zklepy.pl
Image default

Udany rewanż za Superpuchar. Unia rozbiła JKH [WIDEO]

JKH GKS Jastrzębie po wtorkowym triumfie w Superpucharze Polski musiał przełknąć dziś gorzką pigułkę w kolejnym starciu z Re-Plast Unią Oświęcim. Biało-niebiescy po raz drugi w ligowym sezonie okazali się być lepsi od mistrzów Polski, wygrywając 5:2.

Dzisiejsze starcie było świetną okazją do rewanżu dla biało-niebieskich za wtorkową porażkę w Superpucharze Polski. Trener Tom Coolen nie mógł liczyć jednak na wiele większy komfort w doborze składu niż przed pięcioma dniami, choć na morale jego podopiecznych działała pozytywnie ostatnia okazała wygrana nad Zagłębiem Sosnowiec (9:2). W kolejnym już spotkaniu nie mógł wystąpić bohater wspomnianego Superpucharu – Ēriks Ševčenko – co dodatkowo pogłębiło braki w defensywie przyjezdnych z Jastrzębia-Zdroju.

Mimo nieco leniwego początku, lepsze okazje bramkowe wykreowali sobie gospodarze. W szóstej minucie sygnał do ataku rzucił Daniił Oriechin, który zdecydował się na indywidualną akcję skrzydłem i szukał miejsca, by zmieścić krążek tuż przy słupku bramki strzeżonej przez Patrika Nechvátala. 26-letni Rosjanin był bliski szczęścia, obijając jedynie konstrukcję bramki. Dwie minuty później w dogodnej sytuacji znalazł się również Sebastian Kowalówka, lecz z bliskiej odległości nie zdołał wepchnąć „gumy” do siatki. Biało-niebiescy otworzyli wynik dopiero za sprawą Aleksieja Trandina. Rosyjski napastnik bez namysłu przymierzył ze slotu, oddając nieco rozpaczliwy strzał, a krążek szczęśliwie dla niego prześlizgnął się pod parkanem Nechvátala. Już pięć minut później podopieczni Toma Coolena wywalczyli sobie niepowtarzalną szansę, bowiem przez niemalże dwie minuty mieli występować w podwójnej przewadze. Tym razem ciężar odpowiedzialności na swe barki wziął Teddy Da Costa, który huknął z pierwszego krążka, nie dając bramkarzowi rywala ani chwili na reakcję.

Sytuacja przyjezdnych nie była zatem kolorowa, a okazji na kontaktową bramkę upatrywali w najbliższym „power-playu”. Najbliższy spełnienia tego zadania był Martin Kasperlík, który dobijając strzał Artūrsa Ševčenki trafił jedynie w słupek. Niewykorzystana szansa zemściła się na gościach na niespełna minutę przed końcem pierwszej części gry, gdy Andrej Themár podtrzymał skuteczność z poprzedniego meczu, pakując krążek między parkanami Nechvátala.

Okazała trzybramkowa zaliczka spowodowała, iż gospodarze mogli w pełni skupić się na rozbijaniu ataków rywala. Do drugiej odsłony przystępowali oni osłabieni karą Krystiana Dziubińskiego. O ile oświęcimscy defensorzy poradzili sobie z tą sytuacją, to przysnęli jednak przy zrywie Ševčenki, który wyprowadził dwójkową akcję z Dominikiem Jaroszem. Łotysz zdecydował się na indywidualne wykończenie, dając jastrzębianom pierwszego tego wieczoru gola.

Jak się okazało, ta bramka nie była początkiem „comebacku”. Hokeiści znad Soły nie ustępowali w swych dążeniach do kolejnych trafień i w końcu dopięli swego. Zanim tak się jednak stało, nieprzyjemne chwile przeżył Łukasz Krzemień, który trafiony krążkiem zalał się krwią. Napastnik gospodarzy zjechał do boksu, gdzie udzielono mu pierwszej pomocy medycznej, a następnie opuścił taflę, udając się do szatni.

Niedługo po wznowieniu gry po przymusowej pauzie na czyszczenie zakrwawionego lodu, drugie trafienie w tym meczu na swym koncie zapisał Themár, dla którego był to już piąty gol w ostatnich dwóch spotkaniach. Na niespełna dwie minuty przed końcem drugiej tercji kolejną bramkę dołożył Johan Skinnars, występujący nominalnie od kilku meczów w defensywie. Szwedzki hokeista ponownie zademonstrował swój ponadprzeciętny instynkt strzelecki, gdy w przewadze pociągnął z nadgarstka z bliskiej odległości na dalszy słupek bramki jastrzębian.

Trener Kaláber nie czekał ze zmianą bramkarza do końca drugiej tercji, posyłając w bój Michała Kielera. Ten jednak na pierwsze poważne wyzwanie musiał poczekać do końcowych dwudziestu minut. Już w czwartej minucie trzeciej odsłony w sytuacji sam na sam znalazł się Victor Rollin Carlsson, lecz rezerwowy bramkarz JKH wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Minutę później stratę udało się zniwelować Egilsowi Kalnsowi, który zwieńczył składną akcję całego zespołu.

Trzybramkowa strata okazała się być jednak zbyt duża do odrobienia dla przyjezdnych znad czeskiej granicy. Oświęcimianie dowieźli bezpiecznie prowadzenie do końcowej syreny.

Re-Plast Unia Oświęcim – JKH GKS Jastrzębie 5:2 (3:0, 2:1, 0:1)
1:0 – Aleksiej Trandin – Sebastian Kowalówka, Łukasz Krzemień (9:05),
2:0 – Teddy Da Costa – Johan Skinnars (14:22, 5/3),
3:0 – Andrej Themár – Cole MacDonald, Teddy Da Costa (18:39),
3:1 – Artūrs Ševčenko – Jauhienij Kamienieu, Rusłan Baszyrow (21:52),
4:1 – Andrej Themár – Patryk Noworyta, Kamil Paszek (32:17),
5:1 – Johan Skinnars – Krystian Dziubiński, Andrej Themár (37:58, 5/4),
5:2 – Egils Kalns – Rusłan Baszyrow, Roman Rác (44:06).

Strzały: 27 – 26.

Minuty karne: 6 – 10.

Unia: Saunders – M. Noworyta, Skinnars; Themár, Rollin Carlsson, Da Costa – MacDonald, Bezuška; Oriechin, Dziubiński, Wanat – P. Noworyta, Paszek; Trandin, Krzemień, S. Kowalówka oraz Prusak, Jerassow.
Trener: Tom Coolen.

JKH: Nechvátal (od 37:59 Kieler) – Kostek, Bahalejsza; Urbanowicz, Pavlovs, Razgals – Górny, A. Ševčenko; Baszyrow, Rác, Kalns – Horzelski, Kamienieu; Kasperlík, Mlynarovič, Pelaczyk – Matusik, Gimiński; R. Nalewajka, Jarosz, Ł. Nalewajka.
Trener: Róbert Kaláber.

Najnowsze artykuły

Dziś poznamy mistrza Polski? Sprawdzian kadry w Krynicy-Zdroju [WIDEO]

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Rewolucja w Comarch Cracovii! Rudolf Roháček nie będzie już trenerem

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj