Niedzielna kolejka przyniosła nam zakończenie zwycięskich serii Tauron Podhala Nowy Targ i GKS-u Katowice. Tempa nie zwolnili za to hokeiści JKH GKS-u Jastrzębie, a Zagłębie Sosnowiec w końcu dopisało do tabeli jakiś punkt.
TYSZANIE ZAKOŃCZYLI SERIĘ NOWOTARŻAN
Przed meczem z mistrzami Polski, nowotarżanie na swoim koncie mieli pięć zwycięstw z rzędu. To najlepsza seria podopiecznych Andrieja Gusowa w trwającym sezonie. Trójkolorowi przyjechali do stolicy Podhala bez Michaela Cichego (kontuzja odniesiona na treningu), Alexa Szczechury (uraz mięśni brzucha) oraz Petera Novajovskýego (uraz pachwiny). Natomiast w drużynie gospodarzy zadebiutował dziś Igor Brikun. Mecz od początku był dość niemrawy. Brakowało dynamicznych akcji. Pod koniec pierwszej odsłony tyszanie nieco przycisnęli i to się opłaciło. W 20. minucie Jarosław Rzeszutko świetnie się ustawił pod bramką Białorusina, a krążek po strzale Bartłomieja Pociechy odbił się od środkowego GKS-u Tychy i wtoczył się do bramki. Od drugiej tercji coraz pewniej na lodzie czuli się przyjezdni. Szczególnie aktywny był dziś Jean Dupuy. Kanadyjczyk kilkukrotnie mógł zamienić swoje szanse na gola. W 28. minucie Filip Komorski oddał strzał w światło bramki, golkiper odbił krążek, ale na tyle pechowo, że “guma” trafiła na łopatkę Mateusza Gościńskiego, który dopełnił tylko formalności. Nowotarżanie jednak mieli swoje okazje. Pod koniec meczu, w 55. minucie gry Patryk Wronka faulował w sytuacji sam na sam Alana Łyszczarczyka. Sędzia przyznał więc rzut karny, którego egzekwował sam poszkodowany. O tym najeździe jednak wolelibyśmy zapomnieć. “Łyżka” przekombinował i w ostatniej fazie nie trafił w krążek. Niewykorzystane okazje lubią się mścić co znalazło odzwierciedlenie także dziś. W 59. minucie Jean Dupuy, po dobrym meczu w końcu wpisał się na listę strzelców mocnym strzałem z nadgarstka. Andriej Gusow próbował jeszcze postawić wszystko na jedną kartę i ściągnął bramkarza. Mogło dojść do ewenementu w naszej lidze. Bezpański krążek przyjął John Murray i lobem chciał zdobyć gola, jednak zabrakło mu czasu i centymetrów. Tak więc, tyszanie po czterech meczach bez zwycięstwa za trzy punkty, w końcu przełamali swoją niemoc.
Tauron Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 0:3 (0:1, 0:1, 0:1)
0:1 – Jarosław Rzeszutko – Bartłomiej Pociecha, Jean Dupuy (19:03),
0:2 – Mateusz Gościński – Filip Komorski, Jakub Witecki (27:49),
0:3 – Jean Dupuy – Jarosław Rzeszutko, Szymon Marzec (58:50).
Podhale: Brikun – Jaśkiewicz, Sulka; Švec, Vachovec, Bepierszcz – Chaloupka, P. Wsół; Pettersson, Neupauer, Hiltunen – Gajor, Mrugała; F. Kapica, Bryniczka, Łyszczarczyk – Kamieniecki; Worwa, Słowakiewicz, Bochnak.
Trener: Andriej Gusow.
GKS Tychy: Murray – Havlík, Seed; Jeziorski, Komorski, Gościński – Ciura, Bizacki; Dupuy, Rzeszutko, Marzec – Kotlorz, Pociecha (2); Witecki, Wronka, Mroczkowski – Ubowski, Kogut, Gruźla, Galant, Krzyżek.
Trener: Krzysztof Majkowski.
MVP: Jean Dupuy.
