zklepy.pl
Image default

Horzelski: Unia nie była lepszą drużyną

Jastrzębski Klub Hokejowy ponownie musiał uznać wyższość rywala w domowym pojedynku. Tym razem patent na jastrzębian znalazła Re-Plast Unia Oświęcim. Marcin Horzelski przyczyn porażki swojego zespołu dopatruje się głównie w niewykorzystanych okazjach.

JKH GKS Jastrzębie poniósł wczoraj kolejną porażkę przed własną publicznością, tym razem ulegając Re-Plast Unii Oświęcim 1:5. Biało-niebiescy po raz trzeci w tym sezonie byli w stanie znaleźć sposób na mistrzów Polski, pokonując ich wyważonym i wyrachowanym hokejem.

Przegraliśmy to spotkanie, lecz mieliśmy swoje – niewykorzystane – sytuacje. Mecz wyglądałby zupełnie inaczej, gdybyśmy zamienili dwie stuprocentowe okazje z pierwszej tercji na bramki. Schodzilibyśmy wówczas do szatni przy wyniku 2:2, a nie 0:2. Spotkanie wówczas ułożyłoby się zupełnie inaczej. Oświęcim grał dziś na trzy piątki, tak samo jak i my. Odczuliśmy dziś brak kontuzjowanych zawodników, Różnica nie była jednak aż tak widoczna, dawaliśmy z siebie 100%. Unia umiała nas jednak nieco uśpić swoją grą; rywal potrafił przytrzymać gumę. Uważam, że nie była to dziś lepsza drużyna, a wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania, gdyż był to wyrównany mecz. Oświęcimianie po prostu wykorzystali swoje okazje, a my nie – przeanalizował dogłębnie Marcin Horzelski.

Po meczu z KH Energą Toruń, wygranym przez jastrzębian 5:0, wydawało się, że w ekipie znad czeskiej granicy wszystko powraca na właściwy tor. Dotkliwa porażka z biało-niebieskimi wskazuje jednak, iż problem trapiący podopiecznych Róberta Kalábera nie został jeszcze odizolowany.

Problem… Uważam, że na pewno istnieje jakiś problem. Hokej jest sportem drużynowym. Jeżeli jednemu zawodnikowi coś się nie udaje, ma na lodzie jeszcze czterech partnerów, którzy mogą mu pomóc. To właśnie wyróżnia tę dyscyplinę. Jeżeli zawodnik popełni jednak w danej sytuacji błąd, a następnemu również przytrafi się wpadka, ponieważ nie jest na swojej pozycji, kończy się to często stratą bramki. W wielu meczach dostaliśmy takie niepotrzebne gole, kiedy nie byliśmy na swoim miejscu; traciliśmy zdecydowanie zbyt wiele goli sprzed bramki, gdzie tak naprawdę powinno nas być tam pięciu, a byliśmy porozrzucani po tercji. Odnośnie problemu, ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć. Każdego dnia ciężko pracujemy, przykładamy się na lodzie i poza lodem. Mimo potu wylanego na treningach, pojawia się Unia, która potrafi objechać nas na jednej nodze, zrobić z tego składną sytuację i ostatecznie nas ograć. Nie wiem, z czego się to bierze; codziennie mamy analizy wideo, wyciągamy fragmenty meczów i na tej podstawie oceniamy, co musimy poprawić, jednak ciągle się to powtarza. Tak samo jest z karami w trakcie meczu – wyliczył defensor JKH.

Starcie z Unią Oświęcim było drugim domowym meczem z rzędu, kiedy to trener Kaláber zdecydował się ściągnąć z lodu Patrika Nechvátala we wczesnej fazie spotkania, by zastąpić go Michałem Kielerem. Czy dla Marcina Horzelskiego jest istotne, kto akurat stoi za jego plecami?

Na pewno ma to dla mnie swoje znaczenie. Każdy z bramkarzy jest na wagę złota. Jeżeli ubrałbyś się w sprzęt bramkarski, broniłbym ciebie tak samo, jak bronię Patrika czy Michała. Patrik po dwóch golach zjechał do boksu i zmienił go Michał. Uważam, że ta zmiana dodała nam energii. Michał dużo krzyczał, pomagał nam na lodzie. Cieszę się, że wszedł na lód, ponieważ jest dobrym bramkarzem i powinien otrzymywać więcej szans – podzielił się swoją opinią popularny „Horzel”.

Michał Kieler nie uchronił jednak jastrzębian przed porażką. Nie da się ukryć, iż jest to bramkarz o innej charakterystyce niż Nechvátal. Wyróżnia go przede wszystkim spora ekspresywność na tafli.

Każdy zawodnik jest różny. Tak jak mówiłem wcześniej, to właśnie podoba mi się w hokeju, że w piątce każdy hokeista ma swoją charakterystykę. Jeżeli to się solidnie złączy, to formacja naprawdę wygląda dobrze. W Toruniu jedna piątka zdobyła cztery bramki i to dzięki niej wygraliśmy mecz. To było widoczne, ponieważ każdy zademonstrował to, co w nim najlepsze. Tak samo Michał, który nam bardzo dużo pomaga, także słownie. To w końcu on jest ostatnim zawodnikiem i widzi wszystko, co dzieje się na tafli. Patrik też krzyczy, ale to jednak jest charakterystyczna cecha Michała. Kiedy wchodzi na lód, słychać go na lodowisku… w Ostrawie – zażartował reprezentant Polski.

Już jutro jastrzębianie staną przed szansą na to, by zainkasować punkty z ostatnim w tabeli TAURON Podhalem Nowy Targ. „Szarotki” udowadniają jednak ostatnio, iż nie godzą się na rolę chłopców do bicia. Czy trzy punkty to jedyne, co interesuje ekipę dowodzoną przez trenera Kalábera?

Do żadnego meczu nie podchodzimy z nastawieniem, że nie obchodzi nas to, co będzie. To tak nie wygląda. W tej drużynie są profesjonaliści. Trenujemy całe życie po to, by wyglądało to dobrze. Teraz pojawił się taki moment, kiedy potrafimy wygrać w jednym meczu 5:0, by przegrać w kolejnym 1:5. Musimy wyeliminować te małe mankamenty i iść w dobrą stronę. Do każdego kolejnego meczu przygotowujemy się w 100%. To jest nasza praca i musimy ją wykonywać jak najlepiej. Zdarzają się czasem kary i inne słabsze fragmenty, ale jesteśmy z tego rozliczani. Do meczu przygotowujemy się tak, jak do każdego innego i liczymy, że zdobędziemy trzy punkty, a następnie ruszymy po kolejne – zapewnił 25-letni hokeista.

Najnowsze artykuły

KH Energa chce iść za ciosem i zamknąć rywalizację w czterech meczach

Mikołaj Pachniewski

Gościński: Podhale to drużyna z jajami

admin

Trudna sytuacja JKH GKS Jastrzębie. Wierzą w odwrócenie losów

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj