zklepy.pl
Image default

Łyszczarczyk: Chcemy czegoś więcej

GKS Tychy wygrał w drugiej odsłonie „Świętej Wojny” z Re-Plast Unią Oświęcim po dogrywce 2:1. Tyszanie przez długi okres prowadzili 1:0, jednak trzy punkty wymknęły im się tuż przed końcem spotkania. W dogrywce, o losach spotkania przesądził Alan Łyszczarczyk, który pokonał Linusa Lundina po ładnej indywidualnej akcji.

Tyszanie wygrali mecz 13. kolejki z Re-Plast Unią Oświęcim. Gola w dogrywce zdobył nasz rozmówca. Sam mecz był jednak bardzo zacięty przez cały czas. Spotkanie mogło się podobać kibicom zebranym przy ulicy Chemików.

– Mecz był w miarę dobry w naszym wykonaniu. Nie było to jednak jakieś szczególne spotkanie. Wiadomo, te dwa punkty są ważne w kontekście awansu do Pucharu Polski. Trzeba jednak szybko o tym meczu zapomnieć i skupić się na niedzielnym starciu z Comarch Cracovią

– powiedział strzelec złotej bramki.

Podopieczni Pekki Tirkkonena prowadzili od 36. minuty. Pawło Padakin zaskoczył Linusa Lundina i otworzył wynik spotkania. Gospodarze wyrównali dopiero w 58. minucie meczu, a na listę strzelców wpisał się Mark Kaleinikovas.

– Gra się przez sześćdziesiąt minut. My popełniliśmy błąd w ostatniej minucie meczu. Kosztowało nas to ten jeden punkt. Miejmy nadzieję, że odrobimy to co straciliśmy w kolejnych meczach i nie będzie nas to kosztowało czegoś więcej

– stwierdził reprezentant Polski.

W 58. minucie gry doszło do nieporozumienia Alana Łyszczarczyka z Augustem Nilssonem. Napastnik tyszan podał do obrońcy, ale ten stracił gumę. W konsekwencji, trójkolorowi stracili gola podczas gry w przewadze. Ta sytuacja kosztowała ich jeden punkt.

– Tę sytuację biorę na siebie. Był błąd w komunikacji. Myślałem, że August przytrzyma krążek, a koledzy jechali do zmiany. Może mu tam krzyknąłem coś po polsku, w trakcie emocji już nawet nie wiem jak to było. Mogę więc powiedzieć, że biorę to na siebie

– zaznaczył popularny „Łyżka”.

Mimo wszystko, tyski napastnik zdobył gola w dogrywce, czym zrehabilitował się za sytuację z 58. minuty. Alan Łyszczarczyk zabrał się z krążkiem, minął Kamila Sadłochę i zdjął pajęczynę z bramki Linusa Lundina. Ta akcja zapewniła jego drużynie dwa punkty.

– Oczywiście, bramka w dogrywce zawsze cieszy. Tak jak jednak powiedziałem, szkoda tego jednego punktu. Gdybyśmy ten wynik 1:0 dociągnęli do końca to byłbym bardziej zadowolony. To zwycięstwo jest więc takie gorzkie mimo wszystko

– powiedział Alan Łyszczarczyk.

Wydaje się, jakoby wicemistrzowie Polski powoli wychodzili z kryzysu, który miał miejsce na początku sezonu. Ostatnio wygrali Superpuchar Polski, a wczoraj wygrali z wiceliderem tabeli Tauron Hokej Ligi. Wygląda na to, że wszystko powoli wraca na dobre tory.

– Myślę, że ta forma idzie w górę. To jednak nie jest jeszcze czas na tę najwyższą formę. Nie minęła nawet druga runda sezonu zasadniczego. Te najważniejsze mecze dopiero przed nami. Najważniejsze żeby wtedy mieć formę, a nie na początku sezonu

– stwierdził najskuteczniejszy zawodnik GKS-u Tychy.

W meczu z Re-Plast Unią Oświęcim, tyszanie nieco częściej niż zwykle starali się grać w tercji rywala. Widać więc powoli przemianę drużyny, zapoczątkowanej wraz z przyjściem Pekki Tirkkonena. Dotychczas trójkolorowi starali się rozbijać ataki i grać z kontrataku.

– Staramy się grać krążkiem, i grać ofensywny hokej. Mamy przystosowanych pod to zawodników. Jeśli wykorzystamy ten swój potencjał ofensywny to na pewno tych bramek będziemy zdobywać więcej. Musimy jednak też pracować nad grą w obronie. Pojedyncze mecze możemy wygrywać ofensywą lecz to nas nie zadowala, chcemy czegoś więcej, więc w tej obronie też chcemy mieć wszystko poukładane

– ocenił 25-latek.

Wicemistrzowie Polski świetnie radzą sobie z grą w osłabieniu. Wybronili wczoraj wszystkie takie okresy gry. Znacznie gorzej wygląda to w przewadze. Trójkolorowi nie wykorzystali aż pięciu przewag.

– Ta gra w przewadze, to wiadomo że rywale trochę poznali już nasz styl. Mniej więcej wiedzą co i jak będziemy grali. Staramy się wymyślić coś innego żeby ich zaskoczyć, ale w warunkach meczowych bywa to różnie. Nieraz jest tak, że te przewagi dobrze nam wychodzą, a nieraz nie. Patrząc jednak na procenty to tak źle nie jest

– powiedział napastnik GKS-u Tychy.

Dla Alana Łyszczarczyka, był to dopiero drugi gol w tym sezonie. Na swoim koncie ma jednak aż czternaście asyst. Jak z jego perspektywy wygląda aktualny sezon?

– Najważniejsza dla mnie jest drużyna. Ja patrzę na to co osiągamy jako drużyna. Na razie mamy jedno trofeum. Tym się jednak nie zadowalamy. Nadal mamy do wygrania Puchar Polski i mistrzostwo. Mam nadzieję, że wszystko to co dobre dopiero przed nami i uda się nam zwyciężyć w tych najważniejszych meczach sezonu

– zaznaczył zawodnik rodem z Nowego Targu.

Ostatni wygrany mecz z GKS-em Katowice mógł być momentem zwrotnym dla tyszan. Wszak, przełamali oni fatum ciążące na tej rywalizacji. Przerwali też fantastyczną serię zwycięstw mistrzów Polski. Ten mecz mógł wlać wiarę w serca tyskich hokeistów.

– Sam nie wiem czy był to mecz zwrotny. Tak jak mówiłem, jest to dopiero początek drogi. Był to mecz o jakieś trofeum więc tym lepiej że go wygraliśmy. Te najważniejsza trofea dopiero przed nami, więc GKS Katowice przegrywające ten mecz też nic nie straciły. Też katowiczanie na pewno będą szlifowali swoją formę na te mecze o najwyższą stawkę

– zakończył Alan Łyszczarczyk.

Najnowsze artykuły

Wanat: Gdyby nie mistrzostwo to grałbym dalej

Konrad Noworyta

Trudna sytuacja Podhala Nowy Targ. Mocne słowa członka rady nadzorczej

Mateusz Pawlik

Tomáš Tatar: Polacy postawili trudne warunki. Trzymam za nich kciuki

Mikołaj Pachniewski

Skomentuj