Wczorajsze starcie półfinału Pucharu Stanleya zakończyło się porażką faworyzowanej Tampa Bay Lightning. New York Islanders konsekwentnie realizowali swój plan meczowy od pierwszego wznowienia aż do ostatniej syreny.
Czytelnikom, którzy nie śledzą na bieżąco zmagań o najcenniejsze trofeum w hokeju na lodzie przypomnijmy, iż „Błyskawica” pozostawiła w przegranym polu Carolina Hurricanes. Z kolei podopieczni Barry’ego Trotza okazali się być lepsi od Boston Bruins.
Pierwsze minuty zapowiadały, iż to Tampa Bay Lightning będzie starała się dyktować warunki w tym starciu. „Wyspiarze” nawiązali wkrótce równorzędną walkę, choć najlepszą okazję w pierwszych dwudziestu minutach gry zmarnował Brayden Point. Napastnik Lightning popędził sam na bramkę Siemiona Warłamowa, lecz pomylił się w swoich obliczeniach i nie trafił w jej światło. Do przerwy utrzymywał się zatem bezbramkowy remis.
Strzelecki impas przełamał dopiero Mathew Barzal, wyprowadzając Islanders na prowadzenie. Zanim jednak do tego doszło, wybornej sytuacji nie wykorzystał Josh Bailey. 31-letni Kanadyjczyk przejął krążek w tercji ofensywnej, lecz po jego strzale krążek zatrzymał się tylko na poprzeczce. Co się odwlecze, to nie uciecze, zatem wracając do trafienia „Barzy’ego”, pokonał on Andrieja Wasilewskiego po mądrym zastawieniu się z krążkiem, zwieńczonym ulokowaniem go między parkanami bezradnego golkipera.
Konto „Vasiego” obciąża natomiast bramka Ryana Pulocka, jaka padła w finałowej odsłonie meczu. Defensor Islanders wypalił spod linii niebieskiej, a Wasilewski – choć nie był zasłonięty – nie poradził sobie ze stosunkowo łatwym do obrony uderzeniem. Nie trzeba chyba dodawać, jak to trafienie skomplikowało sytuację Lightning. Hokeiści Jona Coopera walczyli do samego końca, stać ich było jednak tylko na bramkę honorową. W ostatniej minucie marzenia Warłamowa o zachowaniu czystego konta zniweczył Brayden Point, który z bliskiej odległości znalazł sposób na pokonanie Rosjanina.
Nie da się ukryć, że Tampa Bay Lightning nie zademonstrowała stylu, którym błyszczała w poprzednich seriach. Jej hokeiści popełnili mnóstwo błędów po obydwu stronach tafli, a niski wymiar porażki jest w głównej mierze zasługą Wasilewskiego, który (nie licząc interwencji przy strzale Pulocka) zademonstrował się z nienagannej strony. Dużo ciepłych słów można z kolei powiedzieć o Islanders, którzy ponownie zaprezentowali wyrachowany hokej. Ich największym sukcesem jest fakt, iż udało im się zapobiec nadmiernej liczbie kar, bowiem ekipa z Tampy miała zaledwie dwie okazje do gry w przewadze.
Kolejne starcie już 16 czerwca o godzinie 2.00 czasu polskiego. Jutro o godzinie 3.00 rozpocznie się natomiast rywalizacja pomiędzy Vegas Golden Knights a Montreal Canadiens.
Tampa Bay Lightning – New York Islanders 1:2 (0:0, 0:1, 1:1)
0:1 – Mathew Barzal – Josh Bailey (32:32),
0:2 – Ryan Pulock – Jordan Eberle (45:36),
1:2 – Brayden Point – Alex Killorn, Nikita Kuczerow (59:06, 6/4).
Stan rywalizacji: 1-0 dla New York Islanders.