Mistrzowie Polski zgotowali wczoraj swym kibicom scenariusz niczym z thrillera. Choć wydawało się, że w drugiej tercji osiągnęli prowadzenie, które pozwoli im bezpiecznie dowieźć wynik do końca spotkania, to przyjezdni z Sanoka dwukrotnie zdołali złapać kontakt. Zwycięstwo jastrzębian jest po części zasługą Romana Ráca, który znów odgrywa pierwsze skrzypce w zespole znad czeskiej granicy.
JKH GKS Jastrzębie był wyraźnym faworytem wczorajszego spotkania. Podopiecznym Róberta Kalábera udało się to potwierdzić w drugiej tercji, gdy osiągnęli trzybramkowe prowadzenie. Szereg błędów sprawił jednak, że hokeiści STS-u Sanok zdołali zminimalizować stratę do zaledwie jednego gola i do końca meczu dzielnie walczyli, by uszczknąć choć jeden punkt.
– To był naprawdę „dziki” mecz. Jako drużyna musimy jednak rozgrywać lepsze zawody, zwłaszcza gdy prowadzimy 4:1 czy 5:3. W takich sytuacjach, w końcówce spotkania nie możemy drżeć o końcowy wynik. Musimy nad tym pracować, dokonać odpowiedniej analizy i wyciągnąć wnioski – przyznał Roman Rác.
Prawdziwe bramkowe szaleństwo zapanowało na tafli między 30. a 33. minutą meczu. Trzy ciosy wyprowadzili wówczas gospodarze, a raz ukłuli przyjezdni.
– Myślę, że po części był to przypadek. Mimo wszystko, jako gospodarze nie możemy tracić czterech bramek. Cieszę się, że udało nam się zdobyć pięć trafień, ale cztery stracone gole to zdecydowanie za dużo – nie ukrywał 30-letni hokeista.
Nietrudno zauważyć, iż jastrzębianie poczynili spory progres w grze ofensywnej. Nie rażą już takim brakiem skuteczności, jak u startu sezonu i potrafią wykorzystywać nadarzające się sytuacje.
– Z ofensywnej strony prezentujemy się lepiej. Zdobywamy coraz więcej bramek, co nasz cieszy. Musimy poprawić jednak naszą grę obronną. Patrik [Nechvátal – dop. red.] trzyma nam wynik, ale musimy mu jeszcze więcej pomagać. Popełniamy niepotrzebne błędy, łapiemy dużo kar, przez co sami stwarzamy sobie problemy – zaznaczył wychowanek Dukli Trenczyn.
Już w niedzielę mistrzowie Polski udadzą się do Sosnowca, gdzie zmierzą się z Zagłębiem. Drużyna prowadzona przez Grzegorza Klicha preferuje ofensywny styl gry. Czy jutro czeka nas podobne strzeleckie widowisko, co wczoraj?
– Zobaczymy w niedzielę. Nieważne jak; liczy się to, by sięgnąć po trzy punkty. Zrobimy wszystko, by wywieźć zwycięstwo i po pierwszej rundzie zajmować miejsce w strefie pucharowej – zapewnił słowacki center.