JEDEN GOL PRZESĄDZIŁ
Będący na fali GKS Katowice podejmował Re-Plast Unię Oświęcim. Minimalnym faworytem spotkania byli gospodarze, którzy mecz rozpoczęli niemrawo. Miejscowi mieli okazję do gry w przewadze, ale ten element gry nie wyglądał w ich wykonaniu najlepiej. Podczas gry w równowadze do doskonałych okazji doszli za to Mikael Kuronen oraz Grzegorz Pasiut, ale nie potrafili pokonać Clarke’a Saundersa. Oświęcimianie swoją drugą grę w przewadze zamienili na bramkę, a krążek po strzale Ryana Glenna strącił Aleksiej Trandin i zaskoczył Juraja Šimbocha. Podopieczni Andrieja Parfionowa od początku drugiej tercji rzucili się do odrobienia straty, ale nie do zatrzymania był Saunders, który bronił, jak w transie. Unia z rzadka kontrowała, a jedna z tych akcji powinna była się zakończyć bramką, bo obrońców, jak tyczki, minął Teddy Da Costa, ale strzał Francuza końcówką kija odbił Šimboch. W trzeciej tercji obraz gry nie uległ zmianie i to nadal katowiczanie bili głową w mur. Nie potrafili oni wykorzystać gry w liczebnej przewadze, a efektu nie dało także ściągnięcie bramkarza i grę w sześciu w polu. Oświęcimianie dowieźli skromne zwycięstwo do końca i awansowali na czwartą lokatę w tabeli. Dla Saundersa było to drugie czyste konto z rzędu.
GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:1, 0:0, 0:0)
0:1 – Aleksiej Trandin – Ryan Glenn, Eliezer Sherbatov (14:52, 5/4).
GKS Katowice: Šimboch – Kruczek, Wajda; Michalski, Pasiut, Fraszko – Andersons, Zieliński; Mularczyk, Starzyński, Wanat – Franssila, Krawczyk; Krężołek, Rohtla, Kuronen – Skrodziuk, Paszek, Adamus.
Trener: Andriej Parfionow.
Re-Plast Unia: Saunders – Luža, Glenn; Sherbatov, Da Costa, Oriechin – Zaťko, Bezuška; S. Kowalówka, Kalan, Koblar – M. Noworyta, P. Noworyta; Malicki, Trandin, Przygodzki – Piotrowicz, Krzemień, Prusak oraz Kusak.
Trener: Kevin Constantine.
MVP: Clarke Saunders.
HAT TRICK OSIPOWA DAŁ DWA “OCZKA”
Niedzielne starcie lepiej rozpoczęli torunianie, którzy już w pierwszych sekundach mogli objąć prowadzenie za sprawą Artioma Osipowa, ale jego strzał z bliska, instynktownie odbił Cody Porter. Co nie udało się na początku, udało się w 7. minucie podczas gry w podwójnej przewadze. Wtedy Porter był już bez szans przy zagraniu Osipowa i Energa wyszła na prowadzenie. Sosnowiczanie nie pozostawali jednak dłużni i odgryzali się groźnymi kontrami, jednak w pierwszej tercji Mateusz Studziński nie dał się pokonać. Na początku drugiej partii torunianie grali w przewadze i nic nie wskazywało na to, że to przyjezdni wyrównają. A jednak. Rusłan Baszyrow dobrze dograł do Michaiła Syrojeżkina, który podłączył się do akcji ofensywnej, a ten strzałem przy krótkim słupku zaskoczył toruńskiego bramkarza. Później trwał ostrzał bramki strzeżonej przez Portera, ale ten wyszedł z opresji obronną ręką, mimo wielu dogodnych okazji miejscowych. Raz w sukurs kanadyjczykowi przyszedł też obrońca, który ofiarną interwencją zablokował strzał Osipowa do pustej bramki. Remis utrzymał się do końca drugiej części gry i o wszystkim miała rozstrzygnąć trzecia tercja. Z większym animuszem rozpoczęli ją miejscowi, którzy w ciągu nieco ponad minuty dwukrotnie pokonali Portera, a uczynili to Osipow oraz Gleb Bondaruk. Wydawało się, że nic już nie może się stać gospodarzom i bezpiecznie dowiozą trzy punkty do końca. Jednak Zagłębie w 19 sekund zdobyło dwie bramki i doprowadziło do wyrównania! Najpierw w przewadze trafił Iwan Rybczik, a później fatalny błąd Mateusza Studzińskiego skutkował bramką Andrieja Dubinina. Po 60 minutach na tablicy świetlnej był remis i potrzebna była dogrywka. W niej o doskonałą okazję miał Jewgienij Nikiforow, ale krążek po jego strzale przeleciał tuż obok słupka. Dodatkowe pięć minut także nie dało rozstrzygnięcia i niezbędne były rzuty karne, te lepiej egzekwowali torunianie i to oni zapisali na swoim koncie dwa punkty. Decydujący najazd wykonał Osipow, który mógł cieszyć się z hat tricka.
KH Energa Toruń – Zagłębie Sosnowiec 4:3 po rzutach karnych (1:0, 0:1, 2:2, d. 0:0, k. 3:1)
1:0 – Artiom Osipow – Jegor Fieofanow, Dienis Sierguszkin (06:02, 5/3)
1:1 – Michaił Syrojeżkin – Rusłan Baszyrow, Michał Naróg (21:04, 4/5)
2:1 – Artiom Osipow – Dienis Sierguszkin, Siergiej Kuzniecow (43:06)
3:1 – Gleb Bondaruk – Michaił Szabanow (44:38)
3:2 – Iwan Rybczik – Tomasz Kozłowski, Michał Bernacki (54:03)
3:3 – Andriej Dubinin – Aleksandr Rodionow, Imants Ļeščovs (54:19)
4:3 – Artiom Osipow (decydujący rzut karny)
KH Energa: Studziński – Skólmowski, Szkodienko; Dołęga, K. Kalinowski, M. Kalinowski – Jaworski, Gusevas; Osipow, Fieofanow, Sierguszkin – Smirnow, Kuzniecow; Bondaruk, Czwanczikow, Szabanow – Podsiadło, Kozłow; Saloranta, Rożkow, Jaakola.
Trener: Juryj Czuch.
Zagłębie: Porter – Ļeščovs, Rodionow; Nikiforow, Dubinin, Baszyrow – Syrojeżkin, Naróg; Bernacki, Kozłowski, Rybczik – Jākobsons, Luszniak; Kulas, Sikora, Smal – Domogała, Khoperia; Bombardier, Blanik, Stojek.
Trener: Grzegorz Klich.
MVP: Artiom Osipow.
KRAKOWIANIE PEWNIE POKONALI GDAŃSZCZAN
Początek meczu nie ułożył się pomyślnie dla przyjezdnych. Już po 5 minutach gry Michał Kieler musiał wyciągać krążek z siatki po zagraniu Mateusza Bezwińskiego. Cracovia panowała nad wydarzeniami na tafli, a defensywa biało-niebieskich pod jej presją popełniała sporo błędów. Jeden z nich bezlitośnie wykorzystał Tomáš Franek ogrywając trzech obrońców Stoczniowca i lokując krążek w siatce. Gospodarze cały czas zaciekle atakowali, ale dobrze spisywał się Michał Kieler, który ratował wynik podopiecznym Krzysztofa Lehmanna. Obraz gry niewiele zmienił się w drugiej tercji, wciąż sporą przewagę miały “Pasy”, ale gdy na ławce kar usiadło dwóch hokeistów Cracovii, goście zdołali pokonać Roberta Kowalówkę. Michał Zając dobił krążek po strzale Josefa Vitka, dając Stoczniowcowi kontakt z gospodarzami. Taki stan rzeczy utrzymał się przez nieco ponad sześć minut, bo dwubramkowe prowadzenie miejscowym przywrócił Franek. Trzecią tercją gdańszczanie rozpoczęli grając w przewadze, ale nie wykorzystali okazji, by znów złapać kontakt z “Pasami”. Kolejne błędy defensywy Stoczniowca przyczyniły się do dwóch akcji sam na sam dla gospodarzy. Najpierw oko w oko z Kielerem wyszedł Damian Kapica, a po chwili Richard Nejezchleb. Tego drugiego sfaulował Mateusz Rompkowski za co sędziowie podyktowali rzut karny, do którego podjechał sam poszkodowany i pewnie zamienił go na bramkę. Wraz z upływem kolejnych minut, mnożyły się problemy gdańszczan z opuszczeniem z krążkiem z własnej tercji. Krakowianie nie odpuszczali i raz po raz zmuszali Kielera do interwencji. Worek z bramkami w ostatnich 20 minutach rozwiązał się jednak na dobre i do siatki trafiali kolejno Bezwiński, Martin Dudas, Nejezchleb oraz Stephan Csamango.
Comarch Cracovia – GKH Stoczniowiec Gdańsk 8:1 (2:0, 1:1, 5:0)
1:0 – Mateusz Bezwiński – Filip Drzewiecki (4:29),
2:0 – Tomáš Franek (14:18),
2:1 – Michał Zając (28:20 5/3),
3:1 – Tomáš Franek – Damian Kapica (34:38),
4:1 – Richard Nejezchleb (43:51, rzut karny),
5:1 – Mateusz Bezwiński – Jiří Gula, Jakub Šaur (49:45),
6:1 – Martin Dudáš – Tomáš Franek – Filip Drzewiecki (52:26, 5/4),
7:1 – Richard Nejezchleb – Michal Gutwald (53:46),
8:1 – Štěpán Csamangó – Patryk Gosztyła, Jiří Gula (58:11).
