Grzegorz Pasiut i spółka awansowali wczoraj do finału play-offów, zachowując szansę na obronę tytułu mistrzowskiego. Choć katowiczanie nie znają jeszcze rywala, z którym przyjdzie im zmierzyć się w grze o złoto, to kapitan zespołu zapewnił, iż jego zespół jest gotowy na wszystko.
GKS Katowice pokazał wczoraj ambicję, ponownie wychodząc zwycięską ręką z siedmiomeczowej rywalizacji. Katowiczanie przypieczętowali swój awans do finału, pokonując w decydującym meczu Comarch Cracovię, która uchodziła za faworyta do sięgnięcia po złote medale.
– Zagraliśmy chyba najlepszy mecz w tej serii pod względem poświęcenia i gry drużynowej. Może nie stworzyliśmy sobie licznych sytuacji, ale wszystkie te, które wypracowaliśmy – wykorzystaliśmy. Do tego, siódmy mecz „na zero z tyłu” jest ważny. Myślę, że podobnie wyglądałby szósty mecz, gdybyśmy nie dali im strzelić bramki i rywale nie uwierzyliby w to, że mogą z nami powalczyć – powiedział świeżo po końcowej syrenie Grzegorz Pasiut.
Jak zauważył reprezentant Polski, GieKSa może być szczególnie dumna z zachowania czystego konta przeciwko drużynie, która dysponuje tak sporym potencjałem ofensywnym. Szansa na przełamanie strzeleckiego impasu pojawiła się tuż na początku trzeciej tercji, gdyż w ostatniej sekundzie drugiej odsłony Pasiut zainkasował jedyną w tym meczu karę dla GieKSy. Przewagi „Pasów” nie były jednak ich najlepszym elementem w tej serii, a John Murray nie dał się pokonać.
– Z mojej strony to była głupia kara, bo do końca tercji pozostała niecała sekunda. Nie widziałem tego, że zostało tak mało czasu i pewnie w ogóle bym nie wyjeżdżał do przodu na zawodnika. W szatni koledzy mnie uspokoili, że się z tego wybronią. Potem kontynuowaliśmy naszą konsekwentną grę, którą prezentowaliśmy od pierwszej minuty – wyjaśnił kapitan GieKSy.
Po przeciętnym sezonie zasadniczym, hokeiści ze stolicy województwa śląskiego byli skazywani na pożarcie w play-offach. Podopieczni Jacka Płachty awansowali do finału po zwycięstwie z pierwszą drużyną sezonu zasadniczego. Co zadecydowało o ich wyższości nad krakowianami?
– Ciężko jednoznacznie określić, co było najważniejsze. Zarówno my, jak i Cracovia wygrywaliśmy w dogrywkach. Każdy mecz był niemalże identyczny, ale z różnym rozstrzygnięciem. Determinacja, gra zespołowa, to, że strzelaliśmy ciężko wypracowane bramki. Cracovii było o nie zdecydowanie łatwiej. Nasza ciężka praca umożliwiła nam zwycięstwo – dodał Pasiut.
Koniec końców, atut własnego lodu nie miał większego znaczenia w tej rywalizacji. Obydwie drużyny potrafiły zwyciężać zarówno u siebie, jak i na wyjeździe, a czterokrotnie do wyłonienia zwycięzcy niezbędna była dogrywka. Dla kapitana zespołu mecze przed domową publicznością mają jednak szczególny wymiar.
– Zwycięstwo w domu jest celem nadrzędnym. Czujemy się na tyle mocni, że jeżeli nie zrobimy tego przed własnymi kibicami, to z każdą drużyną możemy wygrać na wyjeździe. Siły upatrywałbym w drużynie, ale podstawą jest wygrywanie dla kibiców – zapewnił lider GKS-u Katowice.
Już dziś katowiczanie poznają swojego rywala w walce o obronę tytułu mistrzowskiego. Dziś ostatnia w tym sezonie odsłona „Świętej Wojny”. Czy zespół przywiązuje wagę do tego, z kim przyjdzie im się mierzyć w finale?
– Nie przywiązujemy do tego wagi, tak samo jak nie przywiązywaliśmy do tego, z kim będziemy grali w ćwierćfinale i półfinale. Tak się ułożyła drabinka i takich mieliśmy rywali. Jeżeli chcemy wygrać mistrzostwo, musimy wygrać z każdym – uciął przypuszczenia wychowanek KTH Krynica.
GKS Katowice nie miał łatwego zakończenia sezonu, znajdując się w sporym dołku. Porażka po dogrywce z KH Energą Toruń oznaczała zakończenie ligowych rozgrywek na czwartym miejscu. Paradoksalnie, rozstawienie zaprowadziło katowiczan aż do finału.
– Teraz nic nam nie pomoże poza charakterem drużyny. Sposób podejścia do każdego meczu, chęć wygrania, obronienia mistrzostwa – to jest najważniejsze. Nie upatrywałbym tu dodatkowych wniosków w ostatnich meczach, kiedy to gra nam się nie układała, dlatego przegrywaliśmy. Szacunek dla każdego chłopaka, że ochłonął po ciężkim sezonie zasadniczym. Wiemy, jak wygląda udział w Lidze Mistrzów, dlatego to był dodatkowo wymagający sezon. Każdy pozbierał się na play-offy – zakończył dumnie napastnik mistrzów Polski.