zklepy.pl
Image default

Naszym okiem: Podsumowujemy trzecią rundę Polskiej Hokej Ligi

Za nami trzecia runda w ramach rozgrywek Polskiej Hokej Ligi. Kto w niej brylował, a kto niekoniecznie? Na to i na wiele więcej pytań postaraliśmy się odpowiedzieć w naszym podsumowaniu. Zapraszamy!

Re-Plast Unia Oświęcim – powrót na szczyt

Wynik sportowy: Oświęcimianie zrobili naprawdę ogromny progres w porównaniu do początku sezonu. W całej trzeciej rundzie punkty stracili raz, po kiepskim występie z Ciarko STS-em Sanok. Przegrali wówczas 2:3. Zawodnicy znad Soły w końcu pokazali pełnię swoich możliwości, do formy wrócił bramkarz i w końcu mogliśmy być świadkami powrotu na szczyt w wykonaniu biało-niebieskich. Dobre wyniki z takimi rywalami JKH GKS Jastrzębie (5:1), czy GKS Tychy (4:1) są dobrym prognostykiem na przyszłość, bo dowiedli oni, że dysponują oni naprawdę bardzo mocnym zespołem.

Mocne ogniwo: Clarke Saunders

Kanadyjski bramkarz przeszedł prawdziwą metamorfozę. Początek sezonu w jego wykonaniu był naprawdę słaby. Jednak Tom Coolen obdarzył go zaufaniem, nie szukał nikogo na jego miejsce i dał mu czas na dojście do formy. To się opłaciło. „Saundy” pokazał że nadal jest bardzo mocnym punktem zespołu. Kiedy drużyna przeżywa kryzys, on dwoi się i troi by uchronić drużynę przed utratą bramki. Zdecydowanie należy mu się pochwała za 93,6% obronionych strzałów.

Słabe ogniwo: Johan Skinnars

Szwed zdezerterował z Re-Plast Unii Oświęcim niczym Paulo Sousa z polskiej reprezentacji do Brazylii. Po meczu z GKS-em Katowice wygranym po rzutach karnych widać było na filmiku z szatni, gdzie tańczył razem z całą drużyną. Dwa dni później gruchnęła informacja, że żegna się z klubem. Okoliczności do dziś nie zostały do końca wyjaśnione. Były głosy, że nie chce on grać w obronie, ale w rozmowie z nami przyznał że dobrze się czuje na tej pozycji. Z naszych źródeł wynika, że nie było też problemów z atmosferą czy kwestiami finansowymi. Tak czy inaczej Szweda już w Polsce nie ma, a biało-niebiescy bez niego doszli na szczyt tabeli.

GKS Tychy – przebłysk dobrej formy

Wynik sportowy: Trzecia runda w wykonaniu tyszan była wręcz perfekcyjna. Bowiem na dwadzieścia cztery możliwe punkty do zdobycia stracili zaledwie cztery. Wygrali oni z solidnymi ekipami. Dobrze wykazali się w meczu z JKH GKS-em Jastrzębie wygrywając 5:4 po dogrywce, czy wygrywając 4:3 z Comarch Cracovią na wyjeździe. Wszystko wskazywało na to, że kryzys już na dobre opuścił ekipę z piwnego miasta. Jednak był to chwilowy przebłysk formy. Po porażce 1:4 z Re-Plast Unią Oświęcim znów wszystko trzeba było budować od nowa. W ostatnich dniach pracę stracił Krzysztof Majkowski, który zdaniem włodarzy był najbardziej odpowiedzialny za kryzys brązowych medalistów. Fakty są takie, że trzecia runda w wykonaniu trójkolorowych była bardzo dobra. Jednak jedna dobra runda w sezonie to zdecydowanie za mało jak na drużynę o takim potencjale.

Mocne ogniwo: Christian Mroczkowski

Zdecydowanie najmocniejszy punkt tyskiej drużyny w grze z przodu. To on zanotował dziewięć kluczowych podań i dołożył do tego dwa gole. Może tych punktów byłoby więcej gdyby nie fatalna forma jego kolegi z ataku – Michaela Cichego, który imponował nieskutecznością. Jednak to właśnie popularny „Mroczek” był najaktywniejszy w grze w ataku i wykazywał się dobrym przeglądem pola. Nie była to jego najwyższa forma, jednak swoimi zagraniami przypominał w pewnym stopniu siebie sprzed dwóch sezonów, kiedy to był najlepszym napastnikiem ligi.

Słabe ogniwa: Michael Cichy i Marek Biro

Tyski napastnik już chyba na dobre zapomniał o tym że jest, a raczej był nazywany „Cichym Zabójcą”. Mówić tak po rundzie w której strzela się zaledwie trzy bramki po prostu nie przystoi. Fatalny sezon w jego wykonaniu. Bardzo słaba trzecia runda. Czy można więc powiedzieć, że Michael Cichy się skończył? Nie ferowalibyśmy jeszcze wyroków, ale zdecydowanie stać go na lepszą grę. Nadal zastanawiamy się jaką wartość dla drużyny ma słowacki defensor. Oprócz tego, że dysponuje on naprawdę świetnymi warunkami fizycznymi, to w obronie radzi sobie przeciętnie lub słabo, a w ataku jest praktycznie bezużyteczny. Można powiedzieć, że ani nie pomagał swojemu bramkarzowi, ani nie zbytnio nie próbował przeszkadzać golkiperowi rywali.

GKS Katowice – problemy, problemy byłego lidera

Wynik sportowy: Katowiczanie grają w tym sezonie naprawdę znakomicie. Jednak wydaje się, że rywale odkryli już mocne strony hokeistów GieKSy. Praktycznie tylko pierwsza formacja jest groźna w tym zespole. Po dobrym początku Matias Lehtonen i Anthon Eriksson zdecydowanie spuścili z tonu. Ponadto zaczęły się problemy z grą w obronie. Można też śmiało rzec, że gdy pierwsza formacja zostanie zneutralizowana, gra katowiczan nie ma się na kim oprzeć. Oczywiście nadal jest to bardzo dobra drużyna, a sama pierwsza formacja wydaje się być dobrze zorganizowana i udaje im się niejednokrotnie przechytrzyć rywali.

Mocne ogniwo: Grzegorz Pasiut.

34-letni napastnik imponuje formą i skutecznością. W trzeciej rundzie na osiem spotkań punktował w aż siedmiu. W tym czasie zanotował na swoim koncie 17 punktów. Pasiut cechuje się w tym sezonie nie tylko skutecznością, ale i dobrym przeglądem pola. To w głównej mierze od niego zależy wynik meczu. Świetnie dogaduje się na lodzie z Patrykiem Wronką i Bartoszem Fraszką. Wszyscy trzej najczęściej punktowali w trzeciej rundzie.

Słabe ogniwo: Mateusz Bepierszcz.

Choć jest to pożyteczny zawodnik przy wznowieniach i grze obronnej, to spodziewaliśmy się więcej po napastniku GieKSy. Jego dorobek punktowy jak na zawodnika z takim bagażem doświadczeń jest naprawdę skromny. W całej trzeciej rundzie punktował zaledwie dwukrotnie. Widać, że jeszcze nie doszedł do najlepszej formy. Wszyscy wiemy jaką siłą dysponuje i może się okazać, że odpali już niebawem. Była to jednak bardzo słaba runda w jego wykonaniu.

JKH GKS Jastrzębie – krok w dobrą stronę

Wynik sportowy: Nie było źle, ale… mogło być lepiej. Momentami styl gry mistrzów Polski może się naprawdę podobać. W dalszym ciągu, pomimo upływu czasu, brakowało im konsekwencji. Mowa tu głównie o amatorsko prokurowanych karach, czy defensywnych błędach. Zdaje się jednak, iż w trzeciej trzeciej rundzie zakiełkowało małe ziarenko, które przynosi teraz owoce w czwartej serii zmagań. Być może nieobecność w tegorocznej edycji Pucharu Polski wyzwoliła w nich dodatkowe pokłady sportowej złości.

Mocne ogniwo: Egils Kalns.

Jastrzębianie mogli polegać na łotewskim napastniku jak na Zawiszy. Po meczach z Ciarko STS-em Sanok (1:0) i Zagłębiem Sosnowiec (3:2) zapewne brakowało mu miejsca w lodówce, by upchać wszystkie sprezentowane mu przez kolegów z zespołu duże piwa. W bezbramkowym meczu z sanoczanami zdobył on rozstrzygającego karnego. W kolejnym starciu z Zagłębiem dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w regulaminowym czasie gry, a następnie z zimną krwią wykorzystał dwie próby w indywidualnych najazdach.

Słabe ogniwa: Samuel Mlynarovič, Rusłan Baszyrow.

Z obydwoma napastnikami wiązano przed sezonem spore oczekiwania; dziś z kolei próżno uświadczyć ich na Jastorze. Samuel Mlynarovič miał wnieść do szatni zespołu sporo doświadczenia, zgromadzonego podczas kilkuset występów na taflach słowackiej ekstraligi. Rusłan Baszyrow był z kolei objawieniem minionego sezonu Polskiej Hokej Ligi, lecz nad czeską granicą kompletnie przygasnął. Obydwaj zawodnicy powrócili do swych „stref komfortu”. Mlynarovič ponownie zdobywa bramki dla macierzystego HK Poprad, a Baszyrow postara odbudować się w Zagłębiu Sosnowiec, gdzie zapracował na swoje nazwisko.

Ciarko STS Sanok – chaos po fińsku

Wynik sportowy: Oceniając wynik sportowy sanoczan, należy przyznać, iż osiągnęli oni wynik nieco ponad stan. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim okazałe zwycięstwo z Comarch Cracovią (7:3), a także niespodzianka sprawiona z Re-Plast Unią Oświęcim (3:2). W tym miejscu musimy zatrzymać się przy drugim z wymienionych meczów. Na drugi dzień po triumfie sanoczan, do dymisji podał się trener Marek Ziętara, który miał przecież być gwarancją harmonijnego rozwoju ekipy z Podkarpacia. Po tym zdarzeniu, z obydwu stron docierały sprzeczne sygnały. Odchodzący szkoleniowiec skarżył się na brak zaufania, a włodarze klubu także mieli swoje zdanie. Koniec końców, sanoczanie wejdą w Nowy Rok z pytajnikiem postawionym przy nazwisku nowego szkoleniowca. Marcin Ćwikła stara jak najlepiej wywiązywać się ze swej roli, choć nikt nie ma wątpliwości, iż jest on tylko opcją tymczasową.

Mocne ogniwo: Aleksi Hämäläinen.

Aleksi Hämäläinen to jedno z najmocniejszych zagranicznych ogniw STS-u. Fiński napastnik to gracz o charakterystyce „playmakera”, który ma niebagatelny wpływ na nadawaniu tempa ofensywnym akcjom sanoczan. W meczu z Comarch Cracovią dał jednak prawdziwy popis, który zasługuje na wyróżnienie. 26-letni hokeista zdobył w tym spotkaniu hat-tricka, dodatkowo wzbogacając swój dorobek o dwie asysty.

Słabe ogniwo: organizacyjny chaos.

Sporo miejsca poświęciliśmy temu zagadnieniu opisując już wynik sportowy. Osobom z zewnątrz ciężko jest tak naprawdę rozgryźć, co nie funkcjonuje prawidłowo w środku drużyny. Sami zawodnicy w wywiadach niechętnie wypowiadali się w sprawach szkoleniowca, bądź też odmawiali komentarza. Niedawno o rozwiązanie kontraktu poprosił Marek Strzyżowski. Niespodziewane odejście tak doświadczonego wychowanka może stanowić słuszny powód do niepokoju.

Comarch Cracovia – ze zmiennym szczęściem

Wynik sportowy: Krakowianie w trzeciej rundzie radzili sobie różnie. Dobre mecze przeplatali gorszymi, ale wpływ na to miało także obciążenie, jakie wicemistrzowie Polski mieli w listopadzie. Cracovia grała bowiem w półfinale Pucharu Kontynentalnego i nie miała zbyt wiele czasu na odpoczynek, błyskawicznie powracając do ligowej rywalizacji. Z pewnością bolesna dla „Pasów” była porażka w Sanoku na zakończenie tej fazy zmagań, gdzie krakowianie przegrali 7:3. 

Mocne ogniwa: Jewgienij Bodrow, Artiom Woroszyło.

Pod nieobecność Damiana Kapicy, ta dwójka Rosjan wzięła na siebie ciężar punktowania. Bodrow do spółki z Woroszyłą, niejednokrotnie przesądzali o wynikach meczów Cracovii w tym okresie. Nie bez przyczyny znajdują się oni w na 3. i 4. miejscu wewnątrzklubowej klasyfikacji kanadyjskiej. W tej trzeciej rundzie byli oni najbardziej wyróżniającymi się zawodnikami wicemistrzów Polski.

Słabe ogniwo: Štěpán Csamangó

Czech w tym sezonie jest cieniem samego siebie. W trzeciej rundzie rozgrywek rosły napastnik zanotował zaledwie trzy punkty, co stanowi ponad połowę jego dorobku z całego sezonu! Csamangó zwykle był liderem „Pasów” i dokładał wiele punktów. Teraz wychowanek Karlowych Warów nie błyszczy na lodzie, a do tego dość regularnie odwiedza ławkę kar. 

Zagłębie Sosnowiec – ospały wyścig po play-offy.

Wynik sportowy: Można by rzec, iż sosnowiczanie osiągnęli absolutne minimum, jakie pozwala im bezpiecznie podążać w stronę awansu do fazy play-off. W trzeciej rundzie zmagań Zagłębie sięgnęło po dwa zwycięstwa: z KH Energą Toruń i TAURON Podhalem Nowy Targ, a do tego udało mu się uszczknąć punkt z JKH GKS-em Jastrzębie. Zdaje się, iż aspiracje nad Brynicą są większe.

Mocny punkt: Andriej Fiłonienko.

Nie da się ukryć, iż w ostatnim czasie sosnowiczanom brakowało jakości między słupkami. Michał Czernik, choć niewątpliwie dysponuje talentem, nie był gwarantem niezbędnego spokoju w bramce. Receptą sosnowiczan okazał się być rosyjski fachman – Andriej Fiłonienko. Doskonale przywitał się z drużyną, notując czyste konto, a następnie wypracował sobie pozycję numeru jeden w talii Grzegorza Klicha.

Słabe ogniwo: Lukas Lundvald Nielsen.

Ciężko nie odnieść wrażenia, iż duński napastnik nie występuje w Sosnowcu na miarę swojego potencjału i umiejętności, którymi nie tak dawno lśnił na taflach Metal Ligaen czy EIHL. W trzeciej rundzie zapisał on na swym koncie raptem trzy punkty. Jego notowań nie poprawia także skandal, jaki wyszedł na jaw niedługo po parafowaniu umowy z Zagłębiem. 

TAURON Podhale Nowy Targ – optyczna poprawa

Wynik sportowy: Nowotarżanie w trzeciej rundzie prezentowali się już znacznie lepiej niż u progu rozgrywek. Za optyczną poprawą nie zawsze w parze szły lepsze wyniki, ale „Szarotkom” udało uniknąć się wysokich porażek. Podhale zwyciężyło dwukrotnie i dzięki temu nie było najgorszym zespołem trzeciej rundy PHL. Optymizm powrócił zwłaszcza po zwycięstwie nad KH Energą Toruń, gdzie nowotarżanie zagrali, jak za najlepszych lat. Nie udało się jednak pokonać Zagłębia Sosnowiec, które jest bezpośrednim rywalem Podhala w walce o awans do fazy play-off. To z pewnością stanowi spory zawód pod Tatrami.

Mocne ogniwa: Gleb Bondaruk, Andriej Czwanczikow.

Przyjście do zespołu Czwanczikowa ożywiło grę ofensywną Podhala. Obaj z Bondarukiem znają się, jak łyse konie, bowiem w poprzednim sezonie występowali w jednej formacji w Toruniu. Rosjanie wspierani Bartłomiejem Neupauerem, stanowią najgroźniejsze żądła Podhala. Bez ich dobrej gry, nowotarżanie mogą praktycznie zapomnieć o sprawieniu niespodzianki.

Słabe ogniwo: defensywa.

Nie będziemy pastwić się nad poszczególnymi zawodnikami, ale nowotarska obrona pozostawia wiele do życzenia. Obrońcy niejednokrotnie zostawiają bezradnego Pawła Bizuba, który nie ma za wiele do powiedzenia przy czystych sytuacjach przeciwników. Przeciwnicy wjeżdżają w obronę Podhala, jak nóż w masło. Nie może to tak wyglądać, jeśli w Nowym Targu chcą jeszcze znaleźć się w play-offach.

KH Energa Toruń – spadek na dno

Wynik sportowy: Po bardzo dobrym początku rozgrywek, gdzie torunianie przez długi czas piastowali drugie miejsce w ligowej tabeli, trzecia runda okazała się dla nich rozczarowująca. Zespół z grodu Kopernika wygrał zaledwie 1 z 8 meczów w tej serii rozgrywek (z Ciarko STS-em Sanok) i zanotował mocny spadek z tabeli. Podopieczni Jussiego Tupamäkiego z hukiem zlecieli na 7. miejsce. W trzeciej rundzie torunianie okazali się gorsi nawet od TAURON Podhala Nowy Targ i jeśli liczyć tylko te mecze, znaleźliby się na ostatnim miejscu w tabeli.

Mocne ogniwo: Eryk Schafer.

Postanowiliśmy wyróżnić tu młodego defensora KH Energi. 17-letni defensor w tym sezonie zadebiutował na taflach Polskiej Hokej Ligi i spisuje się bardzo dobrze. Schafer szybko pojął, jak należy grać, by zagrzać miejsce w składzie na dłużej. Toruńscy trenerzy nie boją się dawać mu szans i czasu na lodzie. To wszystko zaprocentuje w przyszłości. W trzeciej rundzie to był chyba jedyny pozytywny aspekt ekipy z grodu Kopernika.

Słabe ogniwa: napastnicy.

„Stalowe Pierniki” w trzeciej rundzie zdobyły zaledwie 9 bramek w ośmiu meczach. To zawstydzający wynik. Aż czterokrotnie torunianie kończyli mecz bez strzelonego gola. Winę ponoszą tu wszyscy napastnicy. Słabo prezentowali się zarówno gracze krajowi, jak i zagraniczny, ale to od tych drugich wymagamy więcej. Obcokrajowcy powinni być siłą dodaną zespołu, ale w trzeciej rundzie kompletnie zawiedli.

Brak opisu.
Tak wygląda tabela PHL, biorąc pod uwagę jedynie mecze trzeciej rundy.

Najnowsze artykuły

Jak długo Bytom będzie wracał do gry? Przyglądamy się sytuacji BS Polonii

Redakcja

A więc (znów) „Święta Wojna”. Stawką finał fazy play-off

admin

Głodni tyszanie kontra odrodzone „Szarotki”. Kto awansuje do półfinału?

admin

Skomentuj