Dziś o godzinie 18.30 przy ulicy Chemików 4 rozpocznie się starcie, które da nam odpowiedź, w czyje ręce powędruje pierwsze trofeum w tym sezonie. Starcie Re-Plast Unii Oświęcim z JKH GKS-em Jastrzębie będzie zarazem powtórką z tegorocznego finału Pucharu Polski, jaki odbył się na katowickim Jantorze. Górą okazali się być wówczas jastrzębianie, którzy dokładając następnie złoty medal, skompletowali potrójną koronę. Nie ma w tym zatem nic dziwnego, iż biało-niebiescy pałają chęcią rewanżu. Czy w obliczu palących problemów, stać ich jednak na skuteczny odwet?
Bez ilości i jakości
Atmosfera panująca w ostatnich dniach w szatni oświęcimian jest gęsta niczym tradycyjny śląski galert. Po rozczarowującym początku sezonu, klub opuściło dwóch Kanadyjczyków, którzy mieli wieść prym na tafli, a także nosić na plecach łatkę gwiazd Polskiej Hokej Ligi. Mowa tu rzecz jasna o Zackarym Phillipsie i Jessem Dudasu. Co gorsza, patriotyczną solidarnością wykazał się ich kolega – Tyler Wishart – który spakował manatki i w trymiga podpisał kontrakt z niemieckim pierwszoligowcem – Eispiraten Crimmitschau.
Jakie są tego efekty? Ano niewesołe. Sytuacja biało-niebieskich była skomplikowana sama w sobie nawet bez ostatnich rozstań. Ryan Glenn do dziś odczuwa negatywne skutki swoich agresywnych zapędów wobec Damiana Szurowskiego w starciu z TAURON Podhalem Nowy Targ, jakie miało miejsce jeszcze w pierwszej rundzie PHL. Ponadto, po raz kolejny o olbrzymim pechu w swojej karierze może mówić Jan Sołtys. Dla 21-letniego jastrzębianina okres po rozstaniu się z macierzystym klubem nie należy do najprzyjemniejszych. Oblane testy w czeskim AZ-ecie Hawierzów, a także zerwanie więzadeł, które w dłuższej perspektywie wyklucza go z gry, nie figurowały zapewne w przedsezonowych planach młodego napastnika.
Pod znakiem zapytania stoi również występ Clarke’a Saundersa, który nie dokończył ostatniego pojedynku z Ciarko STS-em Sanok. Jego miejsce z powodzeniem zajął jednak Robert Kowalówka, który nie skapitulował już do końcowej syreny. Na trybunach obiektu położonego przy Chemików 4 znajdą się jednak kibice, którzy nie traktują tej rotacji w kategorii osłabienia. Nie da się ukryć, iż „Saundy” notował niegdyś w biało-niebieskiej bluzie zdecydowanie bardziej udane występy i dziś z utęsknieniem może wyglądać za formą, jaką utrzymywał podczas swojej pierwszej kampanii spędzonej nad Sołą.
Przed sezonem włodarze wyszli z założenia, iż najszybszą drogą do sukcesu będzie postawienie na jakość, a nie ilość. Początek sezonu wskazuje jednak na to, iż mogli oni pomylić się w swoich kalkulacjach. W ostatnim spotkaniu Tom Coolen miał do dyspozycji zaledwie trzy pełne formacje, a Johan Skinnars był zmuszony, by zagryźć zęby, odłożyć swą dumę na bok i zająć miejsca na obronie (choć z drugiej strony, nie stłamsiło to jego ofensywnych zapędów, wszak to on zdobył obydwa trafienia).
Mistrzowskie problemy
Zdziesiątkowany przez kontuzje rywal, z podupadłym przez głośne odejścia morale mógłby wydawać się trywialną przeszkodą dla hokeistów JKH GKS-u Jastrzębie. A przynajmniej dla ekipy, jaka reprezentowała barwy tego klubu w ubiegłym sezonie. Aktualny skład drużyny znad czeskiej granicy dał się poznać z faktu, iż potrafi skomplikować sobie nawet najłatwiejsze sytuacje. Najlepiej świadczą o tym thrillery zaserwowane swym fanom w starciach z GKS-em Tychy (3:2), Ciarko STS-em Sanok (5:4) czy Comarch Cracovią (3:2).
W ubiegłym sezonie Róberta Kalábera po prostu nie pękali w meczach o wielką stawkę. W bieżących rozgrywkach musieli z kolei już dwukrotnie uznać wyższość liderującego GKS-u Katowice, a niebagatelny wpływ na ich pozycję w ligowej tabeli ma fatalny początek sezonu, w którym zanotowali serię trzech porażek z rzędu.
Co więcej, sposób na jastrzębian w tym sezonie zdołała znaleźć już Re-Plast Unia Oświęcim. 23 września na Jastorze biało-niebiescy rozprawili się z gospodarzami 4:2, choć ze wspomnianych wyżej względów, ciężko traktować to spotkanie jako wyznacznik przed dzisiejszym pojedynkiem.
