zklepy.pl
Image default

Gabriel Samolej o sezonie Podhala. „Zarząd próbował robić wszystko, co mógł”

TAURON Podhale Nowy Targ drugi rok z rzędu zakończyło sezon na ostatniej pozycji, a „Szarotki” nie miały nawet okazji, by zaprezentować się w play-offach. Co o pogarszającej się kondycji nowotarskiego zespołu sądzi bramkarska legenda klubu – Gabriel Samolej?

Mikołaj Pachniewski, zklepy.pl: Czy spodziewał się pan takiego sezonu w wykonaniu Podhala? Mianowicie, że drużyna po raz drugi z rzędu będzie czerwoną latarnią ligi i zajmie ostatnie miejsce?

Gabriel Samolej, trzykrotny olimpijczyk, wieloletni bramkarz Podhala: – Nie spodziewałem się cudu. Zdawałem sobie sprawę, jakim potencjałem finansowym dysponuje Podhale względem innych klubów. Obchodzimy 90-lecie założenia klubu i ważne było, by dobrze wypaść w trakcie tego zaszczytnego jubileuszu. Kibiców Podhala na pewno nie satysfakcjonuje miejsce, jakie zajął zespół. Ostatnia pozycja to żaden zaszczyt ani powód do przechwałek. W Nowym Targu liczyliśmy, że „Szarotkom” uda się zakwalifikować do play-offów. Ósme miejsce miało być w zasięgu. Wiele czynników złożyło się na to, że nie udało się tego spełnić.

Jednym z czynników były chyba nietrafione transfery zagranicznych hokeistów?

Jesteśmy tutaj zgodni. Zakup zagranicznych hokeistów nie wypalił. Jestem zwolennikiem, by w takiej sytuacji finansowej jaka jest, grać swoimi wychowankami. W końcówce sezonu dostali oni więcej szans w pierwszym zespole, co potem przełożyło się na ich dobrą postawę w play-off ligi MHL, gdzie przeciwstawili się faworyzowanej Polonii Bytom. Zaciąg zagraniczny nie sprawdził się, ale tu znów musimy patrzeć na finanse. Pieniądze, jakimi dysponował zarząd nie gwarantowały ściągnięcia wybitnych zawodników. Trzeba też pamiętać, że wszystko było załatwiane w ostatnim momencie, bo dopiero w sierpniu. Wtedy nie można pozyskać klasowych zawodników. Moim zdaniem zespół powinien być oparty na wychowankach i pięciu bardzo dobrych obcokrajowcach, na których ci młodzi hokeiści mogliby się wzorować. To jednak marzenie ściętej głowy. Kluczowa też jest pozycja bramkarza. Zespół buduje się od tyłu. Podhale miało na początku sezonu dobrego Kevina Lindskouga, który potem przeszedł do Unii. Później było już gorzej, to aspekty, które zadecydowały, że „Szarotki” zakończyły sezon na takim, a nie innym miejscu.

Czy pana zdaniem zarząd zrobił wszystko, co mógł, by ten sezon wyglądał lepiej w wykonaniu Podhala?

Nie mam co do tego wątpliwości, że zarząd próbował robić wszystko, co mógł. Oczywiście biorąc pod uwagę możliwości finansowe. Nie do końca to wypaliło. Teraz to jednak musztarda po obiedzie. Nie ma co gdybać i rozważać, jak można było ten sezon inaczej zacząć. Wszyscy w klubie chcieli dobrze, ale nie wyszło. Ten sezon nie należał do udanych. Kibice mają uzasadnione pretensje, bo drużyna przegrała aż 37 meczów. Drużyna pobiła też swój niechlubny rekord porażek z rzędu. Przełamanie po zwycięstwie nad Zagłębiem Sosnowiec było bardzo ważne i widać było po trybunach, ile dało radości tym nielicznym kibicom. Zresztą, frekwencja w tym sezonie była bardzo słaba, ale to ma związek z wynikiem sportowym. Już nie mówię o dawnych czasach, gdy hala pękała w szwach, ale kibiców powinno być więcej na trybunach.

Jest pan legendą polskiego hokeja i Podhala Nowy Targ. Było panu przykro z powodu tego, jak „Szarotki” zaprezentowały się w jubileuszowym roku?

Tak, zwłaszcza, że dalej jestem związany z Podhalem, pracując jako trener w MMKS-ie. Chodziłem na mecze z myślą, że zespół będzie potrafił się w końcu odbić od dna i znacznie grać lepiej. Początek sezonu był udany, ale później nadeszła seria porażek. Co prawda wiele z nich to przegrane różnicą jednego gola, po dogrywce czy po rzutach karnych. Młodzi chłopcy nie wytrzymali tego psychicznie. Gdy przegrywa się mecz za meczem, to psychika jest słabsza. Dobrze wiemy, jak ważna jest ta sfera w każdym sporcie. Każde zwycięstwo buduje, a tu z każdą porażką chłopcy byli coraz bardziej zdołowani.

