Sponsoring energetycznego giganta w postaci spółki Tauron na niewiele się zdał w przypadku nowotarskich “Szarotek”. Kibice pod Tatrami liczyli, że taki koncern sprawi, że Podhale znów bić się będzie o najwyższe cele. Spotkali się jednak ze sporym rozczarowaniem.
Przed sezonem Podhale przeszło prawdziwą rewolucję, pożegnano się z trenerem Philipem Barskim (mimo ważnego kontraktu) i z całą rzeszą obcokrajowców. Ostali się zaledwie: Petr Chaloupka, Alexander Pettersson i Emil Švec. Do Nowego Targu przeszło kilku zawodników Comarch Cracovii, a liderem mieli być Mateusz Bepierszcz oraz Michal Vachovec. Posadę trenera objął Andriej Gusow, zdobywca dwóch mistrzostw Polski z GKS-em Tychy, co dawało nadzieje na poukładanie nowotarskiej układanki. Nie udało się jednak zatrudnić klasowych obcokrajowców i postawiono głównie na Polaków, w tym wychowanków.
Początek rozgrywek zwiastował, że Podhale funkcjonuje dobrze i będzie liczyć się w grze o czołowe lokaty. Z biegiem czasu było jednak coraz gorzej, a głównym problemem podopiecznych trenera Gusowa był brak skuteczności. Nowotarżanie potrafili strzelić 13 bramek w Gdańsku, by dwa dni później w starciu z GKS-em Tychy nie zdobyć żadnej. Problemy z utrzymaniem równej formy miał Przemysław Odrobny i pod Tatry sprowadzono Igora Brikuna, który miał wzmocnić konkurencję w nowotarskiej bramce. Po początkowej rotacji pomiędzy słupkami, Gusow postawił na swojego rodaka. Ten miewał mecze fenomenalne, ale i takie, w których był jak tykająca bomba i sam prokurował groźne sytuacje pod swoją bramką. Patrząc z perspektywy czasu nie był to udany transfer.
Podhale mimo sporych problemów, zwłaszcza z grą w defensywie, utrzymywało korzystne, szóste miejsce. W styczniu po piętach zaczęła mu deptać Comarch Cracovia. Szefostwu “Górali” udało się wysupłać ostatnie zaskórniaki, które pozwoliły na zatrudnienie trzech obcokrajowców. Podhale wzmocnili: Siemion Babincew, Karel Kubát oraz Aleksandr Kułakow. Dwóch ostatnich miało na swoim koncie spore doświadczenie zebrane choćby w KHL, czy także na igrzyskach olimpijskich (Kułakow). Wydawało się, że będą oni solidnym wzmocnieniem “Szarotek”. Okazali się jednak wielką klapą. Cała trójka po sezonie szybko pożegnała się z Nowym Targiem.
Szokująca porażka z Ciarko STS-em Sanok w ostatniej kolejce rundy zasadniczej sprawiła, że nowotarżanie do play-offów przystąpili z siódmego miejsca, a w ćwierćfinale czekała na nich potyczka z JKH GKS-em Jastrzębie. Mimo ambitnej walki, wszystkie mecze podopieczni Gusowa przegrali i szybko pożegnali się z walką o medale. Należy jednak “Górali” pochwalić, bo jastrzębianom poprzeczkę zawiesili wysoko.
Sezon 2020/2021 w Nowym Targu należy jednak uznać za nieudany. Fatalne transfery w trakcie rozgrywek – tylko Timo Hiltunen pozostawił po sobie dobre wrażenie – szybkie pożegnanie z fazą play-off oraz indolencja strzelecka, a także nieumiejętna gra w przewagach zapisały się czarnymi zgłoskami na minionym sezonie. Na plus z pewnością szansa dana wychowankom, którzy mieli okazje do pokazania i podszlifowania swoich umiejętności. Wiemy już, że w nadchodzącym sezonie również czeka ich niełatwe zadanie, bo ograniczone finanse, nie pozwolą na zbudowanie mocnej drużyny. Wydaje się, że nowotarski hokej czekają kolejne chude lata…