zklepy.pl
Image default

Pierwsza tercja zdecydowała. GKS Tychy wygrał w „Świętej Wojnie”. Czyste konto Fučíka

GKS Tychy pokonał Re-Plast Unię Oświęcim 2:0. Wszystkie bramki w tym spotkaniu padły w pierwszej odsłonie. Na listę strzelców wpisali się Mateusz Ubowski i Illa Korenczuk. Świetny występ zanotował Tomáš Fučík, który obronił wszystkie strzały w tym meczu i zachował czyste konto.

„Święta Wojna” była ciekawa już od pierwszego wznowienia. Nie musieliśmy czekać na gola otwierającego wynik. Już po 116 sekundach tyszanie objęli prowadzenie. Gospodarze tego spotkania wjechali do tercji rywali, krążek trafił do Mateusza Ubowskiego, a ten ładnym strzałem pokonał Linusa Lundina. Oświęcimianie niemal od razu rzucili się do ataku. Po kilku sekundach krążek znalazł się w tyskiej bramce, ale… wobec protestów hokeistów GKS-u Tychy, sędziowie zarządzili naradę. Wezwali do siebie kapitanów obu drużyn, po czym rozłożyli ręce tym samym nie uznając gola, gdyż stwierdzili że był spalony mimo że sędzia liniowy stojący na linii niebieskiej w pierwszym momencie puścił akcję.

Podopieczni Nika Zupančiča byli jednak bardzo blisko wyrównania. Chwilę później bowiem Kalle Valtola oddał strzał, po którym krążek odbił się od słupka. Po kilku ciekawych akcjach oświęcimian, mecz się wyrównał. W 7. minucie trójkolorowym udało się podwyższyć prowadzenie. Po zamieszaniu pod bramką Linusa Lundina, akcję zwieńczył Illa Korenczuk. Im bliżej jednak było końca pierwszej odsłony, tym biało-niebiescy tworzyli więcej sytuacji, ale brakowało skuteczności.

Druga tercja była iście wyrównana i zacięta. Gra przeniosła się głównie pod bandy. Nie brakowało ostrych starć. Dlatego też posypały się pierwsze wykluczenia w tym spotkaniu. Jako pierwszy dwie minuty odsiedzieć musiał Jan Jaroměřský, jednak oświęcimianie nie zdołali wykorzystać tej okazji by zdobyć gola. Po chwili na ławkę kar skierowany został Andrij Denyskin. Tyszanie jednak mieli problem z zawiązaniem akcji, choć na kilka sekund przed końcem kary, mogli podwyższyć wynik za sprawą Filipa Komorskiego, jednak ten minimalnie chybił w dogodnej sytuacji.

Od pierwszych sekund trzeciej odsłony to oświęcimianie nadawali tempo gry. Tworzyli sobie więcej sytuacji, ale tyszanie dobrze się bronili, a ponadto przeszli na grę z kontry. W bramce tyszan dobrze i pewnie radził sobie Tomáš Fučík. Próbowali go pokonać Andrij Denyskin czy Henry Karjalainen, ale bramkarz starający się o polski paszport dobrze poradził sobie z ich próbami. W 45. minucie biało-niebiescy mieli świetną okazję na to by zdobyć gola kontaktowego. Na ławkę kar trafił bowiem Mateusz Bryk. Przyjezdni jednak nie potrafili znaleźć sposobu na rozmontowanie defensywy rywala.

Kolejne minuty przebiegały pod dyktando Re-Plast Unii Oświęcim. Przebywali oni częściej w tercji rywala. Gospodarze grali bardzo głęboko. Jak się okazało, ta taktyka była bardzo skuteczna. Biało-niebiescy mimo prowadzenia gry, nie potrafili przebrnąć przez zasieki obronne postawione przez podopiecznych Tukki Turkinena. Na 66 sekund przed końcem, Filip Komorski został ukarany dwiema minutami. Nik Zupančič natychmiastowo poprosił o czas i ściągnął bramkarza do boksu. Biało-niebiescy grali więc w sześciu na czterech. Na 26 sekund przed końcem bardzo bliski zdobycia gola był Erik Ahopelto, ale świetnym refleksem błysnął tyski golkiper.

GKS Tychy – Re-Plast Unia Oświęcim 2:0 (2:0, 0:0,
1:0 – Mateusz Ubowski – August Nilsson, Radosław Galant (01:56),
2:0 – Illa Korenczuk – Mateusz Gościński, Wiktor Turkin (06:21),

GKS Tychy: Fučík – Nilsson, Kaskinen; Padakin, Komorski, Jeziorski – Jaroměřský, Ciura; Mroczkowski, Rác, Viitanen – Bryk, Jaśkiewicz; Gościński, Turkin, Korenczuk – Pociecha, Krzyżek; Ubowski, Galant, Marzec.

Unia: Lundin – Diukow, Noworyta; Denyskin, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen; Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuška, Ackered; Sadłocha, Trkulja, Lorraine – Łukawski, Prusak; S. Kowalówka; Krzemień, Sołtys.

Najnowsze artykuły

Re-Plast Unia Oświęcim mistrzem Polski! Powrót na tron po 20 latach

Mikołaj Pachniewski

Re-Plast Unia wróciła do gry! Będzie siódmy mecz

Mikołaj Pachniewski

Zabójcze przewagi! GieKSa lepsza w samej końcówce dogrywki

Redakcja

Skomentuj