zklepy.pl
Image default

Uniknęliśmy potopu, pokazaliśmy serducho! Dobre momenty Polaków ze Szwedami [RELACJA]

Notowania bukmacherów wieszczących wynik oscylujący wokół dwucyfrówki w meczu Polaków ze Szwedami, można włożyć już między bajki. Biało-czerwoni pokazali dziś ogromne serce na tle gwiazd NHL, grając moment jak równy z równym. Ostatecznie, mecz zakończył się wynikiem 5:1, ale możemy być naprawdę dumni z tego, co zaprezentowaliśmy dziś w Ostrawie.

Po obiecującym pierwszym spotkaniu z reprezentacją Łotwy, w którym Polacy uszczknęli jeden punkt po przegranej dogrywce (4:5), nadszedł czas na pojedynek z rywalem z najwyższej półki. Szwedzi zjawili się w Ostrawie w iście gwiazdorskim składzie, z takimi tuzami w defensywie jak Erik Karlsson, Victor Hedman czy Rasmus Dahlin. Jak nikt nie dał nam miejsca w Elicie za darmo, tak też biało-czerwoni nie zamierzali kłaniać się w pas rywalom, których na co dzień mogą oglądać w telewizji podczas transmisji NHL.

Ledwo minęło półtorej minuty, a Dominik Paś znalazł lukę w ustawieniu rywala i po otrzymaniu podania, żwawo popędził skrzydłem na bramkę Filipa Gustavssona. Wychowanek JKH GKS-u Jastrzębie nie zdołał jednak pokonać golkipera będącego na liście płac Minnesota Wild.

Niestety, po 4. minutach to Szwedzi otworzyli wynik meczu. Marcus Raymond starał się dograć do André Burakovsky’ego, ale niefortunnie interweniujący Maciej Kruczek przeciął tor lotu krążka, który wylądował w bramce Davida Zabolotnego.

W 7. minucie nie popisał się Patryk Wronka, który stracił krążek tuż przed własną bramką. Adrian Kempe wiedział już, jak zaopiekować się krążkiem. Wystawił go Lucasowi Raymondowi, któremu nie pozostało nic innego, jak tylko dopełnić formalności.

Pesymiści mogliby pomyśleć, że rozwiązało to worek z kolejnymi golami reprezentantów „Trzech Koron”. Nasi hokeiści uszczelnili jednak formację defensywną, stwarzając rywalom twardy orzech do zgryzienia. Dzięki walecznej postawie i zaangażowaniu, udało się zapobiec stracie kolejnych bramek, lecz niestety nie byliśmy już w stanie zagrozić w tercji ofensywnej.

Przerwa pozwoliła naszym orłom na złapanie oddechu i regenerację po intensywnych pierwszych dwudziestu minutach. Polacy po wyjściu na lód bynajmniej nie skupili się tylko na obronie dostępu do bramki Zabolotnego, ale też szukali okazji do napoczęcia konta strat Gustavssona.

Taktyka ta musiała zostać jednak przebudowana, kiedy na ławkę kar powędrował Maciej Urbanowicz. Kiedy na lodzie zjawili się Erik Karlsson i Victor Hedman, filary power-playów w Pittsburgh Penguins i Tampa Bay Lightning, na lodzie powiało grozą. Biało-czerwoni przetrwali jednak ten napór, a trzy minuty później sami stanęli przed okazją do gry w przewadze. Niestety, to wciąż było za mało na pierwszego gola tego wieczoru.

Trzeci cios ze strony Szwedów nadszedł w 33. minucie. Erik Karlsson huknął w zasadzie nie do obrony, prezentując całą parę, jaka drzemie w jego rękach. Popisowego strzału, jakim straszył na co dzień bramkarzy NHL, boleśnie na własnej skórze doświadczył David Zabolotny.

Niesieni świetnym dopingiem, po 40 minutach Polacy wciąż starali się pokazać jak najwięcej świeżości. W 43. minucie Alan Łyszczarczyk pognał sam na bramkę Gustavssona, ale pogubił się z krążkiem tuż przed szwedzkim bramkarzem. Krążek znalazł się jednak ponownie na jego kiju, a „Łyżka” spróbował szczęścia, będąc już de facto za bramką. Guma odbiła się na tyle fartownie od pleców golkipera, że znalazła się w siatce, a Polacy mogli cieszyć się z zasłużonego pierwszego trafienia.

Najgorszy dla Polaków moment w tym meczu przyszedł niespełna na sześć minut przed jego zakończeniem. Kamil Górny został wówczas odesłany na ławkę kar z podwójną karą mniejszą. Z zimną krwią nadarzające się okazje wykorzystali Burakovsky i Karlsson, podwyższając prowadzenie na kolejno 4:1 i 5:1.

Polacy zostawili dziś na lodzie kawał serca, ale też wylali mnóstwo potu. Regeneracja i szybkie zebranie sił będzie kluczowe w kontekście wtorkowego meczu z Francją. Może mieć on ogromne znaczenie w kontekście utrzymania w Elicie, biorąc w szczególności pod uwagę fakt, iż Trójkolorowi także urwali dziś Łotyszom punkt.

Szwecja – Polska 5:1 (2:0, 1:0, 2:1)
1:0 – Marcus Johansson – Victor Hedman, Erik Karlsson (03:34),
2:0 – Lucas Raymond – Adrian Kempe (06:17),
3:0 – Erik Karlsson – André Burakovsky, Marcus Johansson (32:31),
3:1 – Alan Łyszczarczyk (42:18),
4:1 – André Burakovsky – Rasmus Dahlin, Victor Olofsson (54:27, 5/4),
5:1 – Erik Karlsson – Victor Hedman, Filip Gustavsson (55:25, 5/4)

Szwecja: Gustavsson – Hedman, Karlsson; Kempe, Eriksson Ek, Raymond – Brodin, Dahlin; Johansson, Holmberg, Burakovsky – Pettersson, Heed; Olofsson, Lundestrom, Zetterlund – Bengtsson, Grundstrom, Johansson, Froden oraz Friberg.
Trener: Sam Hallam.

Polska: Zabolotny – Wanacki, Kolusz; Zygmunt, Pasiut, Wronka – Wajda, Kruczek; Krz. Maciaś, Dziubiński, Michalski – Górny, Bryk; Łyszczarczyk, Paś, Fraszko – Dronia, Kostek; Urbanowicz, Wałęga, Krężołek.
Trener: Róbert Kaláber.

Najnowsze artykuły

Czesko-szwajcarski finał! Szwedzi i Kanadyjczycy muszą obejść się ze smakiem

Redakcja

O powrót do elity w Rumunii! Zagramy w Sepsi Aréna 

Mikołaj Pachniewski

Kres pięknej przygody. Polska gorsza od Kazachstanu, żegnamy się z Elitą

Kacper Tomasz Langowski

Skomentuj