zklepy.pl
Image default

„Szóstka marzeń” fazy play-off! Kto najbardziej zaimponował nam w walce o medale?

Za nami najbardziej wyrównane play-offy od lat! Pomimo jednostronnego finału, walka o znalezienie się w stawce o mistrzowski tytuł była niezwykle zażarta. Ból głowy związany z wyborem najlepszej „szóstki” był ogromny i ciężko było uniknąć sytuacji, w której którykolwiek z wyróżniających się zawodników, który nie został ujęty w naszym zestawieniu, nie poczułby się pokrzywdzony. Sprawdźcie, kto znalazł największe uznanie w naszych oczach!

John Murray (GKS Katowice) – 18 meczów, 93,22% skuteczności obron, 2,19 GAA, 1 czyste konto.

„Jasiek Murarz” znów to zrobił! W sezonie zasadniczym mogliśmy mu zarzucić wiele: że jego era na taflach PHL dobiega końca, że brak mu już motywacji, że ma problemy z koncentracją, że obsada bramki reprezentacji Polski znajduje się w bardzo ciemnym zaułku. Dość powiedzieć, że zabrakło dla niego miejsca w naszym zestawieniu najlepszych bramkarzy zmagań ligowych. I nikt nie miał nawet prawa protestować.

Jak głęboko tkwiliśmy w błędzie, John Murray udowodnił nam w play-offach. W ćwierćfinałach z JKH GKS-em Jastrzębie nie ustrzegł się on błędów, ale z każdym kolejnym spotkaniem „rósł”, a wraz z nim rosła cała GieKSa. Awans z Cracovią był możliwy przede wszystkim dzięki temu, że to on, a nie Rok Stojanovič wykręcił lepsze liczby i emanował większym spokojem między słupkami. W finałach z GKS-em Tychy stanowił już za to mur nie do przebicia, a cała seria zamknęła się w raptem czterech spotkaniach.

Pyłyp Panhełow-Jułdaszew (TAURON Re-Plast Unia Oświęcim) – 14 meczów, 3 gole, 6 asyst.

Dla Ukraińca występującego w zespole oświęcimskiej Unii był to pierwszy sezon w naszej lidze. Zdążył już się pokazać kibicom z dobrej strony. W sezonie zasadniczym zdarzały mu się pojedyncze wpadki, ale w fazie play-off był wyróżniającym się zawodnikiem biało-niebieskich. Dysponuje dobrym przeglądem pola i potrafi też oddać mocny strzał z pełnego zamachu.

Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim jego wkład w grę ofensywną swojego zespołu. Ukraiński defensor miał tyle samo punktów co August Nilsson i Mico Luoto. Był jednak gorszy tylko od Jiříego Guli. Znacznie też pomógł swojej drużynie w walce o trzecie miejsce. Zanotował bowiem dwie asysty w meczu decydującym. Zdecydowanie wyróżniająca się postać bloku defensywnego oświęcimskiego klubu.

August Nilsson (GKS Tychy) – 15 meczów, 4 gole, 5 asyst.

Szwedzki obrońca dołączył do tyskiego klubu w trakcie sezonu i był jedynym z transferów „last minute”. Po nim do klubu dołączył tylko Jouko Juhola. Dał się poznać jako obrońca uzdolniony technicznie. Nie tylko dobrze i skutecznie wywiązywał się ze swoich obowiązków w defensywie, ale sporo też pomagał kolegom w ofensywie. Dysponuje ponadprzeciętnym podaniem i mocnym strzałem z klepy.

Co prawda przydarzyła mu się dość rażąca wpadka w drugim meczu półfinałowym, jednak w kolejnych spotkaniach rozgrywał dobre zawody, co można uznać jako rehabilitację za tamten błąd. August Nilsson stworzył bardzo solidny duet z Alexandrem Younanem. Ogólnie rzecz biorąc, jego transfer do piwnego miasta był jednym z najlepszych ruchów transferowych ostatnich lat, jeśli chodzi o obronę.

Damian Kapica (Comarch Cracovia) – 10 meczów, 6 goli, 8 asyst.

Kontuzje to dla napastnika „Pasów” żadna przeszkoda w tym, by punktować. Co prawda ominęła go batalia o trzecie miejsce, ale w serii z GKS-em Katowice był wyróżniającą się postacią. Punktował niemal co mecz. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby był w pełni zdrowia. Znacznie utrudnił życie katowickim defensorom. W siedmiu potyczkach z przyszłym mistrzem Polski zanotował aż dziewięć oczek.

Punktów w play-offach pewnie miałby więcej, gdyby w batalii o trzecie miejsce nie powstrzymała go kontuzja. Napastnik „Pasów” musi odpocząć kilka tygodni. Na zdobycie czternastu punktów w klasyfikacji kanadyjskiej potrzebował zaledwie dziesięciu spotkań. Stąd właśnie nasze wyróżnienie dla popularnego „Kapiego”.

Grzegorz Pasiut (GKS Katowice) – 18 meczów, 12 goli, 8 asyst.

Profesor – i na tym moglibyśmy poprzestać. Obecnie w Polskiej Hokej Lidze ciężko znaleźć zawodnika, który miałby tak olbrzymi wpływ na grę zespołu zarówno dzięki dokonaniom na lodzie, jak i postawie w szatni oraz poza nią. Grzegorz Pasiut to prawdziwy hokeista-instytucja, a jego sylwetka stanowi jednoosobową wizytówkę GieKSy.

Oprócz umiejętności „miękkich”, Pasiut udowadnia również, że pomimo 35 lat na karku – wciąż jest jednym z najlepszych polskich ligowców. Przemawiają za tym już same statystyki. W mistrzowskim marszu GieKSy zwyciężył w play-offowej klasyfikacji kanadyjskiej, zdobywając 12 goli oraz 8 asyst. Na uwagę w szczególności zasługuje jego strzelecka seria wypracowana z Comarch Cracovią.

Hampus Olsson (GKS Katowice) – 18 meczów, 8 goli, 6 asyst.

Zagraniczni zawodnicy pozyskani przed sezonem przez GieKSę przez długi czas byli solą w oku i wydawało się, że znacznej części z nich będzie można przypiąć łatkę transferowych niewypałów. Hokeiści, którzy mogli rozczarować w sezonie zasadniczym, udowodnili jednak swoją wartość w decydującej fazie.

W tym miejscu równie dobrze mógłby znaleźć się imponujący techniką Teemu Pulkkinen czy chociażby świetnie rozgrywający Juraj Šimek. My postawiliśmy na szwedzkiego giganta – Hampusa Olssona – który najbardziej przypadł nam do gustu swoim stylem gry. Bezkompromisowy napastnik tym mocniej zaznaczał swoją obecność, im większa była stawka meczu. To on został bohaterem rozstrzygającego meczu z Comarch Cracovią, a formacja tworzona przez niego oraz Matiasa Lehtonena i wspomnianego Pulkkinena była bodaj drugą najgroźniejszą po tercecie tworzonym przez Pasiuta, Bartosza Fraszkę i Mateusza Bepierszcza.

Najnowsze artykuły

A więc (znów) „Święta Wojna”. Stawką finał fazy play-off

admin

Głodni tyszanie kontra odrodzone „Szarotki”. Kto awansuje do półfinału?

admin

Najbardziej wyrównany ćwierćfinał? Czyli starcie sąsiadów w tabeli

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj