zklepy.pl
Image default

Smutny jubileusz

Sezon ogórkowy coraz bliżej końca, ale my zmierzamy do ostatnich podsumowań. Tym razem podsumujemy poczynania byłego już mistrza Polski. W jubileuszowy 50 rok istnienia klubu – tyscy hokeiści zaliczyli najgorszy sezon w ostatnich latach. 

Nowa nadzieja

Przed sezonem 2020/2021 z klubem pożegnało się kilku zawodników, którzy pełnili ważne role w na lodzie. Takimi hokeistami byli z pewnością: Mateusz Bryk, Gleb Klimienko, Aleksiej Jefimienko, Aleksandr Jeronow czy Adam Bagiński. Na ich miejsce sprowadzono zawodników z doświadczeniem w PHL. Ze stolicy Podhala do piwnego miasta dołączył Jason Seed, a znad morza przybyli Ladislav Havlík i Szymon Marzec. Prawdziwym hitem miał być transfer Patryka Wronki, który namówił też na transfer Jeana Dupuya.

Sezon 2019/2020 zakończył się w dość niespodziewanych okolicznościach. Jeszcze w trakcie sezonu z prowadzenia klubu zrezygnował Andriej Gusow, a schedę po nim przejął Krzysztof Majkowski, który utrzymał swoją drużynę na pozycji lidera, co wobec pandemicznych okoliczności pozwoliło tyszanom na świętowanie piątego mistrzostwa Polski w historii klubu.

Porażki smak

Trójkolorowi minioną kampanię rozpoczęli od zwycięstwa. Po ciężkiej przeprawie udało im się wywieźć z Sanoka trzy punkty, a dwa dni później ograli Re-Plast Unię Oświęcim. Trzeci mecz wyglądał zgoła inaczej od dwóch poprzednich. W sportowej terminologii mówi się o „zimnym prysznicu”, jednak w tym wypadku pokusimy się o stwierdzenie, że wyjazdowy przegrany mecz 3:7 z JKH GKS-em Jastrzębie był raczej sesją w kriokomorze. W ramach rehabilitacji tyscy zawodnicy wygrali dziewięć spotkań z rzędu. Tę świetną passę przerwał mecz o Superpuchar Polski z drużyną z Jastrzębia-Zdroju. Dla podopiecznych Krzysztofa Majkowskiego były to pierwsza porażka o triumf w tym turnieju. Przypomnijmy, na własnym lodzie tyszanie ulegli jastrzębianom kończąc mecz przy wyniku 2:3.

Byli mistrzowie Polski mieli „odkuć się” w Pucharze Polski. Wszystkie atuty były po stronie GKS-u Tychy. Forma, własny lód, ale to było za mało. Ich szanse na końcowy triumf zostały przekreślone przez Re-Plast Unię Oświęcim, która była wtedy świeżo po zmianie trenera. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:3. Była to więc druga porażka o zdobycie trofeum, w nieco ponad miesiąc.

Frustracja kibiców rosła. Doszukiwano się przyczyn porażek w ważnych meczach. Słusznie zauważono, że piętą achillesową zespołu jest formacja defensywna, dlatego tyscy włodarze zdecydowali się sięgnąć po trzech obrońców, którzy przynajmniej „na papierze” wyglądali dobrze. Do klubu trafili: Konsta Mesikämmen, Marek Biro oraz Brycen Martin. Fin zagrał w Tychach w 19 spotkaniach. Słowak wystąpił 24 razy, a Brycen Martin 20, Jednak żaden z nich nie wniósł oczekiwanej jakości. Z całej trójki tylko Biro związał się z klubem na nadchodzący sezon. Zdecydowano się też na sprowadzeniu Ondreja Raszki, który z czasem stał się numerem „jeden”. Jednak najwięcej mówiło się o transferze byłego zawodnika NHL oraz KHL – Paula Szczechury, personalnie brata Alexa. Potrzebował on kilku meczów na „dotarcie się”, ale z czasem wyglądał on coraz lepiej i stał się ważnym ogniwem w ofensywie.

Wynik? Najgorszy od lat

Po porażce w Superpucharze i Pucharze Polski, tyscy kibice wierzyli, że zwyżka formy przed decydującą fazą sezonu to bardzo dobry zwiastun. Rzeczywiście, w pierwszej rundzie nie dali szans sanoczanom, gładko pokonując ich w czterech meczach. Właśnie w tych meczach swoją moc pokazał Paul Szczechura, który miał sposób na drużynę Ciarko STS-u Sanok.

W półfinale tyszanie trafili na Comarch Cracovię, która została znacząco wzmocniona tuż przed fazą play-off. Po dwóch meczach, w rywalizacji do czterech zwycięstw, obie drużyny miały po jednej wygranej. Łatwo jednak było zauważyć, że drużyna kierowana przez Rudolfa Roháčka, to zupełnie inny kaliber w porównaniu do rywala z fazy ćwierćfinałowej. Trójkolorowym udało się wyjść na prowadzenie po pierwszym meczu w Krakowie, ale w drugim po dość kontrowersyjnej końcówce meczu (nieuznany gol Christiana Mroczkowskiego) musieli uznać wyższość gospodarzy. Po tym zdarzeniu, podopieczni Krzysztofa Majkowskiego już się nie podnieśli. Przegrali dwa kolejne spotkania i byli skazani na mecze o brązowy medal.

W rywalizacji o trzecie miejsce hokeiści z „piwnego miasta” trafili na katowiczan, którzy odpadli po batalii z JKH GKS-em Jastrzębie. Wystarczyły jednak trzy mecze, by tyscy hokeiści mogli świętować zdobycie brązowego medalu, zwanym też przez samych zawodników „nagrodą pocieszenia”.

GKS Tychy – najwięksi przegrani sezonu 2020/2021

Podsumowując. Tyszanie przegrali wszystko co mogli, w sezonie który był dla nich szczególny. 50-lecie klubu już się nie powtórzy. Wyraźnie czegoś brakowało w kluczowych momentach sezonu. Trudno jednak wskazać jednego winnego. Za zeszłosezonową porażką stoi wiele czynników. W Superpucharze Polski lepsi okazali się być jastrzębianie. W Pucharze Polski w starciu z Re-Plast Unią Oświęcim zadziałał efekt „nowej miotły”. W play-offach krakowianie z meczu na mecz grali coraz lepiej i byli po prostu drużyną lepszą na papierze i na lodzie. Trudno jednak szukać usprawiedliwienia dla klubu, który co roku mierzy w mistrzostwo Polski. Trzecie miejsce suma summarum trzeba uznać jako porażkę.

(fot. radioexpress.pl)

Najnowsze artykuły

Mistrz Polski pokonany! Będzie śląski finał

admin

Łyszczarczyk dał finał! Tyszanie zwyciężyli po dogrywce

admin

Zdecydowała trzecia tercja! Katowiczanie postawili trzeci krok

admin

Skomentuj