejszych rywali w PHL. Mimo tego, już po pierwszej tercji “Szarotki” wypracowały sobie solidną, dwubramkową zaliczkę, dzięki trafieniom w samej końcówce odsłony. Najpierw Kacper Guzik dobił krążek po strzale Oskara Jaśkiewicza, a następnie Michal Vachovec zwieńczył liczebną przewagę. Kiedy niedługo po rozpoczęciu drugiej tercji Alan Łyszczarczyk podwyższył prowadzenie na 3:0, wydawało się, że już nic nie jest w stanie odebrać zwycięstwa gospodarzom. Dała tu jednak o sobie znać ambicja sanoczan. Pierwszy cios dla drużyny przyjezdnej zadał Bogusław Rąpała, a następnie Riku Sihvonen w dosyć szczęśliwy sposób zdobył kontaktowego gola. Warto także odnotować zmarnowany rzut karny Mateusza Bepierszcza. Wynik meczu został ostatecznie ustalony na 6 sekund przed samym końcem, kiedy krążek w pustej bramce Vachovec.

Tauron KH Podhale Nowy Targ – Ciarko STS Sanok 4:2 (2:0, 1:1, 1:1)
1:0 Kacper Guzik – Oskar Jaśkiewicz (16:35),
2:0 Michal Vachovec – Mateusz Bepierszcz, Oskar Jaśkiewicz (19:27, 5/4),
3:0 Alan Łyszczarczyk – Alexander Pettersson, Bartłomiej Neupauer (21:27),
3:1 Bogusław Rąpała – Marek Strzyżowski, Maciej Witan (32:38, 5/3),
3:2 Riku Sihvonen – Jesperi Viikilä, Eetu Elo (47:02),
4:2 Michal Vachovec – Emil Švec, Oskar Jaśkiewicz (59:54, do pustej bramki).

MVP: Michal Vachovec.

Najnowsze artykuły

Dziś poznamy mistrza Polski? Sprawdzian kadry w Krynicy-Zdroju [WIDEO]

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Rewolucja w Comarch Cracovii! Rudolf Roháček nie będzie już trenerem

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj