GKS Tychy pokonał 2:1 po rzutach karnych GKS Katowice. Dzisiejszy mecz był szczególny, bowiem po golu Bartłomieja Jeziorskiego, na taflę spadł deszcz pluszaków. Świetnie spisali się bramkarze obu drużyn. To dzięki nim padło tak mało bramek.
Tyszanie byli dziś przygotowani do gry w specjalnych koszulkach świątecznych. Jednak poprzez protest zgłoszony przez drużynę z Katowic, gospodarze byli zmuszeni zmienić stroje na te „zwykłe”. Powodem tego było zbyt duże podobieństwo do koszulek drużyny gości.
Pierwszą tercję oba zespoły zagrały bardzo zachowawczo. Zawodnicy czekali na pierwsze potknięcie rywala. Dobre okazje mieli gospodarze, jednak strzały Dupuya, Bovina czy Mroczkowskiego nie znalazły drogi do bramki. Ogromną szansę na otwarcie wyniku mieli goście w 16. minucie, kiedy to Emil Bagin udał się na ławkę kar. Wtedy Tomáš Fučík wyprawiał cuda w bramce. Bliski pokonania go był Bartosz Fraszko, jednak tyski golkiper nie dał się pokonać.
Wynik został otwarty trzydzieści sekund po wznowieniu drugiej odsłony. Roman Szturc wrzucił krążek po lodzie w stronę Bartosza Jeziorskiego, a ten dobrze dostawił łopatkę kija i pokonał Johna Murraya. Po tym golu z trybun na taflę pofrunęły pluszaki. W międzyczasie sędziowie sprawdzili czy przypadkiem „Jezior” nie zdobył gola łyżwą. Po czasie jednak uznali że wszystko jest w porządku.
Ta odsłona należała do tyszan. To oni częściej atakowali bramkę rywala. Ten stan rzeczy odmienił się dopiero w 33. minucie. Wtedy bowiem Ondřej Šedivý został ukarany dwiema minutami. Katowiczanie jednak mimo dominacji w tercji gospodarzy, nie potrafili skruszyć tyskiego muru. W 38. minucie sędziowie na ławkę kar odesłali Patryka Wajdę, a do ataku ruszyli gospodarze. Jednak katowiczanie z Johnem Murrayem na czele zdołali się z tego wybronić.
Na początku trzeciej tercji bramkarze wykazali się nie lada refleksem. Najpierw błysnął Murray po strzale Dupuya, zaś chwilę później Fučík złapał strzał Brandona Magee z najbliższej odległości. W 50. minucie katowiczanom w końcu udało się wyrównać. Matias Lehtonen, oddał mocny strzał, który to tyski bramkarz odbił kaskiem, ale krążek trafił na kij Hampusa Olssona, a ten nie mógł się pomylić i zamienił swój strzał na bramkę.
Na nieco ponad dwie minuty przed końcem, na ławkę kar trafił Christian Mroczkowski. Katowiczanie założyli zamek, ale tyszanom udało się skontrować. John Murray odbił strzał Bartłomieja Pociechy, a chwilę później minimalnie przestrzelił Bartłomiej Jeziorski. Wynik utrzymał się do końcowej syreny, więc musiała odbyć się dogrywka.
W drugiej minucie dogrywki, Alexandre Boivin znalazł się w sytuacji sam na sam z Johnem Murrayem, jednak zakończył swą akcję niecelnym strzałem. W odpowiedzi, świetną okazję miał Grzegorz Pasiut, jednak chybił po strzale z klepy. Chwilę później znów kapitan GieKSy mógł ustalić wynik spotkania, ale minimalnie chybił po strzale do pustej bramki. Na pół minuty przed końcem sędziowie nie zauważyli tego, że na lodzie znajdowało się czterech zawodników gości i ostatecznie nie nałożyli oni kary technicznej. O wszystkim musiały przesądzić rzuty karne.
GKS Tychy – GKS Katowice 2:1k. (0:0, 1:0, 0:1, 0:0, 1:0)
1:0 – Bartłomiej Jeziorski – Roman Szturc, Bartłomiej Pociecha (20:30, 5/4),
1:1 – Hampus Olsson – Matias Lehtonen (49:03),
2:1 – Jean Dupuy (decydujący rzut karny).
Karne: Bukowski (-), Blomqvist (-), Dupuy (+), Magee (-), Boivin (-), Pasiut (-), Szturc (-), Lehtonen (-), Mroczkowski (-), Kolusz (-).
GKS Tychy: Fučík – Younan, Kaskinen; Šedivý, Komorski, Jeziorski – Bizacki, Pociecha; Szturc Galant, Marzec – Bagin, Nilsson; Mroczkowski, Boivin, Dupuy – Ciura, Jaśkiewicz; Bukowski, Gościński, Starzyński.
Trener: Andriej Sidorienko.
GKS Katowice: Murray – Rompkowski, Kolusz; Fraszko, Pasiut, Bepierszcz – Mikkola, Wanacki; Magee, Lehtonen, Krężołek – Kruczek, Wajda; Olsson, Monto, Hitosato – Musioł, Pulkkinen, Smal, Blomqvist.
Trener: Jacek Płachta.
,