Comarch Cracovia: Kowalówka – Gula, Šaur; Tiala, Augustyniak, Kapica – Musioł, Gutwald; Ferrara, Ježek, Nejezchleb – Doherty, Szurowski; Brynkus, Widmar, Csamangó – Dudáš, Gosztyła; Drzewiecki, Bezwiński, Franek.
Trener: Rudolf Roháček.
GKH Stoczniowiec: Kieler – Rompkowski, Liśkiewicz; Vítek, Mocarski, Zając – Lehmann, Strużyk; Stasiewicz, Pesta, Wołoszyk – Leśniak, Wala; Maciej Rybak, Drozd-Niekurzak, Michał Rybak – Żurauski, Bandarenka; Drąg, Sadowski, Niedźwiecki.
Trener: Krzysztof Lehmann.
MVP: Mateusz Bezwiński.
JASTRZĘBIANIE NIE ZWALNIAJĄ TEMPA
Hokeiści JKH GKS Jastrzębie śrubują swoją rekordową passę, która wynosi obecnie 12 zwycięstw z rzędu. Kolejną ofiarą jastrzębskiej ofensywy okazali się być hokeiści beniaminka z Sanoka. Mimo że od początku byli skazywani na pożarcie, to udało im się sprawić nie lada niespodziankę, wygrywając przekonująco pierwszą tercję. Wynik meczu otworzył Jesperi Viikilä, pokonując strzałem z nadgarstka bezradnego golkipera JKH. Wprowadziło to wiele chaosu w szeregi gospodarzy, którzy do wyrównania doprowadzili za sprawą Jiříego Klimíčka. Defensor dopadł do krążka, który w sporym zamieszaniu zatańczył pod bramką Patrik Spěšný’ego. Kolejne trafienie padło łupem sanoczan. Nie zmarnowali oni sytuacji w grze 5 na 3, strzelając gola “do szatni”. Nie podłamało to jednak ekipy znad czeskiej granicy, która wyszła na drugą tercję żądna bramek. 20 sekund wystarczyło, by remisowy rezultat przywrócił Kamil Górny, po składnej akcji przeprowadzonej wespół z Radosławem Sawickim. Chwilę później na prowadzenie JKH wyprowadził Kamil Wałęga, sprytnie pakując krążek do bramki. Następne bramki zostawały zapisane już tylko na koncie JKH. Wyjątkowo aktywny dziś pod bramką Jiří Klimíček znalazł sposób na Spěšný’ego, umieszczając krążek między jego parkanami. Bramkowy dorobek powiększyli także Jan Sołtys oraz Radosław Sawicki (nota bene wychowanek sanockiego klubu). W trzeciej odsłonie nie oglądaliśmy już żadnych bramek, a samo widowisko nie należało do najbardziej emocjonujących. Pewni zwycięstwa gospodarze skutecznie rozbijali ataki rywala, a goście całkowicie stracili wiarę w odmienienie losów meczu.
JKH GKS Jastrzębie – Ciarko STS Sanok 6:2 (1:2, 5:0, 0:0)
0:1 – Jesperi Viikilä – Riku Sihvonen, Eemeli Piippo (1:04),
1:1 – Jiří Klimíček – Kamil Wróbel, Marek Hovorka (9:14, 5/4),
1:2 – Eetu Elo – Bogusław Rąpała, Mateusz Wilusz (18:05, 5/3),
2:2 – Kamil Górny – Radosław Sawicki (20:20),
3:2 – Kamil Wałęga – Jan Sołtys (21:11),
4:2 – Jiří Klimíček – Marek Hovorka, Zackary Phillips (25:03),
5:2 – Jan Sołtys – Marek Hovorka, Jiří Klimíček (33:06),
6:2 – Radosław Sawicki – Mateusz Bryk, Kamil Górny (37:39, 5/4).
JKH GKS: Nechvátal (od 40:01 Marek) – Bryk, Górny; Sawicki, Rác, Kasperlík – Klimíček, Ševčenko; Wróbel, Hovorka, Phillips – Jass, Horzelski; Paś, Wałęga, Sołtys – Gimiński, Kostek; Pelaczyk, R. Nalewajka, Ł. Nalewajka.
Trener: Róbert Kaláber.
Ciarko STS: Spěšný – Olearczyk, Rąpała; Strzyżowski, Wilusz, Bielec – Kamieniu, Piippo; Elo, Viikilä, Sihvonen – Demkowicz, Biłas; Bukowski, Witan, Filipek – Glazer, Florczak; Skokan, Ginda, Dobosz.
Trener: Marcin Ćwikła.
MVP: Marek Hovorka