Marma Ciarko STS Sanok wygrał z GKS-em Katowice 3:2 mimo problemów kadrowych. Brakowało dziś pierwszego bramkarza, a trener złożył tylko trzy formacje. Mimo tego udało się sanoczanom wygrać to spotkanie, a bohaterem został Filip Świderski, który szczególnie pod koniec zachował się kilka razy wręcz fenomenalnie.
Sanoczanie do meczu z mistrzem Polski przystąpili bez kilku zawodników. Zabrakło choćby braci Lorraine, Dominika Salamy, Johana Höglunda czy Sebastiana Harili. Mimo tylu absencji podopiecznym Miiki Elomo nie zabrakło ambicji.
Jednak to oni jako pierwsi stracili gola. W 3. minucie gry Aleksi Varttinen znalazł się w dobrym miejscu i oddał mocny strzał, którego Filip Świderski nie był w stanie obronić. W 16. minucie gry, świetną okazję miał Grzegorz Pasiut, ale krążek po jego strzale odbił się od słupka. Ta niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. Na 62 sekundy przed pierwszą przerwą, Niko Ahoniemi wykorzystał błąd Macieja Kruczka i pognał na bramkę. Gdy był już w pobliżu bramki zdecydował się na strzał i pokonał Johna Murraya.
Gospodarze przycisnęli w drugiej odsłonie. To przyniosło efekty w postaci bramek. W 24. minucie gry, Louis Miccoli oddał strzał i wydawało się, że John Murray spokojnie to obroni. Nic bardziej mylnego. Krążek znalazł się za linią bramkową. Podopieczni Miiki Elomo poszli za ciosem. W 33. minucie gry, Niko Ahoniemi zagrał do Kallego Valtoli, a ten posłał gumę tuż pod parkan Johna Murraya i było już 3:1. Katowiczanie jednak się nie poddawali. Równo 100 sekund później, podopieczni Jacka Płachty znów zbliżyli się do rywali na jedną bramkę różnicy. Joona Monto wywalczył gumę pod bramką gospodarzy i zdobył gola kontaktowego. Sędziowie przyznali tę bramkę po analizie wideo.
W trzeciej odsłonie sanoczanie dzielnie się bronili. Rozbijali ataki i nie pozwalali katowiczanom rozwinąć skrzydeł. Starali się oni dowieźć do końca korzystny rezultat. Wydawałoby się, że to katowiczanie pod koniec spotkania będą przeważać, jednak to gospodarze atakowali bramkę Johna Murraya i było nawet blisko kolejnej bramki. Na 56 sekund przed końcem trener gości poprosił o czas i wycofał bramkarza. Chwilę później zakotłowało się pod bramką Filipa Świderskiego. Bramkarz gospodarzy jednak fenomenalnie obronił uderzenie Mateusza Bepierszcza z najbliższej odległości. Katowiczanom zabrakło czasu i trzy punkty zostały w Sanoku.
Marma Ciarko STS Sanok – GKS Katowice 3:2 (1:1, 2:1, 0:0)
0:1 – Aleksi Varttinen – Teemu Pulkkinen, Mateusz Bepierszcz (02:12),
1:1 – Niko Ahoniemi – Konrad Filipek, Kalle Valtola (18:58),
2:1 – Louis Miccoli – Konrad Filipek (23:47),
3:1 – Kalle Valtola – Niko Ahoniemi, Konrad Filipek (32:02),
3:2 – Joona Monto (33:42),
STS: Świderski – Karlsson, Valtola; Ahoniemi, Tamminen, Filipek – Florczak, Łysenko; Dobosz, Miccoli, Mocarski – Rąpała, Wróbel; Heikkinen, Mäkelä, Sienkiewicz – Dulęba.
Trener: Miika Elomo.
GKS Katowice: Murray – Rompkowski, Kruczek; Fraszko, Pasiut, Magee –Varttinen, Wanacki; Šimek, Monto, Hitosato – Kolusz, Wajda; Bepierszcz, Pulkkinen, Krężołek –Maciaś, Mrugała; Ciepielewski, Smal.
Trener: Jacek Płachta.