W trakcie sezonu Podhale zmieniło sztab szkoleniowy, gdyż trener Juraj Faith zdecydował się odejść do Preszowa. Czy takie zawirowania organizacyjne też miały wpływ na wynik sportowy i postawę drużyny?

Myślę, że tak. Zmiana trenera w trakcie sezonu nie jest zbyt komfortowa. Wiem to ze swojego doświadczenia. Każdy trener ma inną myśl szkoleniową, inne koncepcje, stawia na innych zawodników. Słowaccy szkoleniowcy Faith i Skokan mieli swoją filozofię gry. Przyszedł trener Belavskis, który wcześniej udowodnił już, że jest dobrym fachowcem, próbując naprawić to, co było. Takie coś wymaga jednak czasu. Oprócz tego, były także inne zawirowania, a to nie sprzyjało temu, by zespół osiągnął lepszy wynik.

Gdyby miał pan kogoś mimo wszystko wyróżnić za ten sezon. Znalazłby się taki zawodnik?

Młodzi chłopcy, którzy weszli do drużyny na pewno starali się, by pokazać się z jak najlepszej strony i zrobić jak najlepszy wynik. Gdybym jednak miał wybrać jakiegoś zagranicznego zawodnika, który się wyróżniał to byłby to Marat Saroka. Ten chłopak dobrze prezentował się w ostatnich meczach i widać było, że ma ciąg na bramkę. Pomimo młodego wieku, wziął na siebie ciężar gry i starał się być liderem zespołu.

Chcę też pochylić czoła przed Pawłem Bizubem, który robił wszystko, co mógł, by wyniki Podhala były jak najlepsze. Miał jednak bardzo trudne zadanie. Nie zawsze mecze wychodziły mu tak, jak oczekiwał. Miał jednak naprawdę dużo strzałów na swoją bramkę, dużo pracy i starał się przepuścić jak najmniej bramek. Dla Pawła, jak i innych bramkarzy Podhala był to jednak bardzo trudny sezon i to pod każdym względem. Pracy nie ułatwiała im ta seria porażek, bo na każdy mecz trzeba było wychodzić z czystą głową, a nie jest to takie łatwe, jak się wydaje.

W jednym z wywiadów obecny zarząd Podhala przyznał, że na kolejny sezon brakuje ok. mln złotych. Poszukiwany jest także nowy prezes. Czy pana zdaniem jest jakieś światełko w tunelu, by wystartować w przyszłym sezonie i osiągnąć lepszy wynik?

Ciężko to ocenić już teraz. Chciałbym, myślę, jak wszyscy w Nowym Targu, by to wszystko wyjaśniło się jak najszybciej. Jestem ciekawy, czy znajdzie się jakiś dodatkowy sponsor. Obecnie klub funkcjonuje w oparciu o finansowanie ze spółki skarbu państwa – TAURON. Pieniądze mają wpłynąć do klubowej kasy i ten sezon ma być „na zero”.

Przydałby się jednak porządny sponsor, jak kiedyś firma Wojas. To pozwoliłoby na jakąś stabilizację w tak zasłużonym klubie. Kibice wciąż marzą o dwudziestym tytule mistrza Polski. Nowy Targ to jednak małe miasto, nie mamy tu wielu przedsiębiorstw, co w pozostałych ośrodkach. Prywatni sponsorzy niestety nie garną się, by wspierać zespół w dużym wymiarze. Najbliższe miesiące pokażą, jak będzie wyglądać cały klub, a w szczególności pierwszy zespół. Najlepiej dla wszystkich, by załatwić to jak najszybciej. Przedłużanie tego będzie skutkowało tym, co było w zeszłych latach. Zawodnicy nie będą wiedzieli na czym stoją, czy zespół będzie grał w PHL, czy mają zostać w klubie, czy szukać nowego, a może iść do pracy. To trudne tematy, ale każdy przecież musi z czegoś żyć.  Jako nowotarżanin, mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się jak najprędzej, a Podhale dalej będzie grało w PHL, a zespół będzie szedł do przodu, a nie będzie „czerwoną latarnią”.

Najnowsze artykuły

KH Energa chce iść za ciosem i zamknąć rywalizację w czterech meczach

Mikołaj Pachniewski

Gościński: Podhale to drużyna z jajami

admin

Trudna sytuacja JKH GKS Jastrzębie. Wierzą w odwrócenie losów

Mikołaj Pachniewski

1 komentarz

1964 9 kwietnia 2023 at 16:07

Ten zarząd w Podhalu to ludzie nie potrafiący nic poza braniem kasy, załatwianie sponsorów w tak bogatym regionie jak Małopolska to przejaw nieróbstwa Unia Oświęcim jakoś potrafi mimo podobnych warunków. Panie Samolej pan chyba pomylił zarządy wystawiając taką laurkę zarządowi Podhala NT

Odpowiedz

Skomentuj