Mistrzowie Polski nie są jednak w ciemię bici i doskonale zdają sobie sprawę z trapiących ich problemów. Były one szczególnie widoczne w minionym domowym boju z GKS-em Tychy, gdy po piorunującej pierwszej tercji oddali oni pole gry rywalom i do ostatniej sekundy musieli drżeć o utrzymanie korzystnego wyniku. O fakcie, iż nie udało im się uporać z kłopotami, świadczy dobitnie niedzielna porażka z GKS-em Katowice. Klub ze stolicy województwa śląskiego pokazał wyższość w każdym aspekcie hokejowego rzemiosła, odnosząc zasłużone zwycięstwo 5:2.
Ta porażka, jak i poprzedni bezpośredni pojedynek z Unią Oświęcim nie ma już jednak najmniejszego znaczenia. Tak samo jak zeszłosezonowe laury, przyjemna przygoda w Hokejowej Lidze Mistrzów czy fakt, iż jastrzębianie są kategoryzowani jako „drużyna pucharowa”.
Niech wygra lepszy!
Konia z rzędem temu, kto przewidzi rozstrzygnięcie dzisiejszego meczu. W ostatnim czasie, obydwaj szkoleniowcy po meczach swoich podopiecznych zamiast satysfakcji, czuli częściej zapewne natłok galopujących przez zwoje mózgowe myśli. Tom Coolen może być pewny jednego – w szeregach jego drużyny pozostały już tylko najsilniejsze, najbardziej odporne na stres jednostki, na których może budować fundament swojego zespołu.
Założenia były jednak zgoła inne. Organizacja Superpucharu Polski miała być godnym uczczeniem 75-letniej historii klubu, a oświęcimianie mieli przystąpić do niego w najmocniejszym personalnie składzie od lat. Zamiast tego, na lód wyjedzie dziś rozbita ekipa, która rozpaczliwie czeka na wzmocnienia.
Obrońcy tego trofeum również nie mogą być pewni swego. Choć w wiosenno-letniej przerwie ich defensywa została najmniej naruszona zębem zmian, to właśnie ta formacja zdaje się w tym momencie najbardziej zawodzić. Ich piętą achillesową jest także nierówny poziom formacji ofensywnych. Frenks Razgals czy Roman Rác (a także notujący przyzwoity sezon Polacy) starają się wieść prym w ataku. Po drugiej stronie barykady znajdują się Martin Kasperlík, Samuel Mlynarovič czy Artūrs Ševčenko, którzy niewiele wnoszą z przodu.
Nie będziemy oryginalni, jeśli napiszemy, że w końcowym rozrachunku zadecydują detale. Z drugiej strony, sprawdziło się to w ostatnim finale Pucharu Polski. Możemy być pewni jednego: mimo problemów trapiących obydwie strony, nikt nie będzie dziś odstawiał kijów. Nic przecież nie poprawia tak humorów, jak podniesienie wywalczonego potem i krwią pucharu. Potencjalny sukces w dzisiejszym starciu będzie mógł posłużyć jako baza do wyjścia z marazmu.
Statystyki (PHL):
Re-Plast Unia Oświęcim:
Lider klasyfikacji kanadyjskiej: Daniił Oriechin – 12 punktów (5 goli, 7 asyst).
Najlepszy strzelec: Daniił Oriechin – 5 goli.
Najlepszy asystent: Sebastian Kowalówka – 8 asyst.
Bramkarze:
- Clarke Saunders – 10 meczów, 89,2% skuteczności, 3,02 GAA.
- Robert Kowalówka – 2 mecze, 89,5% skuteczności, 2,46 GAA.
Rekord: 6-0-5-0 – 6. miejsce.
Bilans bramkowy: +8 (40:32) – 4. miejsce.
Skuteczność w przewagach: 25% (11/44) – 3. miejsce.
Skuteczność w osłabieniach: 76% (28/37) – 7. miejsce.
JKH GKS Jastrzębie:
Liderzy klasyfikacji kanadyjskiej: Frenks Razgals (5 goli, 5 asyst), Roman Rác (5 goli, 5 asyst), Egils Kalns (4 gole, 6 asyst) – 10 punktów.
Najlepsi strzelcy: Frenks Razgals, Roman Rác – 5 goli.
Najlepsi asystenci: Egils Kalns, Vitālijs Pavlovs, Siarhiej Bahalejsza – 6 asyst.
Bramkarze:
- Patrik Nechvátal – 7 meczów, 91,6% skuteczności, 2,15 GAA.
- Michał Kieler – 3 mecze, 88,0% skuteczności, 3,69 GAA.
Rekord: 6-0-4-0 – 5. miejsce.
Bilans bramkowy: +9 (36:27) – 3. miejsce.
Skuteczność w przewagach: 20% (9/46) – 6. miejsce.
Skuteczność w osłabieniach: 83% (38/46) – 2. miejsce.
fot. Facebook: JKH GKS Jastrzębie.