Hokeiści Tampa Bay Lightning wyciągnęli wnioski z ostatniej porażki i zdołali wyrównać stan rywalizacji z New York Islanders. Spory udział w triumfie „Błyskawicy” miał Nikita Kuczerow, który zanotował trzy asysty pierwszego stopnia.
Przypomnijmy, że przed trzema dniami na inaugurację półfinałów Pucharu Stanleya górą okazali się być nowojorczycy. Ekipie z Tampy słusznie zarzucano, iż nie przypominała ona w niczym drużyny, która bez większych przeszkód przeszła do trzeciej rundy zmagań. Słabe rozgrywanie krążka i mnóstwo błędów po obydwu stronach tafli popełnianych przez podopiecznych Jona Coopera pomogło „Wyspiarzom” w odniesieniu zwycięstwa 2:1.
„Błyskawica” nie potrzebowała jednak zbyt dużo czasu, by się zrehabilitować. Pierwsze trafienie Lightning było błyskiem geniuszu Nikity Kuczerowa, ale… nie uprzedzajmy faktów. Nieudolnie wybity przez Adama Pelecha krążek został przejęty przez Davida Savarda, a ten bez namysłu wrzucił go za bramkę Siemiona Warłamowa. Kuczerow błysnął z kolei fenomenalnym zagraniem w stylu „no-look-pass” kierowanym w stronę pola bramkowego, gdzie na „gumę” czekał już Brayden Point, który doskonale wiedział, jak zachować się w takiej sytuacji. O tempie rozegrania tej akcji niech najlepiej świadczy fakt, iż bramkarz Islanders potrzebował dobrych kilku chwil, by dotarło do niego, że właśnie stracił pierwszego gola. Islanders szybko otrząsnęli się jednak po stracie bramki i wyrównali już przy okazji kolejnego „power-playa”. Brock Nelson zachował przytomność umysłu przed bramką Wasilewskiego: przejął krążek wybijany przez Ryana McDonagha i skierował go do siatki.
Dalsza część meczu przebiegała jednak pod dyktando „Błyskawicy”. Znalazła ona wreszcie udokumentowanie w 33. minucie meczu, gdy Victor Hedman obsłużył długim podaniem Kuczerowa, ten cierpliwie wyczekał Ondřeja Paláta i celnie dograł mu krążek. Czeski napastnik nie zwykł marnować takich okazji i wyprowadził Tampę na prowadzenie. W tym miejscu słowa nagany należą się jednak arbitrom, którzy nie dopatrzyli się sześciu zawodników na lodzie po stronie Lightning. Już na początku kolejnej odsłony Jan Rutta huknął spod niebieskiej, nie dając Warłamowowi najmniejszej chwili na reakcję. Gdy ekipa z Florydy zanotowała czwarte trafienie, stało się jasne, że nic nie odbierze jej dzisiaj zwycięstwa. Tym razem w rolę egzekutora wcielił się Hedman. „Wyspiarzy” było stać już tylko na jedno trafienie. Mathew Barzal skutecznie dobił strzał Jordana Eberlego, lecz była to tylko bramka na otarcie łez.
Przed rozpoczęciem tej serii mówiło się, iż największa siła Islanders tkwi w ich dyscyplinie i konsekwencji. Podopieczni Barry’ego Trotza zademonstrowali te atuty w pierwszym meczu i sięgnęli po zasłużone zwycięstwo. Dziś jednak tego zabrakło. Antybohaterem defensywy nowojorczyków został Adam Pelech, który zanotował dwie kluczowe straty we własnej tercji, jakie przerodziły się we dwie stracone bramki.
Kolejne starcie tej serii już pojutrze o godzinie 2.00 czasu polskiego. Z kolei jutro o 3.00 kije skrzyżują hokeiści Vegas Golden Knights z zawodnikami Montreal Canadiens.
Tampa Bay Lightning – New York Islanders 4:2 (1:1, 1:0, 2:1)
1:0 – Brayden Point – Nikita Kuczerow, David Savard (8:58),
1:1 – Brock Nelson (13:30, 5/4),
2:1 – Ondřej Palát – Nikita Kuczerow, Victor Hedman (33:15),
3:1 – Jan Rutta – Barclay Goodrow, Blake Coleman (42:16),
4:1 – Victor Hedman – Nikita Kuczerow, Steven Stamkos (49:17, 5/4),
4:2 – Mathew Barzal – Jordan Eberle, Nick Leddy (56:44).
Stan rywalizacji: 1-1.