zklepy.pl
Image default

„Smocze Opowieściu”: MI5TŘI i transferowa karuzela

HC Oceláři Trzyniec po włączeniu swojego „play-off mode” kolejny raz okazał się bestią nie do okiełznania i dokonał czegoś, co jeszcze na początku roku wydawało się niemożliwe. Czwarty mistrzowski tytuł z rzędu i piąty w historii klubu, pomimo tylu przeciwności losu i drogi usłanej kamieniami przez cały piekielnie długi sezon. MI5TŘI!

Sezon 2022/2023 w wykonaniu Trzyńca to prawdziwy rollercoster. Oglądanie tej drużyny przypominało nam film z początku lat osiemdziesiątych – „Nieoczekiwana zamiana miejsc”, gdzie dobrze prosperujący menadżer upada na samo dno w imię zakładu o jednego dolara pomiędzy magnatami rynku finansowego, a człowiek z przypadku zostaje wrzucony na jego miejsce i radzi sobie znakomicie. Finalnie obaj panowie, którzy zamienili się życiowymi rolami dochodzą do porozumienia i sprawiają, że to oni są wygranymi, a ci którzy wieszczyli im porażkę i chcieli zabawić się ich losem – przegrali tracąc wszystko.

Wracając do hokeja – Oceláři „jak zwykle” szybko pożegnało się na początku sezonu z Hokejową Ligą Mistrzów, sezon otworzyło czterema kolejnymi porażkami i bardzo długo szukało właściwego rytmu. Kiedy wydawało się, że w końcu go złapali, zaczęły trapić ich kontuzje co wymuszało granie wąskim składem, falowanie formy. To powodowało zaś większą presję i nerwowość, i tak w nieskończoność. Każdy zastanawiał się, czy to już czas, że Trzyniec z hegemona ostatnich lat stał się przysłowiowym „ligowym dżemikiem” i będzie do ugryzienia w tym roku. Oceláři finalnie długo trzymało się na powierzchni i jeszcze na kilka kolejek do końca miało wszystko we własnych rękach. Wtedy jednak zespół dopadła zadyszka i sam skazał się na najtrudniejszą z możliwych dróg (zajmując finalnie szóste miejsce po rundzie zasadniczej), czyli play-in z rozpędzonym wówczas Litvínovem i niskie rozstawienie. Jednak tak jak pisaliśmy ostatnio – sól hokeja to play-off, a tam Oceláři przeżyło prawdziwą metamorfozę. Odprawiło kolejno Spartę Praga (4:2), Dynamo Pardubice (4:3) i w finale Mountfield Hradec Králové (4:2), za każdy razem zaczynając bez przewagi własnego lodowiska.

Wszyscy, ale to dosłownie wszyscy stanęli na wysokości zadania i każdy dał zespołowi w jakimś momencie impuls. Pokerowa zagrywka ze zmianą bramkarza, mieszanie formacji, powrót kapitana Petra Vrány, kolejna młodość Martina Růžički czy walczący za trzech Daniel Voženílek. Wszystko co mogło zagrać – zagrało.

Pomimo wielu przeciwności losu (jak chociażby żądanie głowy trenera przez kibiców podczas ostatniego domowego meczu rundy zasadniczej), Oceláři udowodniło kolejny raz jak ważna w sporcie jest głowa i trafienie z formą w odpowiednim momencie sezonu. A to pozwoliło im kolejny raz grzać się w blasku koloru, który hutnicze miasto pokochało najbardziej – złota.

Jednak od mistrzowskiego świętowania upłynęło już trochę czasu, a co za tym idzie, wszyscy zaczęli się zastanawiać, co dalej. O ile w zeszłym sezonie wydawało się, że na tym etapie mamy znacznie więcej pytań niż odpowiedzi, tak teraz dość szybko otrzymaliśmy to, na co wszyscy czekali. Mistrzowską drużynę opuszcza aż siedmiu graczy. Dla nas najważniejszą informacją było to, że wśród tych zawodników jest Aron Chmielewski o czym informowaliśmy już wcześniej. Pozostali gracze to obrońcy Milan Doudera, Lukáš Kaňák, Jan Zahradníček, Vladimír Roth oraz napastnicy Tomáš Marcinko i Samuel Buček. Dziwne jest pożegnanie zwłaszcza ostatniego, ze względu na to, że Buček wyciskał prawdziwego maksa ze swojego czasu na lodzie, ale zdaje się, że nie do końca pasował do koncepcji zespołu wymyślonej przez trenera Zdenka Motáka. Z racji tego, że życie nie lubi próżni, a ilość Polaków musi się zgadzać, nas – jako kibiców – ucieszyła informacja, że do drużyny dołączy Kamil Wałęga (o czym również już pisaliśmy). Kto poza nim? Stary znajomy i reprezentatnt Czech wracający po roku z Brna – Tomáš Kundrátek oraz dobrze prosperujący Patrik Koch. Do tego kolejny obrońca Richard Nedomlel, który jest prawdziwym wojownikiem i zdaje się, że o formacje defensywne drużyna może być już spokojna. Do ataku dołączył jeszcze póki co Viliam Čacho.

Chociaż kolejna batalia zacznie się dopiero we wrześniu, to już teraz kibice mogą snuć swój sen o przyszłym sezonie. Czy będzie on równie piękny jak ostatni?

Najnowsze artykuły

Mistrzowie Polski wygrali w Cortinie mimo porażki z Herning Blue Fox

Mikołaj Pachniewski

GKS Katowice z pierwszym zwycięstwem. Cztery gole Pasiuta

Mikołaj Pachniewski

MŚ Elity: Kanada triumfuje! Łotysze z historycznym medalem

Mateusz Pawlik

Skomentuj